(źródło) |
Od razu przyznaję bez bicia, że nie mam bladego
pojęcia, czy na akcję tego typu powinna być wyznaczona jakaś data, czy nie. Nie
szkodzi. Postanowiłam włączyć się do inicjatywy, z którą spotkałam się na
Horror Story (comiesięczny Karnawał Blogowy) i polecić parę
cudzych wpisów. Nie znam do końca zasad, więc ustalam je po swojemu: niemal jak
przy deklaracji podatkowej i płaceniu rachunków, w lipcu daję listę za
czerwiec. Wybierać będę jedynie z wpisów czerwcowych, tak jak 3. sierpnia zamierzam
dokonać selekcji wpisów lipcowych. Nie wiem też, czy linków powinna być jakaś
określona liczba – raczej więc pozwolę sobie tu na dowolność. A jak w którymś miesiącu
będzie wyjątkowa posucha, wtedy zajmę się odgrzebywaniem trupów.
No to jedziem z tym węglem drzewnym.
- W cyklu Demony i Grzesznice, czyli polski horror filmowy, albo Polacy nie gęsi i straszyć umieją – zaczynam od Cedroo z Horror Story i jego pierwszego wpisu dotyczącego polskich horrorów. Rzecz – w mojej opinii – o tyle ważna i ciekawa, że rodzima kinematografia buja się od filmów „o życiu” (czyli tego całego depresyjnego badziewia, pokazującego nasz naród jako bandę żyjących w slumsach psychopatów) do durnych komedii (romantycznych bądź sensacyjnych, jeden pies, i tak wszędzie zobaczymy te same gęby), a horror umyka gdzieś w międzyczasie. Przyznam, że byłam przekonana, iż po prostu nie mamy horrorów. Teraz wiem, że jednak się myliłam i czeka mnie nadrabianie zaległości. A to dobrze i szalenie się na to cieszę. Bardzo pragnę być kinematograficzną patriotką, tylko rodacy mi to zawzięcie uniemożliwiają… Wpis ma ciąg dalszy tutaj.
- Pisarzu, nie zostawaj indie na blogu Pawła Pollaka to bardzo ciekawy tekst o selfpublishingu i pisarstwie „tradycyjnym” – autor omówił zjawisko tzw. pisarza 2.0 w taki sposób, że właściwie nie mam już nic do dodania. W dodatku zrobił to w pięknym stylu, lekko i inteligentnie, że aż miło się czyta.
- Bezradność czy inność, czyli pokoleniowa zmiana warty u Pawiana Przydrożnego dotyczy z kolei… cóż, pokoleniowej zmiany warty. Interesujące spostrzeżenia o tym, jak obecnie podchodzi się do tekstu. W dodatku całość napisana bez podejścia „kiedy ja byłam w szkole, to wszyscy byli mundrzy, pracowici i dużo czytali”. Mówić o przeszłości i teraźniejszości z wyłączeniem utyskującego „za moich czasów”? Bezcenne.
- Kiedy Atena odwraca wzrok na blogu Jakuba Szamałka Sztuka antyku jest dla mnie szczególnie ważny z dwóch względów: po pierwsze – jestem fanatyczką starożytnej Grecji. Po drugie – pewnych rodzajów powieści u nas po prostu się nie pisze. Do tej pory, jeśli chciałam poczytać coś o antyku, a także na przykład coś steampunkowego, musiałam sięgać po autorów zagranicznych. Jednakże coś się zmienia i bardzo mnie to cieszy. Oto więc radośnie i entuzjastycznie witam zapowiedź polskiego antycznego kryminału.
- Polonistyczności, cz. 5 – szkoła dysfunkcyjna – tutaj Kruff z bloga Potwory z obory rozprawia się z – jakże obecnie popularnym – problemem dysleksji. Zdrowe i warte uwagi spojrzenie kogoś, kto zna zagadnienie od podszewki. Szczególnie polecam wszystkim rodzicom, którzy właśnie zamierzają zaprowadzić swoje pociechy do lekarza, żeby ten wystawił im kwitek o dysfunkcji, bo przecież dziecko ma tak trudno w szkole…
- Discamus latine! to notka z bloga Scribere necesse est, gdzie Drakaina w krótki i przekonujący sposób namawia do nauki łaciny w szkołach i przekonuje – całkowicie subiektywnie i po ludzku, bez patosu ani przeintelektualizowania – dlaczego łacina jest fajna. Znajduje się tam również link do petycji, którą popieram wszystkimi czterema kończynami.
Na
dziś to wszystko. Sześć wpisów z sześciu blogów na początek musi wystarczyć.
Zachęcam do czytania i pozdrawiam.