Autor: Teresa i Ryszard Kiersnowscy
Tytuł: Życie codzienne na
Pomorzu Wczesnośredniowiecznym
Miejsce
i rok wydania:
Warszawa 1970
Wydawca: Państwowy Instytut
Wydawniczy
Rzadko
kiedy piszę tutaj o książkach popularnonaukowych, ale jednak czasem zdarza mi
się zrobić wyjątek – i tym razem też mam taki zamiar. Książka, która ostatnimi
czasy wpadła w moje ręce, nie jest może ani nowa, ani nie wyczerpuje tematu,
niemniej widzę bardzo solidne powody, dla których warto do niej sięgnąć.
Oczywiście,
zakładając, że w ogóle z jakiegokolwiek względu interesuje nas życie
nadbałtyckich Słowian.
Nie
ukrywam, że - jakkolwiek ogólnie lubię serię "Życie codzienne" - miałam pewne obawy, zabierając się za lekturę. Książka, jakby nie
patrzeć, ma swoje lata, a badania idą naprzód. Istniała spora szansa, że wiedza
zaprezentowana przez państwo Kiersnowskich będzie mocno nieaktualna.
Okazało
się, że wbrew pozorom nie jest tak źle: głównie dlatego, że o Słowianach nie
było wiele wiadomo w latach siedemdziesiątych i, prawdę mówiąc, niewiele o nich
wiadomo obecnie. Może gdyby autorzy mocniej wdawali się w szczegóły i omawiali
konkretne odkrycia archeologiczne, całość rzeczywiście mogłaby się
zdezaktualizować, ale Życie codzienne... to opracowanie raczej ślizgające
się po temacie, dość ogólnikowe.
To
zresztą można traktować jako walor książki i jej wadę zarazem. No bo dobrze,
przyznaję, że po jej przeczytaniu moja wiedza o życiu dawnych Pomorzan nie
zrobiła się nagle nie wiadomo jak obszerna. Specjalista od słowiańszczyzny być może nie znalazłby tu niczego ciekawego. Ale szczerze? Przynajmniej jest w
ogóle jakaś ta moja wiedza. Dla nie-eksperta w zupełności satysfakcjonująca. Bo bez większego
trudu mogłam tę książkę przeczytać od deski do deski i myślę, że zapamiętałam
naprawdę sporą jej część, co byłoby znacznie utrudnione, gdybym zmagała się z
fachową cegłówką, w której więcej jest przypisów niż właściwej treści.
Autorzy
omówili pokrótce poszczególne aspekty życia wczesnośredniowiecznych Pomorzan –
od warunków naturalnych panujących na tych terenach w wiekach X–XII, przez organizację
grodów i miast, oczywiście codzienne obowiązki, krótką charakterystykę
pomorskiej garderoby czy kulinariów, a kończąc na zagadnieniach wojskowych, no
i oczywiście religijnych. Poruszone zagadnienia są ładnie osadzone w czasie i w
kontekście zarówno kontaktów (mniej i bardziej pokojowych) z innymi ludami z
basenu Morza Bałtyckiego, jak i z chrześcijańskimi książętami w rodzącym się na
południu państwie polskim.
Swoją
drogą, państwo Kiersnowscy są dość surowi dla chrześcijan i zalążków władzy
centralnej, niejednokrotnie wskazując na sytuacje, w których oto w pomorskim
grodzie zaczyna obowiązywać prawo takiego a takiego księcia, dzięki czemu
mieszkańcy grodu nadal wykonywali te same prace co wcześniej, tylko cały dochód
szedł do jakiegoś jaśniepana, który nawet nie rezydował na Pomorzu. Dawało się w tym wyczuć jakąś delikatną niechęć Autorów, jednakże nie było to nachalne ani nie przesłaniało merytorycznej wartości Życia codziennego...
Jednocześnie
książka nie próbuje udawać, że wie więcej niż można by się spodziewać. Nie raz
pojawia się zastrzeżenie, że dane informacje to raczej tylko domysły w oparciu
o to, co wiadomo o innych ludach bliskich kulturowo Pomorzanom.
Życie
codzienne…
jest świetnym tytułem czy to na początek przygody z północną słowiańszczyzną,
czy to dla ogólnego poszerzenia horyzontów. To bardzo przystępnie napisana
lektura, wciągająca i zawierająca – mimo całej swojej skrótowości – szereg
informacji, którymi zazwyczaj się nie dysponuje, albo które wyleciały z głowy,
nawet jeśli człowiek w dzieciństwie prześlizgnął się po tym w szkole. A jeśli
kogoś temat mocniej zainteresuje, wtedy już można zabrać się za obszerniejsze i
bardziej szczegółowe opracowania. Moim zdaniem takie książki są bardzo
potrzebne właśnie dla popularyzowania nauki: zwięzłe, ciekawe i niegłupie.
Jeśli miałabym na coś rzeczywiście narzekać, to brak map. Bardzo bym chciała
mapę ówczesnego Pomorza z zaznaczonym, kto skąd i kiedy.
Ostatni
bogowie słowiańscy padli pod siekierami Duńczyków na Rugii w 1168 r., ale nikt
nie wie, ilu ich pozostało jeszcze w lasach, na bagnach i w domostwach
pomorskich. Stuletni okres wojen z Polską i z Danią był w każdym razie także
okresem walki Pomorzan o ich wiarę, nie tak zresztą twardej i krwawej, jak
walka o wolność, władzę i dobytek.
Nocia! I to w czasie NaNoWriMo!!
OdpowiedzUsuńKomć! I to w czasie Outer Worlds! :D
UsuńW czasie pracy, ciiiii :D
Usuń