piątek, 12 marca 2010

Fraa w czytelni (8) - "Gwiezdny pył"

Fraa ma mieszane uczucia odnośnie Gaimana. Zapoznawanie się z jego twórczością zaczynała od „Koraliny”, która niesamowicie się podobała, ale zaraz potem nadeszła pora na „Amerykańskich bogów”, a wraz z nimi nadeszło rozczarowanie. Traf jednak chciał, że Fraa obejrzała filmową adaptację „Stardust” i poczucie obowiązku (a także ciekawość) kazało zapoznać się również z książkowym oryginałem. Trochę potrwało, zanim Fraa zdobyła wydanie bez filmowej okładki, ale w końcu się udało (Fraa nienawidzi filmowych okładek w książkach – z tego powodu przez długi czas nie mogła nabyć estetycznego, nowego wydania „Władcy Pierścieni” czy właśnie „Gwiezdnego pyłu”). Można było bezpiecznie czytać.

I chwała wszystkim bogom, że Fraa się zdecydowała na tę lekturę, bo powieść jest po prostu prześwietna. Tak jak i film, zresztą.

stardustAutor: Neil Gaiman
Tytuł: „Gwiezdny pył”
Przekład: Paulina Braiter
Tytuł oryginału:Stardust”
Język oryginału: angielski
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2007
Wydawca: Wydawnictwo MAG

Zasadniczo fabuła jest zbliżona: urodzony po drugiej stronie muru, a mieszkający w miasteczku Mur Tristran podkochuje się w Victorii i obiecuje jej gwiazdę w zamian za rękę. Wyrusza w podróż, ale oprócz niego, Gwiazdy szukają paskudne wiedźmy i – chyba jeszcze bardziej paskudni – książęta.
I mniej-więcej tu kończą się podobieństwa.

Oryginalny „Gwiezdny pył” jest naprawdę ciekawy: z jednej strony zaczyna się jak klasyczna baśń dla młodszego czytelnika i przez jeszcze pewien czas może sprawiać takie właśnie wrażenie. Z drugiej jednak strony za jakiś czas tenże czytelnik dociera do momentu spłodzenia Tristrana i nagle okazuje się, że dobrze by było, żeby jednak nie był czytelnikiem zbyt młodym. Literatura dla całkiem dorosłego odbiorcy przeplata się z baśnią, tworząc niesamowitą kombinację – film był jednak pod tym względem nieco uboższy, pozbawiony tej huśtawki nastrojów, gdzie z jednej strony bohater „chciał spełnić Pragnienie swego Serca”, a z drugiej – upadła Gwiazda woła na dzień dobry soczyste „kurwa”.

Jeśli już mowa o Gwieździe, można od razu wspomnieć o innych bohaterach: przede wszystkim, w powieści pojawia się tajemniczy, włochaty człowieczek, pominięty zupełnie w filmie. Z innych różnic – o ile w filmie muru pilnował zabawny, uparty staruszek, o tyle w książce było to zorganizowane może mniej widowiskowo, ale całkiem logicznie: muru pilnowali – niejako kadencyjnie i kolegialnie – wszyscy mężczyźni z Muru. Nie było potrzeby jakiegoś specjalnego przemykania się za ich plecami, bo przez mur można było całkiem legalnie przejść podczas jarmarku, a i nawet poza tym dozwolonym okresem dało radę przynajmniej spróbować dogadać się ze stróżami.
Victoria, początkowa oblubienica Tristrana, nie zamierza wyjść za żadnego przystojnego amanta-szermierza, jak to ma miejsce w filmie, ale za dobrze sytuowanego, starszego pana.

ShakespeareZ pewnym żalem Fraa odkryła, że jeden z jej ulubionych filmowych bohaterów, kapitan Shakespeare, w książce jest tylko kapitanem Johannesem Alberic'em, a wątek z łowcami piorunów jest raczej skromniutki. Tutaj trzeba przyznać, że filmowa, fantastyczna rola Roberta de Niro stanowiła genialne rozwinięcie Gaimanowej historii. Tak samo bez żadnych wątów, Fraa podczas lektury wizualizowała sobie Królową Czarownic jako fantastyczną Michelle Pfeiffer.

Oprócz modyfikacji samych bohaterów, są między książką a filmem różnice w rozwiązaniu pewnych wątków: ogólnie można powiedzieć, że powieść jest dużo mniej cukierkowa. W filmie był pewien wdzięczny kicz, którego na próżno szukać w książce. Victoria ostatecznie jest może i głupią, ale całkiem wyrozumiałą kobietą, Yvaine nie wychodzi w rozpaczy poza Krainę Czarów, nie ma widowiskowego pokonania strasznej czarownicy. Nawet taki drobiazg, jakim jest sceneria do spłodzenia Tristrana, w książce jest nieco bardziej przemyślana – a więc są jakieś krzaczory z dala od ludzi, zamiast cudzego wozu w środku jarmarku, gdzie przecież nigdy nie wiadomo, kiedy wróci właścicielka Uny. A i sama Una nie jest taka znowuż cud, miód i orzeszki – w powieści wyraźnie widać, że to kobieta, w której żyłach płynie królewska krew.

Michelle Pfeiffer

Jeszcze jeden wątek jest może i mniej ładnie, ale za to bardziej rozsądnie rozwiązany – a jest to tak zwane „żyli długo i szczęśliwie”. Należy przecież pamiętać, że Yvaine jest gwiazdą, a więc jest nieśmiertelna. A Tristran to tylko człowiek.

Fraa musi powiedzieć, że była zachwycona zarówno książką, jak i filmem. O ile film jest lżejszy, radośniejszy i prostszy, o tyle książka jest bardziej sensowna, nie taka naiwna. Jednocześnie również można w niej odnaleźć tę magiczną, baśniową atmosferę, nawet mimo braku błękitnej krwi w wannie. Nie ma się jednak czemu dziwić - o ile Fraa kojarzy stare plotki, sam Neil Gaiman współpracował przy produkcji adaptacji filmowej swojej powieści, toteż należy to po prostu traktować jako pewną alternatywną wersję pobłogosławioną przez samego autora, a nie jako dopiski osób zupełnie z zewnątrz.



„Wyjrzał na zewnątrz. Ostry powiew wiatru uderzył go w twarz i sprawił, że do piekących oczu napłynęły łzy. Na fioletowym niebie zamigotała słabo gwiazda.
– Widzę gwiazdę, ojcze.
– Ach! – wychrypiał Osiemdziesiąty Pierwszy Władca. – Zanieście mnie do okna.
Czterej martwi synowie patrzyli ze smutkiem, jak trzech pozostałych przy życiu dźwiga ostrożnie ojca. Starzec stanął przy oknie, czy raczej niemal stanął, opierając się ciężko na szerokich ramionach swych potomków, i spojrzał w ołowiane niebo.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...