środa, 7 kwietnia 2010

Fraa w czytelni (15) - "Lekcje rysowania i malowania: Nieumarli"

Fraa zawsze wychodziła z założenia, że książki do rysowania na przykład stworów fantasy to pieniądze wyrzucone w błoto. Bo czego może nauczyć taka książka? Że jak szkielet będzie miał wysuniętą lewą nogę do przodu, to będzie groźnie i mrocznie, a w ogóle, to bestia powinna mieć zapadniętą klatkę piersiową, wtedy sprawia wrażenie bardziej zabiedzonej i przez to agresywnej? Przecież jeśli Fraa chciałaby namalować czy narysować potwora, to wystarczy zwykła książka ze szczegółami anatomicznymi (albo nawet ze zwykłymi ilustracjami) ludzi i zwierząt – wystarczy ździebko wyobraźni i już każdy średnio inteligentny człowiek sam sobie wymyśli, jak co ułożyć, żeby wywoływało jakieś konkretne odczucia.


W końcu jednak Fraa dostała w swoje chciwe ręce książkę o rysowaniu nieumarłych, więc postanowiła podzielić się wrażeniami.

Lekcje rysowania i malowania - Nieumarli
Autor: Keith Thompson

Tytuł: „Lekcje rysowania i malowania: Nieumarli”
Przekład: Maciej Nowak-Kreyer
Tytuł oryginału: „Drawing and Painting the Undead”
Język oryginału: angielski
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2008

Wydawca: Arkady


Książka niewątpliwie jest przystępna dla osób bardzo początkujących i bardzo bez wyobraźni: znajduje się tam nawet obszerny rozdział o tym, skąd czerpać inspiracje (że z mitologii, że ze średniowiecza, że ze studiowania anatomii i tak dalej). Fraa była tym trochę zaskoczona, bo Fraa nie zna nikogo, u kogo chęć narysowania umarlaka narodziłaby się wedle mechanizmu: „O! Chcę narysować nieumarłego!”„Skąd by tu wziąć pomysł...? Co by tu narysować...?”. Raczej Fraa myślała zawsze, że to działa w tę stronę: „O! Jaki świetny pomysł by to był, jak to by super wyglądało!”„Ha! Narysuję to... tylko jak...?”. Najwyraźniej jednak Fraa się myliła. Jeśli ktoś najpierw wymyśla, że chce coś narysować, a później zaczyna się zastanawiać nad tym, co to właściwie miałoby być (śmierć z kosą czy może Meduza z wężowymi włosami), to w książce „Nieumarli” znajdzie rozdział dla siebie.

Fraa z większym zainteresowaniem zaczęła czytać rozdział „Techniki tradycyjne”, ponieważ nie było tam już aż takich oczywistości, a bardziej praktyczne wskazówki dotyczące narzędzi i miejsca pracy. Choć i tak znalazły się w tym rozdziale takie kwiatki, jak „Ołówki występują w wersji tradycyjnej lub automatycznej (z wymiennymi grafitami).” – jak Fraa mówiła: książka nada się dla osób bardzo, bardzo początkujących i nierozgarniętych.
Ale na szczęście zostały też poruszone bardziej sensowne kwestie, jak na przykład twardość podłoża, na którym się rysuje – prawdę powiedziawszy, Fraa nigdy nie przywiązywała do tego wagi, a teraz musi to przemyśleć.
Dalej czytelnik znajdzie rozdziały „Techniki cyfrowe”, „Prowadzenie szkicownika” oraz „Rozwijanie koncepcji” – niby wiele odkrywczych kwestii tam nie ma, ale jednak rozdziały te pozwalają człowiekowi uświadomić sobie rzeczy, które i tak od dawna wiedział.

Rzeczą, którą Fraa uznała za bardzo dla siebie pożyteczną, jest rozdział „Lekcja anatomii” – w końcu Fraa ma zarówno kilka rycin przedstawiających szkielet ludzki oraz układ mięśni, jak i podane źródło, gdzie jeszcze szukać tego typu ilustracji. A Fraa musi przyznać, że z tym akurat zawsze miała kłopot. To samo dotyczy proporcji ludzkiego ciała – Fraa oczywiście pi razy oko wie, jak to powinno wyglądać, ale zawsze brakowało jej konkretów w postaci liczb. Bo wciąż nie jest przekonana do proporcji zalecanych przez starożytnych, bo one się też zmieniały.

Kolejne rozdziały to „Studia rozkładu” oraz – szczególnie ciekawe - „Pozy postaci”: te ostatnie pozwalają w końcu uporać się z problemem w stylu „właściwie to miał być pochylony do przodu, nie moja wina, że wygląda jak karzeł”. Na szkicach wyraźnie widać, co jak się zgina i jak należy tego typu elementy rysować. W rozdziale „Ucieleśnianie” zostało wyjaśnione, dlaczego i po co należy najpierw naszkicować sobie postać ze wszystkich stron. I znów: jest to zasada, którą przecież można odnieść do rysowania w ogóle, a nie tylko do nieumarłych. Jak zresztą bardzo dużą część porad z tej książki.

Na swój sposób przekomiczny jest rozdział „Tworzenie atmosfery”, gdzie pod konkretnymi przedstawieniami postaci oświetlonej z różnych stron znajdują się podpisy „Dramatyczne”, „Surrealistyczne”, „Neutralne” oraz „Upiorne” – Fraa w tym momencie uśmiechnęła się z politowaniem i neutralnie, może nieco surrealistycznie, bo wskazówki w tym stylu uważała zawsze za głupotę. Fraa żyje w cudownym świecie marzeń, w którym rysownik naprawdę potrafi sam sobie wymyślić, jaka poza i jakie oświetlenie sprawi, że dzieło będzie wzbudzać grozę lub rozbawienie. To samo dotyczy kolejnego rozdziału, „Poruszająca sceneria” oraz „Drobne szczegóły”, chociaż w przypadku tego ostatniego istotnie Fraa wyłowiła kilka elementów, na które wcześniej nie zwracała uwagi i pamięć o których przyda się na przyszłość.

Z czysto ciekawskiego punktu widzenia, Fraa z zainteresowaniem przeczytała/obejrzała rozdział „Artysta przy pracy”, w którym przedstawiono kolejne etapy od szkicu i od rycin oraz zdjęć, które stanowiły inspirację, po ostateczną ilustrację.

Powracajacy Skald
A potem zaczyna się obszerna część „Katakumby”, a w niej trzy rozdziały: „Na wpół żywi”, „Ożywieńcy” oraz „Niematerialni”. Co prawda byłoby bardzo źle, gdyby rysownik rysował wyłącznie takie stwory, bazując tylko na tej jednej książeczce, ale naprawdę pewne elementy przedstawionych istot, niektóre koncepcje są naprawdę fajne. Galeria jest całkiem obszerna i takie stworzenia jak Antropofag, Wieczny Biczownik, naprawdę świetna Nekromantka, Powracający Skald (coś, co Fraa szczególnie polubiła) czy Kolekta – to kreatury, o których Fraa za bardzo wcześniej nie słyszała, a teraz ma możliwość poszerzenia nieco horyzontów i nowe pomysły.

Podsumowując: Fraa nie ukrywa, że książka jest przeznaczona głównie dla początkujących, którym trzeba po kolei wyjaśnić co to ołówek, do czego służy gumka (do wycierania, paskudy Wy!) i skąd brać pomysły. Obok tego jednak w „Nieumarłych” można wyłowić naprawdę fajne sugestie i pomysły, które na pewno będą wartościowe dla kogoś, kto co prawda wie co to ołówek, ale nadal zmagają się z rozmaitymi problemami – takimi bardziej podstawowymi, niż „Niepokoi mnie ta plama w prawym górnym rogu... Wydaje mi się, że światło padające w ten sposób może odciągać uwagę od pagonów nieumarłego na pierwszym planie, chyba z tego zrezygnuję”.

Wydanie jest estetyczne, a przeglądanie daje sporo frajdy. Warto zapoznać się z książką choćby dla świetnych ilustracji Keith Thompson, jak również innych artystów.




Spark of Life
Iskra życia, ryc. Paul Gerrard

„Te pradawne stworzenia od zamierzchłych czasów żyją w symbiozie z otaczającymi je bagnami. Chociaż mokradła dawno już uległy zatruciu i zniszczeniu, owe archaiczne istoty zachowały gdzieś w głębi swych ciał esencję życia, bowiem od tego zależy przetrwanie ich krainy. Jeśli umrą, wraz z nimi umrze cała przyroda. Tym rdzennym mieszkańcom zabrakło energii dla nich samych – mają jej tylko tyle, by podtrzymywać istnienie swych bagien”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...