wtorek, 16 marca 2010

Fraa w czytelni (9) - "Zadanie goblina"

Fraa w swoim czasie podjęła się heroicznego wyczynu, mianowicie: znaleźć humorystyczną książkę fantasy, która by nie była popełniona przez Pratchetta. I, proszę Państwa, to wcale nie było takie proste, czego efektem był na przykład zakup „Praw i Powinności”... Ale ostatecznie Fraa uważa misję za zakończoną powodzeniem: nabyła „Zadanie goblina” Jima C. Hinesa.


Zadanie Goblina - okladka
Autor: Jim C. Hines

Tytuł: „Zadanie goblina”
Przekład: Dominika Schimscheiner
Tytuł oryginału: „Goblin Quest”
Język oryginału: angielski
Miejsce i rok wydania: Lublin 2008
Wydawca: Fabryka Słów
Seria: Obca krew

Książka przyciągnęła już z daleka. Wystarczyło, że Fraa rzuciła okiem na okładkę i tytuł, żeby lecieć do kasy, w desperacji szukając po kieszeniach pieniędzy.Fantasy zazwyczaj traktuje o bohaterach. Oczywiście są oni lepsi lub gorsi, słabsi i silniejsi, czasem nawet zupełnie pierdołowaci – ale w jakiejś mierze są bohaterami, którzy (nawet jeśli przypadkiem), pokonują rozmaite przeciwności, często przybierające postać groźnych, groteskowych czy po prostu paskudnych stworów.Jim C. Hines znalazł rewelacyjną lukę w tym wszystkim – i czym prędzej ją wypełnił: czytelnik dostaje więc paskudne stwory, które muszą w ramach przeciwności pokonać bohaterów. A więc tradycyjna opowieść fantasy, ale tym razem widziana „z drugiej strony”.

Fabuła jako taka nie jest szczególnie złożona: klasyczna grupa bohaterów (mag, rycerz, elfia złodziejka, krasnolud) schodzi do ciemnych tuneli, żeby znaleźć skarb. Tunele są zamieszkane przez paskudne gobliny. Wędrowcy chwytają jednego z nich i czynią z niego swojego przewodnika po ciemnych zaułkach. Czyli sztampa do bólu, gdyby tylko nie to, że czytelnik widzi całą tę przygodę z perspektywy paskudnego goblina, a nie któregoś z herosów.

Ogromnym plusem powieści jest właśnie klimat wynikający z przynależności gatunkowej głównego bohatera, możliwość wniknięcia do świata goblinów, który jest zazwyczaj zupełnie pomijany. Czytelnik widzi społeczność, która ma swoje – dość egzotyczne – zwyczaje, hierarchię i metody przetrwania. Gobliny mają również swoich bohaterów i swoje pieśni, choć oczywiście zasadniczo różnią się one od tych, które zazwyczaj występują w epickich opowieściach o herosach. Można też zapoznać się z rozmaitymi jaskiniowymi żyjątkami, takimi jak Ciapek czy koty tunelowe.
Co więcej, pojawiają się też bogowie – prawdziwi, żywi, przemawiający. No – tak naprawdę jest to jeden bóg, Ciemnogwiazdy, a poza przemawianiem właściwie niewiele robi. Mimo wszystko jednak rzadko zdarzają się bóstwa, które odpowiadają na modlitwy.

Jak Fraa wspominała, na „Zadanie goblina” natknęła się poszukując fantastyki na wesoło. I owszem: humor w powieści Hinesa jest prawdziwym atutem. I – co ważniejsze – nie przypomina on Pratchetta. Wreszcie jest coś innego, co pozwala wierzyć, że inni autorzy również mają poczucie humoru. Bardzo wdzięczne są aluzje do klasyków fantasy, w tym oczywiście do „Władcy Pierścieni”. Niezbyt nachalne, wywołujące uśmiech u czytelnika. Znajomość religii przez Darnaka oraz jego fascynacja mapami czyni z tego krasnoluda doskonale przerysowanego, stereotypowego brodacza, choć z drugiej strony – rzadko widzi się krasnoluda posługującego się leczącą magią. Fraa musi powiedzieć, że – obok Jiga – Darnak jest chyba najbardziej udanym bohaterem „Zadania goblina”: najwyraźniej widać w nim autorskie przymrużenie oka i zabawę konwencją. Riana, Barius i Ryslind sprawiają wrażenie, jakby byli najbardziej „na serio”. Co nie zmienia faktu, że i tak są skonstruowani z większym pomyślunkiem, niż wielu bohaterów fantasy. Wystarczy wspomnieć tu o Ryslindzie, który jest magiem: czytelnik z łatwością zauważa, że magia to nie strzelanie ognistymi kulami w tę i z powrotem. Rzucenie zaklęcia wymaga czasu i energii. Mag jest później wyczerpany – oczywiście im potężniejsze zaklęcie, tym jest wyczerpany bardziej. To poświęcenie dla użycia magicznej mocy bardzo wyraźnie widać i Fraa była z tego bardzo zadowolona.

Ostatnią uwaga, którą Fraa czuje się w obowiązku dodać, jest okładka. I tutaj należą się słowa pochwały dla Dominika Brońka, bo ilustracja na okładce jest naprawdę udana. Fraa oglądała zdjęcia zagranicznych wydań, zamieszczone na stronie autora powieści, i musi przyznać, że w większości kompletnie nie przypadły jej do gustu.

Powieść jest pierwszym tomem trylogii o goblinie Jigu. Nawet jeśli ktoś nie słyszał o kolejnych tomach („Droga goblina” oraz „Wojna goblina”), to łatwo to wyczuć z treści „Zadania goblina” – wyraźnie mówi się o tym, że prawdziwy Bohater musi przeżyć trzy Przygody. Tym niemniej „Zadanie goblina” stanowi pewną zamkniętą całostkę, która nie wymusza natychmiastowej lektury następnych tomów. No, chyba że komuś tak by się spodobało.




„Przymknął oczy i usiłował się odprężyć. Dlatego właśnie gobliny są tak kiepskimi członkami drużyn awanturniczych, stwierdził. Kilka razów w głowę i nie nadawał się do niczego. Cóż, rzeczywiście, wcześniej przeżył wyprawę przez wir. A rana na ramieniu też swoje zdziałała. I byłby w lepszej formie, gdyby przez ostatnie półtora dnia zjadł coś porządnego. Ale prawdziwi bohaterowie potrafili strząsnąć z siebie pół tuzina strzał i nadal walczyć. Gobliny rzucały się z wrzaskiem do ucieczki, jeśli przypadkiem uderzyły się w palec u nogi.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...