piątek, 24 czerwca 2011

ZaFraapowana filmami (50) - "Ksiądz"


Ksiądz - plakat

Z filmami, które obracają się wokół interesujących mnie gatunków, ostatnio nie jest zbyt dobrze. Odgrzewa się stare klasyki – Conan, Łowca androidów, Pamięć absolutna, Batman, Prawdziwe męstwo, ewentualnie kręci kontynuacje tych produkcji, które co prawda są nowe, ale na pewno dadzą zarobić (Piraci z Karaibów czy Straszny film). Oczywiście jakość tych produkcji jest bardzo zróżnicowana, ba! niektóre filmy wypadają naprawdę nieźle, nawet w zestawieniu z pierwowzorami/poprzednimi częściami. Nie zmienia to faktu, że ostatnio mam dużą trudność ze znalezieniem nowego, oryginalnego filmu z kręgu fantastyki, że o westernie nie wspomnę, bo w westernie ta dolegliwość trwa już od dawna.
Pewnym ratunkiem są filmy na podstawie innych tekstów kultury: gier, książek, komiksów. Większość produkcji opartych na grach jest żenująca, książki ekranizowano od zawsze, no i komiksy… Oczywiście: Batman, Superman, Spiderman, a nawet X-Men to produkcje mające już swoje lata. Mam jednak wrażenie, że w końcu zaczęto sięgać do czegoś spoza stajni Marvelowskich superherosów. Powstaje adaptacja filmowa Kaznodziei. Mieliśmy 300. Mamy i Księdza.

Ksiądz (oryg.: Priest) to produkcja w reżyserii Scotta Stewarta, która premierę miała w maju tego roku. Film powstał na podstawie manhwy Min-Woo Hyunga pod tym samym tytułem. Nie ukrywam, że komiksu nie czytałam, głównie dlatego, że nie udało mi się dopaść, ale też z tej przyczyny, że mam alergię na orientalną kreskę. Jednak jeśli ktoś ma namiary, to chętnie poznam komiksowy oryginał.

Co do filmu:
Wielka wojna ludzi z wampirami wyniszczyła świat, który przeobraził się w pustynię. Ludzkość pozamykała się w miastach i żyje podporządkowana Kościołowi. Księża – elitarny oddział Kościoła do walki z wąpierzami – przestali być potrzebni, toteż kazano im siąść na zadkach w miastach i nie przeszkadzać. Wampiryczne resztki pozamykano w rezerwatach.
A jednak coś nie gra, bo wampiry dobierają się do jakiejś chaty na środku pustkowia, zabijają niestare małżeństwo i porywają osiemnastoletnią córkę, Lucy (Lily Collins). Tak się składa, że dziewczyna jest spokrewniona z tytułowym księdzem (Paul Bettany) – toteż odwiedza go Hicks (Cam Gigandet), przyjaciel rodziny, by namówić duchownego na wyprawę ratunkową. Wysoko postawione szychy kościelne nie pozwalają księdzu opuścić miasta, więc bohaterowie robią to wbrew prawu i ruszają w pustynię.
Tyle tytułem fabuły, żeby nie tłuc strasznymi spoilerami.

Odkąd pojawiły się reklamy i zwiastuny tego filmu, chciałam pójść na to do kina. Trailer był dynamiczny, postapokaliptyczny klimacik wydawał się bardzo mocny, miasto jawiło się niemal jak to z Łowcy androidów, a jeden z bohaterów wyglądał, jakby był stylizowany na Clinta Eastwooda – zresztą, również był postacią bezimienną – dopiero na liście płac można zobaczyć, że określony został jako Czarny Kapelusz (Karl Urban).
Oczywiście, film był w 3D, więc ostatecznie z kina nic nie wyszło.
Teraz się poważnie zastanawiam, czy na pewno tego żałuję.

kadr z filmu Ksiądz (ksiądz)
Nikt oczywiście nie spodziewał się produkcji wielce ambitnej, ze skomplikowaną intrygą i pogłębioną psychologią bohaterów. Miał być klimat, strzelanie, wybuchy i Kościół przedstawiony w taki „demoniczny” sposób.
Czyli – ni mniej, ni więcej – miał to być film do oglądania w kinie. To jak Dzień niepodległości. Całość durna, ale ma parę takich scen, które po prostu trzeba zobaczyć na dużym ekranie i wtedy robi to stosowne wrażenie. Oglądanie takich filmów na małym ekranie obnaża całą głupotę fabuły.
Tak było i tym razem.

Właściwie od samego początku pojawiają się pytania: no bo czemu wampiry poutykano w rezerwatach, zamiast po prostu wszystkie wytłuc? A skoro już doszło do nieszczęścia, czemu monsignor Orelas (Christopher Plummer) nie pozwolił księdzu ruszyć na odsiecz dziewusze? Przecież księża nic nie robili w tym mieście. Obijali się, usiłując wpasować się w społeczeństwo. A niech se pohasa po pustyni, komu to przeszkadza?
Jeśli cała fabuła filmu osadzona jest na dwóch bzdurach, to trudno ją tak na poważnie później śledzić. Tym bardziej, że później też rodzą się w widzu wątpliwości. Na przykład ślady – bohaterowie docierają do chatki, w której doszło do porwania i szukają śladów. Ksiądz je znajduje, głęboko wygniecione w ziemi. Tak głęboko, że ta ziemia (twarda i wyschnięta) w chwili ataku musiała być rozmemłanym błockiem. Czyżby niedawno padało? No jasne, przecież to pustynia, tu często pada… Zaraz, zaraz…! No ale jak inaczej wyjaśnić to, że wampiry zostawiły takie głębokie ślady, a nasi bohaterowie są jak duet Legolasów? Bo już nawet szkoda tracić nerwy na dociekanie, czemu Lucy, miotając się po płonącym wagonie pociągu, zachowała swoje piękne, długie, rozpuszczone włosy. Chciałabym zobaczyć choć jeden film, którego twórcy mają świadomość tego, że włosy-są-łatwopalne. Ba! Wystarczy bliskość ognia, żeby wyłysieć, nie trzeba od razu wsadzać głowy do pieca hutniczego.
Również niektóre akcenty, mające podkreślić superfajność bohaterów i mające być tymi „mocnymi” scenami, są po prostu bezbrzeżnie durne: Hicks początkowo nie umie strzelać do wampirów, bo one skaczą i WOGLE. Ksiądz go instruuje – w końcu następuje scena, w której Hicks ustrzeli potworę i rzuci ciętą ripostą nawiązującą do nauki księdza („od punktu A do cholernego punktu B” czy jakoś tak). Dobra. Może robiłoby to jakiekolwiek wrażenie, gdyby tylko nie to, że – na litość bogów – ten facet strzelał wtedy do nieruchomego i śmiertelnie rannego celu! Z jakiego punktu A do jakiego punktu B? Ten wampir leżał!
Ponadto całość jest boleśnie przewidywalna: za księdzem rusza pościg w postaci czwórki innych księży, z których jeden jest kobietą (Maggie Q). Ona dołącza do naszego bohatera (skądinąd chyba najmniej irytująca postać w całym filmie, gdyby tylko momentami tak nie smęciła...), reszta ginie. I choć armia wampirów zmiotła w ciągu jednej nocy jakieś miasteczko i trzech księży, to nasi bohaterowie rozjadą tę armię. I nawet się nie spocą. Ani nie będą do końca filmu pluć piachem, chociaż jadąc motocyklami przez ten niegościnny bezkres prowadzili między sobą rozmowy, więc powinni mieć połowę pustyni w ustach.

kadr z filmu Ksiądz (Czarny Kapelusz)
No dobrze. Ale nie ma co patrzeć tylko na fabułę, tak? Jak pisałam wcześniej, ten film to od samego początku miało być przede wszystkim siekanie, strzelanie i wybuchy. Słowem – efekty. No dobrze, trochę tego było. Bardzo podobały mi się sceny jazdy przez pustynię – dynamiczne, a krajobrazy bardzo malownicze. Nastrój w istocie wytworzony.
Reszta efektów, to już, niestety, było efekciarstwo. Ksiądz za pierwszym razem wydobył swoje ninja-krzyżyki w najbardziej idiotyczny i wydumany sposób, jaki tylko dało się wykombinować. Miało być efektownie – wyszło bezmiernie kiczowato i bezsensownie. Pewne momenty po prostu waliły po oczach tym, że to nakręcono jedynie na potrzeby większego 3D-efekciarstwa.
A między scenami efekciarskimi i wypełnionymi akcją, pojawiało się dla kontrastu rzewliwe smęcenie, upchnięte chyba na siłę, żeby dodać całości głębi.

Ale to nie było w tym filmie najgorsze. Najbardziej bolała mnie przerażająca ilość kalek (i nie mam tu na myśli niepełnosprawnych, tylko kalki).
Jak mówiłam – Czarny Kapelusz ewidentnie robiony na Clinta Eastwooda, ale nie miał nawet połowy Eastwoodowej charyzmy. Ba! Scena finalnego pojedynku zawiera nawet sergioleonowskie zbliżenia na oczy, które, niestety, nie buduje żadnego napięcia, bo pasuje jak pięść do nosa. Miasto, z którego ucieka tytułowy ksiądz, zdecydowanie za bardzo przypomina miasto z Blade Runnera. Scena, w której Czarny Kapelusz rozmawia z Lucy w czasie posiłku jest z kolei kalką z Piratów z Karaibów, gdzie Barbossa ugościł Elizabeth. Lucy nawet, tak jak Elizabeth, zaiwaniła ze stołu nóż. Czarny Kapelusz dyrygujący wśród akcji – Smecker ze Świętych z Bostonu. Nawet się zgadza, że przy muzyce klasycznej.
Mimo więc, że Ksiądz nie jest żadnym remake’m, oglądając miałam wrażenie, że to remake każdego filmu.

Nie ma co zawracać sobie głowy Księdzem. Wystarczy obejrzeć zwiastun – ba, można nawet kilka razy. Zwiastun nadal mi się podoba. Jedyne, czego żałuję, to że nie obejrzałam paru scen na dużym ekranie. Ale pewnie i tak moja uwaga byłaby wtedy odwrócona od filmu tym, że okulary do 3D wgniatają mi się w nos, więc właściwie nie ma powodów do smutku.
2/10 – a ocenę podnoszę głównie za zwiastun. I za wstęp – ładnie zrobiony, w komiksowej konwencji. Plus parę klimatycznych widoczków.








– Błagam was. Pozwólcie mi ją odnaleźć.
– Zrozum jedno, Księże. Świętość tego miejsca jest trwała. Obywatele miast mają pełne zaufanie do tego, że Kościół ich ochrania. Nie nakruszysz tej wiary.
– Co to za wiara, skoro jest stekiem kłamstw?
– Kwestionowanie kościelnej władzy jest absolutnie zakazane. Jeśli spróbujesz opuścić miasto, uznamy to za akt agresji wobec Kościoła. Zostaniesz wydalony z zakonu oraz ekskomunikowany. Czy wyraziłem się jasno? Spytałem, czy wyraziłem się jasno, ojcze!
– Tak, Ekscelencjo.
– Pamiętaj o przysiędze. Sprzeciwiając się Kościołowi, sprzeciwiasz się Bogu.

10 komentarzy:

  1. Sorry, ale ten plakat... to jest oryginalny plakat?! O.o" Toż to jest zerżnięty dowolny plakat dowolnego Thiefa ze wskazaniem na The Metal Age

    http://images.cheezburger.com/completestore/2011/5/14/8b108ff9-c795-49ce-9c50-211280a2ea94.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Thiefem nie miałam do czynienia, więc nie wiedziałam o podobieństwie. Ale też zerknij w okładkę od "Underworld":

    http://ecx.images-amazon.com/images/I/51XKF1EJY5L._SL500_AA300_.jpg

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow, jestem pod wrażeniem - Twoje teksty na prawdę trzymają poziom! Pewnie bedę tu wpadał częściej :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fraa, dzięki Ci za ten tekst. Potrzebowałem takiej odtrutki po obejrzeniu Księdza. Zgadzam się z każdym Twoim zarzutem. Film potwornie słaby i głupi. Nawet jak na naiwne kino do multipleksów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Thief to bardziej Deadly Shadows niż Metal Age :P
    Film był po prostu nudny. Pitu pitu o kolegach i braterstwie trzeba umieć robić. Można jak w Black Hawk Down, a można jak w Ksiundzu. Jedno fajnie się słucha, drugie to nudne fandzolenie. Ksiundz fandzoli na potęgę. Że Świętymi bym się jednak wstrzymał. Tym bardziej, że muzyka klasyczna bardzo często była wykorzystywana w rozwałkach :) A no i samą scenę też gdzieś jeszcze widziałem przynajmniej kilka razy. Oglądanie jak ktoś usiłuje podrabiać Eastwooda, jest smutne. Eastwood jest jeden.

    I ja wiem, że 3D jest modne, ale kino na tym traci. Przy każdym efekcie mam wizualizację techników jak radzą: o tutaj damy takie zajebiste gwiazdki jak lecą w publikę, to będzie kolejny efekt. A tutaj beczka, niech wpada w widownię, a tu płonące koło. A tutaj (klasyk już) włócznia! Fabuła, sens, a po co?! Mamy włócznię w widowni!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ulv, no owszem - z tymi Świętymi to było pierwsze skojarzenie, które mi się nawinęło. Faktycznie jest filmów z takimi scenami więcej, ale przyznam, że mi wyleciały tytuły - ale to znaczy tylko tyle, że to jeszcze bardziej kalka, bo wielokrotnie wycierana i przerysowywana. ;)

    T-Virus, cieszę się, że się podobało. :)
    Cedro - do usług. :D

    Ale serio mi smutno. Miałam wielkie nadzieje związane z tym filmem, a wyszło jak zwykle... ;/

    A, jeszcze jedno: tak w sumie ten plakat do Ksiundza ni chu-chu nie oddaje klimatu filmu. Jest jednym z bardziej nietrafionych plakatów, jakie znam. ;|

    Hevi, Ty nie masz aby dojścia do komiksowego Ksiundza nigdzie? Siedzisz w tych kitaj... orientalnych historiach bardziej. ;) :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Plakat robi wrażenie i zachęca do obejrzenia filmu. Taką sztuczną promocję powinno się karać..

    OdpowiedzUsuń
  8. No... Plakat _powinien_ zachęcać do obejrzenia. Taka jego rola. Na tym polega promocja. Ale mi coś innego tu nie gra: plakat sugeruje raczej coś w rodzaju gotyckiego misz-maszu Thiefa i Underworlda. Tymczasem film jest bardzo klasyczną wizją pustynnego, postapokaliptycznego świata, z lekką nutką westernu, ale bez ani grama gotyckich klimatów.I to jest dla mnie kiszką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ulv - co do Deadly Shadows - też mi się tak wydawało, ale plakat wygląda chyba nieco inaczej, natomiast chyba niemal identyczne grafika była w menu. Tylko ja natychmiast spaczowałam do "minimalist age" żeby wygldąło normalnie (jak poprzednie), bo dopiero wtedy się dało w to grać.

    Fraa - co do komiksu, podeślę ci na pw, jeśli znajdę :)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...