wtorek, 17 września 2019

Ścieżki wyobraźni: "Rozstaje"


Autor: praca zbiorowa
Tytuł: Rozstaje
Miejsce i rok wydania: Katowice 2019
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki

Śląski Klub Fantastyki jest jednym z prężniej działających klubów fantastyki, jakie znam. W szczególności mam tu na myśli sekcję literacką, z którą zdarzyło mi się mieć do czynienia i której totalnie zazdroszczę Katowicom i okolicy (i oficjalnie wyrażam focha, że na północy czegoś takiego nie ma). Kolejną antologią Logrus udowadnia, że jest czego zazdrościć.
Właściwie głupia sprawa, ale jestem w stanie wyłuskać z siebie stosunkowo niewiele czepów odnośnie do zamieszczonych w tym zbiorku tekstów. To znaczy najpoważniejsze zastrzeżenie mam chyba wobec samego układu książki: jeśli jest coś, co naprawdę przypadło mi do gustu w zbiorze Hardej Hordy, to kolejność elementów – najpierw opowiadanie, potem notka biograficzna o autorce. I tutaj bardzo chętnie widziałabym to samo, niestety jednak zapadła inna decyzja i informacje o autorach dostajemy przed opowiadaniami. Całkiem szczerze: omijałam te notki, bo nie chciałam czytać opowiadań przez ich pryzmat i przedwcześnie się ustosunkowywać. A później, cóż, nie chciało mi się do nich wracać, choć wiem, że takie skonfrontowanie utworu z twórcą potrafi być całkiem ciekawe. Ot, taki hint na kolejny tom: najpierw opowiadanie, potem notka o autorze.

A same teksty?
Kurde, sama jestem zaskoczona, jak są fajne. I nie mówię tu o takiej zwykłej fajności, że interesujący wątek czy udany bohater. To są opowiadania profesjonalnych, doświadczonych i dojrzałych twórców – przynajmniej takie sprawiają wrażenie (mało wiem o doświadczeniu twórców, bo – jak wspominałam – nie czytałam notek biograficznych, a nazwiska kojarzę tylko nieliczne). Dostajemy ciekawe, oryginalne pomysły, sprawną narrację, przyjemne tempo, no i bardzo szeroki wachlarz interpretacji tematu przewodniego antologii, czyli tytułowych rozstajów.
Choć, przyznaję, wydaje mi się, że akurat ten temat jest dość łatwy. W takim sensie, że tak naprawdę bardzo szeroki, bo wszak rozstaje to podejmowanie decyzji, czyli jakiś konflikt, a na mniej lub bardziej dosłownie pojętym konflikcie opiera się gro twórczości w ogóle. Bez konfliktu trudno o opowieść.
Ale to tak naprawdę żaden zarzut, raczej spostrzeżenie. Bo nawet pozornie łatwy (bo szeroki) temat można ująć w sposób udany i ciekawy, a można zmarnować szansę.

Opowiadań jest na tyle mało, że nawet mogę pokusić się o parę zdań na temat każdego z nich.

Na pierwszy ogień więc czytelnik dostaje W taniej służbie Jej Królewskiej Mości Krystyny Chodorowskiej. I przyznaję, że nie jest to najlepsze otwarcie. Opowiadanie wydaje się dość nijakie: mamy raczej generyczny świat fantasy z magami i uciekającymi księżniczkami, magowie oczywiście niczym rycerze Jedi zmuszeni są do celibatu, a z tego wynika – a jakże – problem. Nie jest źle, ale też nie za dobrze. Sytuację jako-tako ratował Mikash, który okazał się szczególnie udanym bohaterem, choć może i epizodycznym.
Zaraz potem jednak mamy Wybór Anny Małgorzaty Binkowskiej i tu już sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Wykreowany przez autorkę świat jest interesujący – nawet jeśli konfrontacja „naturalności” i zachłyśnięcia się zaawansowaną technologią ociera się o dość wyświechtany morał, to całość została bardzo zgrabnie i ciekawie ugryziona, a Annie bardzo łatwo jest kibicować, bo to po prostu sympatyczna dziewczyna.
Trzecie opowiadanie, Teru Czerwona Pięść Alicji Tempłowicz, momentalnie dołączyło do grona moich ulubionych – a raczej z przytupem w ogóle otworzyło tę pulę. To znaczy trochę się tego spodziewałam, bo nigdy nie ukrywałam, że ogromnie lubię twórczość tej autorki: zarówno jeśli chodzi o styl jak i o to, co siedzi w jej głowie. Tutaj dostajemy zgrabną historię miłosną w rodzaju takich, które lubię najbardziej, czyli tak bardzo realistycznych, z całym dobrodziejstwem inwentarza: niezręcznością, lękami i niewypowiedzianymi słowami. Przywodzi mi to na myśl wątki romantyczne u Pratchetta i to jest bardzo dobre skojarzenie. Dodatkowo tekst jest głęboko zanurzony w mitach – zarówno tych bardziej znanych greckich, jak i może nieco mniej popularnych (wydaje mi się, że indiańskich, ale przyznaję, że trochę strzelam, skąd Alicja Tempłowicz zaczerpnęła inspirację). Tekst jest bardzo emocjonalny, bywa wzruszający, a zakończenie w gruncie rzeczy mnie zaskoczyło.
Myślałam sobie nawet, że no ładnie, po czymś takim to kolejne teksty w antologii będą miały twardy orzech do zgryzienia – ale muszę przyznać, że poszło łatwiej niż się spodziewałam. Nie chodzi o to, że nagle okazało się, że Teru… jednak wcale nie jest taka dobra. Po prostu kolejne opowiadania były na tyle odmienne, że mój mózg nawet nie próbował ich porównywać i bez większego problemu mogłam je czytać.
A kolejnym opowiadaniem są Mieszkańcy Olgi Niziołek – przez moment myślałam, że zastosowany w narracji czas teraźniejszy będzie mnie irytował, ale okazało się, że świetnie się wpasował w tę formułę. Dawno nie czytałam niczego z realizmu magicznego, a tymczasem antologia serwuje nam bardzo fajny kąsek właśnie z tego gatunku. Jest zgrabnie ujęte rozstaje, jest też opowieść, którą trudno streścić, bo nie o to tu chodzi, ale która każe płynąć wraz z nią.
Piąte w kolejności jest Splątanie Marty Potockiej – no dobrze, może to mnie aż tak nie porwało. Doceniam pomysł sięgnięcia po fizykę kwantową, nie wątpię w świetny risercz, całość jest też napisana bardzo sprawnie – po prostu trudno było mi się zaangażować w tę opowieść emocjonalnie. Całość odebrałam raczej jako zabawę koncepcją, do której trzeba było dokręcić jakąś historyjkę.
Coś zupełnie innego zaserwował Michał Niedźwiedzki w Morderstwie nad Saharą: oto bowiem mamy tekst przywodzący na myśl klasykę kryminału, tylko zamiast Orient Expressu jest sterowiec sunący ponad kontynentem afrykańskim i tajemnicze choroby. Jest klimat, są ciekawi bohaterowie, no i przemyślana, interesująco poprowadzona intryga – czegóż chcieć więcej? W dodatku naprawdę spodobało mi się podsumowanie, dlaczego jeden z bohaterów na rozstaju podjął taką decyzję a nie inną. Niby proste, ale jakoś tak daje do myślenia.
Agnieszka Żak w Długo wyczekiwanej samotności odmalowuje świat zgoła inny niż Małgorzata Binkowska w Wyborze Anny, choć trudno mi tych dwóch tekstów jednak trochę nie porównywać. Oto bowiem znów jest przyszłość, znów konflikt natury i technologii. Z tą różnicą, że – w każdym razie takie odniosłam wrażenie – nieco inaczej rozkładają się sympatie. Przynajmniej ja odebrałam całość dość optymistycznie, choć bohaterkom nie dzieje się zbyt dobrze i być może po prostu nie zrozumiałam tekstu.
Kąt załamania Jesiona Kowala znów skręca w stronę kryminału – tym razem z domieszką czegoś, co początkowo można opacznie postrzegać jako magię, choć w tym opowiadaniu nie wszystko jest takie, jak się wydaje. Pointa mnie zaskoczyła, a jeśli już muszę malkontencić, to może została pod sam koniec trochę zbyt łopatą wyłożona, niwelując całe, tak zgrabnie nabudowane napięcie.
Zaskoczyła mnie Marta Magdalena Lasik – dotąd miałam pewien problem z jej twórczością: technicznie świetne opowiadania, bez wątpienia super zriserczowane i oparte zawsze na fantastycznych, oryginalnych pomysłach, mimo wszystko jakoś no… nudziły mnie. Tymczasem Bajki do opowiedzenia są naprawdę super. Trochę kojarzą mi się z Równymi bogom Asimova, trochę zaś współtworzą – obok Wyboru Anny i Długo wyczekiwanej samotności – tryptyk sci-fi o możliwej drodze, którą podąży ludzkość; o tym, jak się w tym ponowoczesnym świecie odnajdzie człowiek i jak wykorzysta dostępną mu technologię. To dojrzałe, fascynujące opowiadanie, które zdecydowanie jest na podium razem z Teru… i Morderstwem…, choć oczywiście każde znalazło się tam w zupełnie innej kategorii.
Antologię zamyka Wiara Anny Hrycyszyn – przyznam, że byłam zaskoczona tym tekstem, bo autorka przyzwyczaiła mnie do czegoś innego. Element fantastyczny jest bardzo subtelny, czytelnik dostaje za to wyważoną i stonowaną opowieść o… cóż, o wierze właśnie. Nie jest to do końca mój konik, ale religijne dylematy Anna Hrycyszyn bez wątpienia ubrała w ładne i przemyślane słowa, które niejednego mogą skłonić do refleksji.

Rozstaje to zdecydowanie świetna pozycja, z którą warto się zapoznać. Dostajemy ogrom pomysłów, a w zasadzie wszystkie świetnie zrealizowane. Na tle ostatnich antologii, które czytywałam, to jest zbiór nieomal wybitny. Myślę, że zdecydowanie warto śledzić dalsze pisarskie dokonania autorów z Logrusa. Nie dlatego, że dużo piszą o tym, kim są i jak się poznali (bo nie piszą) – ale dlatego, że prezentują swoimi tekstami jakość, której nikt by się nie powstydził.



– Znasz opowieści o motylach? – spytała w końcu przyciszonym głosem, bo wcześniej wędrowna śpiewaczka przyznała się, że poszukuje nowych historii, które mogłaby podać dalej.
– Znam – odpowiedziała dziewczyna. – Znam opowieści o krainie, do której trafiają zmarli i w której dostają skrzydła. I wiem, jak do niej trafić.
Teru poderwała głowę, nagle cała napięta i skupiona.
– Mów – niemal zażądała.

2 komentarze:

  1. Uwaga techniczna do fragmentu:
    "magowie oczywiście niczym rycerze Jedi zmuszeni są do celibatu, a z tego wynika – a jakże – problem."

    Nie magowie, tylko wszyscy wykładowcy (magiem jest jeden). I trudno wyczuć, skąd się wzięło pogardliwe "a jakże" - gdyby okazało się, że królowa ma bękarta z kimś, kto nie był zmuszany do celibatu, problem byłby dokładnie taki sam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz: w żadnym razie nie określiłabym "a jakże" pogardliwym. Wyrażam tym sformułowaniem to, że organizacja z przymusowym celibatem i skandal na tle erotycznym to dość sprany motyw. Sprany motyw nie oznacza, że nim gardzę. Zdecydowanie za mocne słowo.

      Dwa: fakt, z magami się rozpędziłam - placówka nie była do końca magiczna. Mój błąd, bo często takie akademie zrzeszają właśnie magów. Dzięki za zwrócenie uwagi. :)

      Trzy: myślę, że problem byłby inny przynajmniej dla jednego z uczestników seks-afery, który niekoniecznie musiałby otrzeć się o wygnanie i insze nieprzyjemności. Ale to oczywiście gdybanie, bo jak to by się potoczyło, wie jedynie Autorka.

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...