środa, 24 listopada 2010

Granie na Fraakranie (11) - Titan Quest


Titan Quest w Extra Klasyce
Fraa tak naprawdę w ogóle nie ma serca do gier komputerowych. Najczęściej zaczyna je i nie kończy, bo albo klimat nie odpowiada, albo nudzi się samotne granie, albo wszystko jest miodnie, ale na przeszkodzie staje technika (grę co i rusz wywala, są problemy z instalacją, błędy etc.). Jednak zapowiada się, że kawiarka trafiła na grę, którą skończy. Z trzech powodów: nie pojawiły się jeszcze żadne kłopoty natury sprzętowej, gra ma wygodny i bezproblemowy tryb kooperacji, a klimatami wpasowuje się idealnie w kawiarcze zainteresowania.
Z tego miejsca Fraa po raz kolejny musi podziękować Ulvowi, który podsunął ten tytuł. Zaiste, wygląda na to, że był to strzał w dyszkę. To znaczy KotOR II też był w dyszkę, gdyby tylko się nie wyłączał w najmniej odpowiednich momentach, że Fraa z tej nerwicy już co dwa kroki zapisywała...
Mowa o grze z 2006 roku – Titan Quest. W skrócie: jest to PC-towy hack'n'slash w klimatach antycznych. Oto więc ludzie stracili kontakt z bogami, a uwięzieni przez tych ostatnich tytani uciekli z więzienia (tu nie należy wnikać, co tak naprawdę jest rozumiane jako tytani; w intrze pojawia się Gorgona, więc najpewniej chodzi po prostu o potwory i tyle) – zadaniem herosa będzie więc przywrócenie ładu i porządku. Nietrudno się domyślić, że gracz dokona tego metodą siekania wszystkiego, co się rusza i na drzewo nie ucieka. Jeśli ewentualnie coś by uciekło, na pewno znalazłby się sposób na zrąbanie drzewa.

Kawiarka nie raz już mówiła, że jeśli chodzi o bezmyślne siekanie czy strzelanie do każdego piksela na ekranie, średnio ją to bawi. Szybko pojawia się monotonia, a wraz z nią – nuda. Titan Quest jest wolny od tych problemów. Częściowo to zasługa prostego i przyjaznego trybu kooperacji – bez większego problemu udało się odpalić grę wieloosobową i Fraa nie musi siekać sama (*macha do Ulva*). Co wcale nie jest takie oczywiste, bo skądinąd kawiarka pamięta, że multiplayer na przykład w Baldur's Gate stwarzał pewne kłopoty i uruchomienie go wcale nie należało do prostych zadań.
Drugi powód, dla którego Titan Quest jest takie fajne, to wspomniane wcześniej klimaty antyczne.
Fraa nie ukrywa, że ratowanie Aten obleganych przez satyrów sprawia jej dużo więcej frajdy, aniżeli siekanie ciągle tych samych chowańców, demonów czy czego tam jeszcze, identycznych w całej masie gier fantasy. Dlatego też do Titan Quest Fraa podchodzi dużo bardziej entuzjastycznie, niż na przykład do Diablo, choć w gruncie rzeczy rozchodzi się o to samo: o zabijanie.
(źródło)
A klimat utrzymany jest całkiem fajnie, temu nie można zaprzeczyć.
Graczowi przyjdzie zwiedzić rzeczywiste miejsca, takie jak Delfy, Ateny, Spartę i wiele innych. Jest nawet Akropol i labirynt pod pałacem w Knossos. Lokacje, same w sobie starannie zrobione, są oczywiście przyozdobione rzeźbami – tutaj Fraa ma mieszane uczucia. Bo z jednej strony widać znów dbałość o realia: na Akropolu gracz znajdzie posąg Ateny Parthenos dłuta Fidiasza, wyglądający naprawdę sensownie: bogini w złotej szacie (dzieło Fidiasza było chryzelefantynowe) jedną ręką wspiera się na tarczy, w drugiej zaś ma Nike. Nawet ogólny kształt hełmu został zachowany.
W Knossos z kolei pałac został ozdobiony posągami kobiet z wężami – a więc dokładnie tego, co istotnie jest znane jako „bogini z wężami”. Oddane są w grze świetnie, łącznie z wielowarstwową spódnicą. Nie wiedzieć czemu jednak, tym akurat rzeźbom w Titan Quest zasłonięto piersi, które prawdziwe posągi miały odkryte. To znaczy Fraa by to doskonale rozumiała, w końcu to gra dozwolona od lat dwunastu, więc gołym cycem nie będzie nikt świecił, ale dziwi to w porównaniu z innymi rzeźbami spotykanymi w grze (przynajmniej w greckiej części), gdzie pełno jest zupełnie nagich kobiet. Co, swoją drogą, jest stosunkowo komiczne, bo akurat Grecy nie mieli za wiele takich posągów – ot, przewinęła się czasem jakaś Afrodyta, zresztą stosunkowo późno, jak już antyczni mieli za sobą fazę stylu mokrych szat, ale nie było tak, że marmurowa goła babka stała na każdym zakręcie. Tutaj więc wdarła się główna bzdura, jeśli chodzi o klimat.
Fraa do końca nie wie, jak się sprawy mają w Egipcie i dalej, bo dopiero zamknęła etap Grecji i zaczęła buszować po Egipcie, więc trudno jej powiedzieć, na ile tam są zachowane realia historyczne.

Ponadto trochę burzy nastrój fakt, że potwory są bardzo zdewaluowane. Człowiek najpierw z rozmaitych mądrych tekstów uczy się, że były trzy Gorgony, jeden Minotaur i jeden Orthos, po czym w grze dostaje całe stada orthosów, jeszcze więcej gorgon, że Fraa nie wspomni o labiryncie naszpikowanym minotaurami, co najmniej jakby Pazyfae miała stosunek z bykiem częściej niż okres.
Tym niemniej na przykład takie gorgony mają rzeczywiście trzy szefowe: Meduzę, Steno i Euryale. Już nie ma co wnikać, że te dwie ostatnie były nieśmiertelne. W końcu gracz jest herosem, nie z takimi stworami się walczyło, prawda?
Orthos, którego miał zabić Herakles w drodze po woły Geriona, objawia się jako spotykane co jakiś czas dwugłowe psy.
Fraa jednak w pełni rozumie, że ze wszystkimi szczegółami oddać mitologii greckiej w takiej grze by się nie dało, zresztą pewnie nie miałoby to sensu, chyba że założyć, że grać mieliby w to jedynie mitologiczni zboczeńcy.

Urokliwym elementem są spotykane pojedyncze postacie, nie tylko potwory – gracz będzie miał do czynienia z samym Leonidasem, Nessosem, Diomedesem, Autolikosem, Admetem, Chironem i innymi postaciami – z których część ma w grze rolę bardzo zbliżoną do tej znanej z mitologii. Leonidas więc jest, a jakże, królem Sparty, Nessos to zły centaur, Chiron – dobry etc. Zresztą, jest nawet Wyrocznia Delficka, która mówi wierszem. Może nie heksametrem, ale zawsze coś. Inni mają właściwie wspólne z mitami tylko imię, jak Diomedes (w mitach – właściciel klaczy, które miał skraść Herakles) czy Admet (skądinąd bohater tragedii Eurypidesa Alkestis).

(źródło)
Jeśli chodzi o grafikę, gra przedstawia się naprawdę miodnie. Nie ma zresztą czemu się dziwić, w końcu to produkt z 2006 roku, a więc nie taki znów stary. Przechodzenie przez kołyszące się łany zboża albo przez bagna czy plaże daje okazję do podziwiania grafiki zapewne jeszcze nie fotorealistycznej, ale bez porównania lepszej, niż w opisywanym niegdyś KotOR-ze. No i nie można zapominać o spolszczeniu, do którego Fraa naprawdę nie może się przyczepić (wersja, chwała bogom, z napisami).

Największym minusem Titan Quest jest fakt, że nie można obracać kamery. Można ją nieco zbliżać i oddalać, co oczywiście jest bardzo fajne, ale nie można obrócić, w związku z czym Fraa ciągle cierpi podczas gry na syndrom „Jakie ładne! Jak to obejrzeć w całości...?” – a w całości obejrzeć się nie da, bo kamera nie sięga. A często aż się prosi, żeby spojrzeć z innej strony na jakąś świątynię czy wioskę, bo wyglądają nader kusząco – gracz, niestety, musi obejść się smakiem i widokiem kilku filarów na samej krawędzi. To smutne.
No i już zastrzeżenie czysto z perspektywy konkretnego gracza – Fraa w tej chwili ma postać na dwudziestym poziomie i musi stwierdzić, że do tego czasu bardzo niewiele sprzętów znalazła dla casterów – wszystkie znalezione rzeczy przeznaczone były raczej dla wojaków: z siłą, zdrowiem, obroną i tego typu bonusami.
No i jednak brakuje jakiegoś urozmaicenia w wyglądzie sprzętów – gracz przyzwyczajony do ekwipunku z WoW-a nagle zaczyna cierpieć na „Ueeee, tu wszystko wygląda tak samo!”. W ogóle kreator postaci byłby mile widziany, ale to już takie zboczenie kawiarki – ona uwielbia kreatory postaci. Tymczasem tutaj można zmienić jedynie początkowy kolor tuniki. Za to więcej poszaleć gracz może przy rozwijaniu umiejętności postaci, jako że ten system jest akurat dość rozbudowany.

Fraa myśli, że Titan Quest jest naprawdę dobrą grą. Powinna sprawić frajdę zarówno miłośnikom tradycyjnej siekaniny hack'n'slash, jak i różnym fanatykom grecko-mitologicznym. Nie tylko greckim, oczywiście, jako że graczowi przyjdzie odwiedzić i inne krainy, o czym Fraa już wspominała.


Obniżając więc za niemożność obrócenia kamery i brak kreatora postaci, jak również sporą powtarzalność potworów (kilka typów, które ciągną się jak Grecja długa i szeroka), na chwilę obecną okrągłe, brzuchate:


8/10.


6 komentarzy:

  1. Ale ale! W Wowie masz też całą masę takich samych sprzętow na przestrzeni dziesiątków leveli, a dopiero na epikach śmigasz z małymi wulkanami na ramionach, rekinem na głowie i trójzębem w ręku. Waćpanna zapomniałaś jak levelowanie wygląda ;) A w Titanie trzeba mieć po prostu szczęście do dropa, ot mój Wędrowiec z łopatkami na rękach i kosturem w - za przeproszeniem - ptaka ^^ Acz faktycznie casterzy mają przekichane :/ Tankowe pierdzionki, wojackie pancerzyki lecą jak gruszki :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie mówię zaraz o jeleniach pląsających dookoła wulkanów na ramionach. :) Nawet te niskie sprzęty nie wyglądają może zbyt imponująco, ale są różne. Choćby zestaw końcowych nagród z Ghostlandu. Albo wszelakie nagrody z instancji: maczeta ze starego Shadowfang Keep, szata Arugala, maczeta z Ragefire Chasm, czerwona sukienka z tego ostatniego... Nie zapomniałam, jak wygląda levelowanie, bo postaci na niskich poziomach mam chyba z dwadzieścia rozsianych po serwerach. :P

    Btw., dzisiaj WoW czy Titan? ^^ *przypomina sobie nieumarłego zbierającego zwłoki* No dobrze, WoW. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zwłoki zwłokami, ale mój nagrobek mnie rozczulił :D A zestaw końcowych nagród z Ghostlandu to ino laska (maga acz bez gałki) i ta kosa wyglądają krieg, reszta jest zwyczajna ;) A i zwróć uwagę że to są przedmioty z kategorii "rare" znaczy niebieskie. W Titanie odpowiadają im zdaje się zielone, albo też niebieskie (i dunno!) ino w Wowie o nie łatwiej, bo w instancjach masz pewny drop, a w Titanie musisz siekać te moby na potęgę i mieć nadzieję;|

    Tak czytam co napisałem i jeszcze 2 lata temu nic bym z tego nie zrozumiał, no ale...
    DPS/TANK/HEALER LFP for AN/UP/UK/VH/ToC HC REP FARM GS over 5.6k!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nic z tego nie rozumiem, Ulv XD Ale ja jestem ciemna.

    Nie lubię antyku, Grecji i takich tam, no po prostu, ale zastanawiam się, czy prezentu sobie jednak nie zrobić, zwłaszcza, że wyszło w Klasyce, więc fortuny nie kosztuje. Bo przecież stylistyka to tylko stylistyka, kichać na facetów w kieckach ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znaczy wiesz... Jak nie lubisz antyku, to zostaje Ci w tej grze tak naprawdę prosta siekanina, nie wiem czy Ci się nie znudzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kruff, nic czego nie dałoby się nauczyć :D Tylko najpierw WoW ^^

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...