wtorek, 27 kwietnia 2010

Fraapujące mity (1) - Medea

Jak mogą Państwo zauważyć, Fraa wprowadziła nową kategorię. Po prostu Fraa uważa, że mity są zbyt obszerną i niedocenioną dziedziną, żeby je tak najzwyczajniej w świecie pomijać.

A właściwie to pomysł na dodanie tej kategorii zrodził się przy okazji rozmowy, w jakiej Fraa niedawno uczestniczyła, dotyczącej Medei.

Eugene Delacroix - Medea
Historyjka jako taka jest mniej-więcej znana, nawet bez nadzwyczaj wnikliwej znajomości dziejów wyprawy Argonautów. Jazon dopłynął do Kolchidy, tam czarownica Medea pomogła mu w zdobyciu złotego runa, potem odpłynęli, a w końcu Jazon porzucił Medeę dla Kreuzy, w związku z czym Medea uśmierciła Kreuzę, Kreonta, dzieci i odleciała rydwanem ciągniętym przez smoki. Niby proste, prawda?

Nie, to wcale nie jest proste. Nawet na pierwszy rzut oka tylko skończony ignorant mógłby uznać, że ta historia jest prosta.
Należy postawić się w sytuacji Medei: młoda dziewica (tak, wtedy jeszcze takie istniały), córka króla. Urodziwa, ale niezbyt zainteresowana zamążpójściem, jako że głównie zajmuje się czarami. I nagle do jej ojca, władcy Kolchidy, przybywa Jazon z obstawą i chcą złote runo. Adoratorzy Medei najwyraźniej musieli być wyjątkowo nieciekawi, bo dziewczę momentalnie zakochuje się w Jazonie (który, nota bene, sam z siebie niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał). No i co dalej? Jazon jest obcym facetem, którego do Kolchidy przywiodła jedynie chęć uzyskania cudownego skarbu. Medea ma do wyboru: zdradzić rodzinę i ojczyznę w imię wielkiej, , nagłej i namiętnej miłości, albo zignorować uczucie i świadomie dopuścić do śmierci wybranka. Z jednej strony rodzina powinna być ważniejsza od obcego żeglarza, ale z drugiej: obcy żeglarz miał stracić życie i Medea o tym wiedziała. A przecież początkowa „zdrada” ojca nie miała doprowadzić do niczyjej śmierci. Medea u Seneki wyraźnie mówi, że Kolchida była bogatym krajem. Czyli bez runa Ajetes też by sobie poradził. Pomoc Jazonowi więc mogła wydawać się moralnie całkiem do przyjęcia. Poza tym należy tu pamiętać o tym, że Medeę ustrzelił sam Eros, więc kobieta nie do końca mogła zapanować nad swoimi uczuciami i działaniami.
Tak więc gra toczyła się o życie żeglarza, a Medea wówczas była tylko nieśmiałą, młodą królewną. Pisząc o Argonautykach Apolloniosa z Rodos, Sinko tak się o niej wypowiedział:

„Pierwszy odzywa się Jazon, stara się delikatnie pozyskać zaufanie drżącej dziewicy i błaga ją o pomoc: Nagrodą jej będzie sława drugiej Ariadny, rozgłaszana przez Argonautów po całej Grecji. Wzruszona Medea zamiast odpowiedzi wręczyła mu prometheion: byłaby mu chętnie oddała duszę z piersi: tak jej się podobał.”
A o uczuciach targających Medeą, o jej nagłej miłości (znów – opisanej przez Apolloniosa) pisze Tadeusz Sinko nieco dalej:
„W niej rozkosze pierwszego coup de foudre i spotęgowanie uczucia przez myśl o niebezpieczeństwie grożącym »ideałowi« i konflikt między obowiązkiem i miłością, prowadzący nad brzeg samobójstwa, i samorzutna, zrazu bezinteresowna pomoc dana bohaterowi przedstawione są z pogłębieniem psychologicznym, godnym – romansopisarza.”

Bo trzeba tu dodać, że Medea nie jest po prostu wiedźmą. Wyraźnie widać, że kobieta diametralnie się zmienia odkąd spotyka Jazona. Z początkowo nieśmiałej, zakochanej dziewczyny przeobraża się w niebezpieczną czarownicę, która zrobi wszystko dla swojego wybranka. Jej miłość jest fanatyczna. Później nastąpi względny okres spokoju, raczej pomijany w tekstach starożytnych, kiedy to Medea rodzi Jazonowi dwójkę dzieci, ale potem ta groźna Medea-narzeczona wraca, tym razem jako Medea-matka i Medea-zdradzona. Determinacja, którą Jazon mógł obserwować uciekając z Kolchidy, tym razem zostaje skierowana przeciwko herosowi. Chciałoby się powiedzieć: mógł się tego spodziewać i trzymać interes w spodniach. Przecież widział swoją młodą żonę „w akcji”. Tyle że Grecy nie nosili spodni...

Znów jednak Fraa wybiega za bardzo do przodu. Do Medei-zdradzonej. A tu trzeba zatrzymać się przy Medei-dziewicy.
Medea-dziewica ratuje życie Jazonowi i wszystkim Argonautom. Jeśli herosi później dokonują jakichś wielkich czynów, to tylko dzięki Medei. Bez czarownicy, Jazon nie zdobyłby złotego runa. Tak jak Tezeusz nie wyszedłby z labiryntu bez pomocy Ariadny. Czyżby ogólna tendencja...?

W tragedii Eurypidesa Medea wyraźnie podkreśla swoje zasługi wobec Jazona:


„Atoli od początków samych zacząć muszę:
Ocaliłam cię! Wiedzą to syny Hellady,
z którymiś ongi wstąpił na Argo pokłady,
słan na poskromcę ogniem parszczącego sprzęgu
byków i na siejbiarza morderczego łęgu.
Ja smoka, co osaczał złotolite runo
w poplątanych pierścieniach, snu nie dając oczom,
zabiłam i zbawienia świeciłam ci łuną.
Ja ojca porzuciłam i pałac ojcowy,
i do miasta Jolkosu, ku peljońskim zboczom
szłam z tobą, więcej serca się radząc niż głowy.
Ja zgładziłam Peljasa, który z córek ręku
ginął w męce, ja ciebie zwoliłam od lęku...”
Z kolei u Seneki Młodszego czarownica żali się:
„Gardziłam tronem, za tobą zdążałam,dom porzuciwszy tak pełen bogactwa,że aż się złotem ozdabiało drzewa.Lecz nic nie wzięłam oprócz brata mego.Dla ciebie jego roztrwoniłam ciało.Tak, poświęciłam kraj, mojego ojcai brata mego. Tobie wstyd mój dałam.Tyle w posagu wniosłam. Zwróć go teraz!”
Można by uznać, że cóż – to ona była zakochana, więc to tak naprawdę dla własnego komfortu narzuciła się z pomocą Argonautom. Tyle tylko, że Jazon po pierwsze – sam ją poprosił o tę pomoc (o czym wspomniał Tadeusz Sinko), a po drugie – dość prędko heros dał Medei do zrozumienia, że odwzajemnia jej uczucia i że chce ją pojąć za żonę.
„Teraz dopiero pod wpływem delikatnych słów i łez Medei obudziła się w Jazonie miłość do niej. Coraz czulsza rozmowa doprowadziła go wreszcie do prośby, by jechała z nim do Grecji i została jego żoną: »i nic innego nie rozłączy nas w miłości, aż przeznaczona śmierć nas zakryje« (– 1130).”
Owidiusz w Heroidach wkłada w usta Medei takie słowa:
„Oto wygnanka, wzgardzona, porzucona bez pomocy, pisze do nowo poślubionego; a może zajęty królowaniem nie masz wolnej chwili? Ja, choć byłam królową Kolchów, o ile pamiętam, znalazłam czas dla Ciebie, gdyś prosił, abym Ci pomogła swą czarodziejską sztuką. (…)
I przemówiłeś niewiernymi usty: „Fortuna dała Ci moc i od Twej woli zależy moje ocalenie, me życie i śmierć są w Twoim ręku. Móc zabijać to dosyć dla kogoś, kogo cieszy taka potęga, lecz Ty, gdy mnie uratujesz, większą będziesz miała sławę. Zaklinam Cię na moje nieszczęścia, które możesz złagodzić, na ród Twój i na boskość Twego wszechwidzącego dziada, na oblicze i święte tajemnice Potrójnej Diany, na mnogość innych bogów, jakie czci ten lud, o dziewico, ulituj się nade mną, zmiłuj się nad moimi bliskimi! Na wieki pozostanę Twoim za Twe dobrodziejstwa. A jeśli nie pogardzisz pelazgijskim małżonkiem (lecz skądżeby bogowie mogli być dla mnie tak łaskawi?) prędzej duch mój rozwiałby się w powietrznych przestworzach, zanim by inna miała dzielić mą łożnicę, niż Ty, moja ślubna żona. Niechaj świadkiem mi będzie Junona, patronka świętych małżeńskich więzów i ta bogini, przed którą stoimy w jej marmurowej świątyni!”
Słowa te (i tyle innych!), a także Twa prawica, co uścisnęła moją prawą rękę, poruszyły serce łatwowiernej dziewczyny. Widziałam nawet łzy: czyżby i one też miały być fałszywe? I otom, młódka, szybko uwierzyła Twym słowom.”

Nikt nie wymuszał na Jazonie przysiąg. Za przeproszeniem: „Widziały gały co brały”. Brały barbarzynkę i czarownicę. Pokornie ją prosił, żeby przyjęła go jako męża. To chyba już podpada pod wykazanie się inicjatywą, czyż nie? Medea poszła za herosem.

I w końcu Jazon i Medea lądują u Kreonta. Mają dwóch synów. Wszystko by było pięknie, gdyby tylko nie to, że Jazon – ten sam, który przysięgał na Hades (dla Greków przysięga na Hades była absolutnie nie do złamania) wierność, mąż i ojciec – przygruchał sobie królewnę Kreuzę.

Czy można się dziwić, że Medea wpadła w furię? Przecież ona poszatkowała własnego brata, żeby ocalić Jazona! Pocięła na kawałki i wrzuciła je do morza – takie pohańbienie zwłok byłoby ze wszech miar uważane za zbrodnię, gdyby chodziło o obcego człowieka. A tutaj dodatkowo przecież to brat! Medea, dla której bynajmniej czyn ten nie był łatwy, sądziła, że Jazon również jest skłonny do poświęceń dla młodej małżonki.
A jednak okazało się, że nie.
Medea z przerażającą jasnością zdaje sobie sprawę z tego, że przerobiła brata na gulasz zupełnie niepotrzebnie. Że córki Peliasa zrobiły z ojca zupę równie niepotrzebnie. Wszystkie te okropności, które – przesłonięte bezgraniczną miłością – wydawały się co prawda straszne, ale konieczne, nagle okazały się bezcelowymi zbrodniami.
Dziwne, że w takiej sytuacji Medeę ogarnęło szaleństwo?

Tutaj można w końcu przejść do Medei-zdradzonej.
W tej kobiecie nie ma już śladu dawnej nieśmiałej dziewicy. Niewinność poszła precz gdzieś w okolicach Peliasowych córek. A jednak czarownica wciąż kocha – tym razem: dzieci. Tak jak cała nienawiść skupia się na Jazonie i jego nowej rodzinie, tak miłość koncentruje się na synach.
Owszem – Fraa twierdzi, że Medea zabiła synów z miłości. Dlaczego? A bo Medea u Seneki mówi:

„Oby nie nadszedł nigdy dzień ów straszny,gdy się przesławny ród ze szpetnym złączy:Feba wnukowie – z potomstwem Syzyfa.”
i nieco dalej:
„Znów jestem matką i wzgardzoną żoną.Szał mnie opuszcza. Ja miałabym przelaćkrew moich dzieci? Lepiej odstąp, gniewiei straszne myśli: zło tak haniebne!Za jakie czyny, wszak nie popełnione,ta kara? Winien zbrodni – ojciec Jazon,a bardziej winna krwi chciwa Medea.Jeżeli umrą, już nie będą moje.Jeżeli zginą, moimi zostaną.”
A u Eurypidesa:
„Nie zostawię swych dzieci – w nieprzyjaciół ręku”
oraz:
„O, nie! … Me ręce dół im wygrzebią grobowyw gaju Hery, dostojnej patronki zamkowej,by który z wrogów mściwych dłońmi zuchwałeminie naruszył ich kości.”

Zabicie dzieci jest dla Medei sposobem na to, żeby nie oddać ich Jazonowi. To ona jest ich matką. Ona, wywodząca się od samego Słońca. Nie pozwoli na takie pohańbienie jej synów.
Fraa twierdzi i będzie twierdzić, że jest w tym pewna pokrętna logika.

A jaka jest w tym wszystkim pozycja Jazona?
W tragedii Eurypidesa Jazon przychodzi do Medei i usiłuje wytłumaczyć swoje zachowanie. Co gorsza, utrzymuje, że to wszystko robi nie z chuci, tylko z rozsądku i tak naprawdę Medea powinna być mu wdzięczna:

„Otoś jest przesadzona z barbarzyńców krajuna grunt Hellady, kędy w zacnym obyczajui wedle praw żyć możesz, nie pod grozą pięści.Mir twej mądrości dotarł do najdalszych częściHellady... W sławie chodzisz! Tam, na świata krańcu,gdybyś została, nikt by nie wspomniał o tobie.Ja zaś ni złota nie chciałbym mieć w dzbańcu,ni piać w piękniejszym niż Orfej sposobie,gdyby mi w zamian los odmówił – sławy.Tyle, co się dotyczy trudów mej wyprawy,samaś bowiem poczęła te słów przykre waśnie.Skoro zaś mój królewski związek tak cię złości,przeto ci udowodnię, żem postąpił właśnieroztropnie, obyczajnie i z szczerej miłościdla cię i dla mych dzieci. – Lecz słuchaj spokojnie.Kiedy tutaj przyszedłem z krainy Jolkosu,wciąż w zaciekłej z niedolą nieprzepartą wojnie,czy mógłbym sobie życzyć szczęśliwszego losunad ożenek z królewną, ja – tułacz bezdomny?Nie, bym się tobą znudził, co ciebie tak bodzie,ani dla pieszczot nowych chuci nieposkromnej,ni dla dziatwy liczniejszej, z twem łonem w zawodzie,bo tych, któreś zrodziła, dość mi i te cenię –lecz głównie, byśmy mieli przystojne schronieniei nie cierpieli braku, gdyż wiem, że człowiekabiednego i przyjaciel ominie z daleka.Synów wychować godnie, jak memu rodowiprzystoi, braci spłodzić dzieciom twego łonai jednej czci węzłami złączyć dwie rodziny –takie marzyłem szczęście! Na cóż tobie dziecijeszcze? Ja chcę przez dziatwę, co będzie zrodzona,wspomóc żyjące. Zali w tem dopatrzysz winy?Rozsądek-byś widziała, lecz cię zazdrość ślepi...”

...i dalej w tym tonie. Proszę sobie to wyobrazić: jesteście Państwo młodą dziewicą, córką króla bogatej Kolchidy. Porzucacie bogactwo i palicie za sobą mosty, bo jakiś frajer obiecał Państwu, że będziecie żyli długo i szczęśliwie. Przy pierwszej lepszej okazji ów frajer żeni się z dziewczątkiem, które nie porzuciło dla frajera bogactwa, więc oboje będą mogli grzać się przy pałacowym kominku. Ach, w międzyczasie frajer zrobił Państwu dwójkę dzieci.
I ów frajer usiłuje Państwu wmówić, że:

  • Tam gdzie Państwo do tej pory żyliście (jako córka króla!), byliście biedni i nieszczęśliwi.
  • Tu, gdzie teraz Państwo żyjecie (jako uboga wygnanka), jesteście przeszczęśliwi, bo w końcu jesteście w cywilizacji!
  • Powinniście się państwo cieszyć, że frajer zostawia Państwa na lodzie i żeni się z lepszym modelem, bo dzięki temu Państwa dzieci będą miały doborowe rodzeństwo (z pośledniejszego rodu, ale aktualnie bogatsze).
  • Państwo co prawda muszą uchodzić z kraju, do końca nawet nie wiadomo dokąd, ale generalnie powinniście Państwo być niesamowicie wdzięczni frajerowi.


Jeśli Fraa miałaby jakieś wątpliwości, to po przeczytaniu linii obrony Jazona, musiałaby go momentalnie znienawidzić. Nóż się w kieszeni otwiera.

Fraa przeprasza, że w tym wpisie więcej jest cytatów, niż tekstu własnego. Najzwyczajniej w świecie teksty autorów starożytnych najlepiej obrazują to, co Fraa chce powiedzieć.
A Fraa chce powiedzieć to, że Medea jest wspaniałą kobietą. I już.



Lektury podstawowe:

  • Lucius Annaeus Seneca, Medea, przeł. E.Wesołowska, Poznań 2000
  • Euripides, Medea; Hippolitos, przeł. B. Butrymowicz, Wrocław 2007
  • Publius Ovidius Naso, Heroidy, przeł. W. Markowska, Kraków 1986
  • Gaius Valerius Flaccus, Argonautyki: ksiąg osiem, przeł. S. Śnieżewski, Kraków 2004
  • T. Sinko, Literatura grecka, T. 2 cz. 1, Literatura hellenistyczna (wiek III i II przed Chr.), Kraków 1947



„Wyrwałeś się ze związku ze straszną Fazyjką.
Już nie będziesz zmuszony pieścić dzikich piersi.
Szczęśliwcze, bierz eolską dziewicę za żonę –
tym razem zgodnie z wolą i po myśli teściów.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...