środa, 10 marca 2010

Fraa w czytelni (6) - "Księga Strachu"

Ostatnio Fraa nabyła drogą kupna zbiór opowiadań grozy „Wielka Księga Horroru”. Trzeba przyznać, że rzeczywiście: podając kasjerce 50 zł Fraa odczuwała niebywale silny lęk. Lęk, że kolejny raz wywaliła pieniądze w błoto. A to wszystko przez bardzo przykre doświadczenie związane z „Księgą Strachu”.
Czym była „Księga Strachu”? Dwutomowym zbiorem opowiadań grozy, oczywiście.
ksiega strachuksiega strachu 2Tytuł: „Księga Strachu”
Język oryginału: polski
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2007
Wydawca: Runa

Na okładce można przeczytać:
Księga strachu to raport z pola bitwy, z miejsc, w których kryją się bestie. Wilkołaki, wróżki, wampiry, diabły, płanetnicy – a także ludzie.”
A więc nic spektakularnie oryginalnego, ale zapowiadała się solidna dawka bardzo zróżnicowanego horroru. W sam raz na długie, zimowe wieczory.
No to Fraa sięgnęła po tę pozycję.
Trzeba przyznać, że w istocie czytelnik dostaje zbiór bardzo zróżnicowanych tekstów. Dla jednych będzie to oczywiście plusem, bo jest urozmaicenie, ale Fraa ma odmienne zdanie. Większość czytelników ma gust jakoś tam – mniej lub bardziej konkretnie – ukierunkowany. Jeśli sięga się po książkę, to dysponując wiedzą na temat autora, kierując się wskazówkami zawartymi w notce wydawcy można sobie dookreślić, czy na pewno chce się po tę właśnie lekturę w ogóle sięgać. Tymczasem „Księga Strachu” funduje mieszankę, w przypadku której czytelnik zmuszony jest kupować kota w worku. Albo wręcz kupować coś, o czym wie, że spodoba mu się tylko połowa. Bo na przykład szaleje za Orbitowskim, ale nie cierpi stylu Ćwieka (to tylko przykład!). Tymczasem zapłacić musi przecież i za możliwość przeczytania tekstu Orbitowskiego, i za niejako „przymus” przeczytania tekstu Ćwieka. To niezbyt zachęcające. Fraa uznała, że taki zbiór jest ewentualnie przydatny dla kogoś, kto na przykład do tej pory czytał jedynie książki kucharskie albo instrukcję obsługi wideo i rzeczywiście totalnie, ale to totalnie nie potrafi powiedzieć, co go kręci: ani czy woli opowieści związane z ludowymi przesądami, czy coś w klimatach bardziej futurystycznych, czy woli narrację pierwszo- czy trzecioosobową, czy ma być z humorem czy bez – i tak dalej. Fraa musi przyznać, że nie zna ludzi, którzy aż tak nie wiedzą czego chcą. Tego typu świadomość wykształca się chyba stopniowo już od poziomu pierwszych czytanek w podstawówce, no ale niech będzie. Są na tym świecie ludzie, o których się filozofom nie śniło.
Tyle więc jeśli chodzi o samą ideę tego typu antologii. Teraz należałoby przejść konkretnie do tekstów.
W sumie, w obu tomach, czytelnik dostaje dwadzieścia cztery opowiadania.
W skład tomu pierwszego wchodzą:

  • Ewa Białołęcka – „Drzwi do...”

  • Jakub Ćwiek – „Krew na ich rękach”

  • Maciej Guzek – „Adwent”

  • Aleksandra Janusz – „Ciasteczko dla Lorelei”

  • Witold Jabłoński – „Bracia Strachy”

  • Mariusz Kaszyński – „Przerwana lekcja”

  • Kazimierz Kyrcz jr, Łukasz Radecki – „Pan”

  • Dariusz Łowczynowski – „Kto sieje wiatr”

  • Łukasz Orbitowski – „Strzeż się gwiazd, w dymie się kryj”

  • Jacek Piekara – „Mój przyjaciel Kaligula”

  • Krzysztof Piskorski – „Złamani”

  • Iwona Surmik – „Szkic w czerni i szkarłacie”
W tomie drugim czytelnik znajdzie:

  • Anna Brzezińska – „Ulica”

  • Eugeniusz Dębski – „A szczyt, normalnie, rozpieprzony!”

  • Anna Kańtoch – „Cmentarzysko potworów”

  • Mariusz Kaszyński – „Przebudzenie”

  • Krzysztof Kochański – „Sto dziewięćdziesiąt zapałek”

  • Jacek Komuda – „Nie trać waszmość głowy!”

  • Kazimierz Kyrcz jr, Łukasz Śmigiel – „Bagaż doświadczeń”

  • Wojciech Orliński – „Diabeł warszawski”

  • Magda Parus – „Bestie”

  • Michał Studniarek – „Całkiem inny świat”

  • Izabela Szolc – „Cudzoziemki”

  • Wit Szostak – „Miasto grobów. Uwertura”
Część nazwisk nawet zachęcająca, ale Fraa ma jeden, podstawowy zarzut do opowiadań: niemal wszystkie wyglądają jak napisane na kolanie, żeby było czym wypchać dwutomową antologię, gdzie każdy tom ma blisko pięćset stron. Bo ani jakichś świetnych pomysłów tam nie ma, ani porywającego stylu, który by sprawił, że teksty zapadną w pamięć.
Jest parę chlubnych wyjątków – Fraa naprawdę dobrze wspomina „Ulicę” Brzezińskiej, „Strzeż się gwiazd, w dymie się kryj” Orbitowskiego oraz „Nie trać waszmość głowy” Komudy. Naprawdę liczyła na „Mój przyjaciel Kaligula” Piekary, ale niestety, to opowiadanie nieco rozczarowało. Niby fajna otoczka historyczna, niby postać przecież ciekawa, ale jednak zabrakło detali, czegoś, czym można by się delektować. Przez ten króciutki tekścik Fraa się po prostu prześlizgnęła i nawet nie zdążyła wczuć się w tę antyczną atmosferę.
Z kolei inne opowiadania wywołały odczucia jak najbardziej negatywne odczucia, jak na przykład „Bracia Strachy” Jabłońskiego – wyjątkowo mało wyszukana aluzja do niedawnej sytuacji politycznej, o rządzących miastem braciach bliźniakach. Może to po prostu Fraa ma już przesyt wciskaniem wszędzie tego tematu i to dlatego jej to nie śmieszy, a może rzeczywiście było toto mało wyszukane. Trudno powiedzieć.
Niby sympatyczne było opowiadanie otwierające antologię, czyli „Drzwi do...”, ale znów: czegoś zabrakło. Tak naprawdę były drzwi, był lokator mieszkania, drzwi wciągały... i tyle. Nic z tego nie wynikło, nie było żadnego zwrotu akcji, żadnego napięcia, ot, po prostu wszystko się spokojnie i przewidywalnie turlało do jakiegoś tam smętnego zakończenia.
I taka właśnie jest większość opowiadań: są „jakieś tam takie”. Nie ma w nich czegoś, co jakoś mocniej trzasnęłoby czytelnika w mózgownicę.
Fraa była bardzo, bardzo rozczarowana tą dwutomową antologią. Na szczęście nie kupowała jej za własne pieniądze, a tylko wypożyczyła. I stąd też wynikał strach towarzyszący nabywaniu „Wielkiej Księgi Horroru” (nota bene dużo mniejszej od „Księgi Strachu”, co zresztą należy liczyć na plus, bo knigę 16 x 24 cm jednak trochę niewygodnie się czyta, praktycznie odpada możliwość lektury w tramwaju czy innym nie do końca sprzyjającym miejscu, że już Fraa nie wspomni o dyskomforcie dźwigania takiej cegłówki w torebce).


"Dyktuję pismo, które nie przejdzie do historii. Kaligula zapewne je podrze lub ciśnie w ogień. Treść przetrwa jednak w pamięci cesarza. Wykpiwam jego brak gustu i talentu, drwię z łagodności, która każe mu oszczędzać senatorów, opowiadam o tym, iż nienawidzą go wszyscy, nawet ci, których obdarzył łaskami. Przytaczam kilka powtarzanych przez niewolników historyjek dotyczących nie tylko witalności cesarza, ale również wielkości jego przyrodzenia."
[Jacek Piekara - "Mój przyjaciel Kaligula"]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...