Iwan Groźny - okładka |
Fraa od
jakiegoś już czasu zasadzała się na kilka klasyków zza
wschodniej granicy, toteż wywołał w niej wielką radość widok
niedrogiej serii DVD „Klasyka kina radzieckiego”. Dwie części
Iwana Groźnego kosztowały
niecałe 7zł. I zdecydowanie warto było je wydać. Ba! Warto by było wydać dużo więcej, ale na szczęście jakiś handlowiec o tym nie wiedział - i oby nie dowiedział się zbyt prędko.
Iwan
Groźny (oryg.: Иван
Грозный) w
reżyserii Siergieja Michajłowicza Eisensteina powstawał w latach
1944-1945 i stanowi ostatnie dzieło w dorobku reżysera, który
niewiele później zmarł na zawał, nigdy nie skończywszy części
trzeciej filmu (pierwotnie miała to być trylogia). Fabuła obejmuje
początek rządów cara Iwana
(Nikołaj Czerkasow): od momentu koronacji (1547r.), przez śmierć
małżonki, Anastazji
(Ludmiła Celikowskaja), powołanie opriczniny, po śmierć carskiego
kuzyna, kniazia Władimira
Andriejewicza (Paweł
Kadocznikow), a więc teoretycznie do około 1569 roku.
Tak naprawdę jednak
trudno sugerować dokładne daty przedstawianych w filmie zdarzeń,
jako że rozbieżności między historią a reżyserską wizją jest
sporo. I nie chodzi tu tylko o to, że ze względu na sytuację
polityczną Eisenstein przede wszystkim miał w swoim dziele
wychwalać silną władzę jednostki, toteż Iwan musiał
zostać nieco „wybielony”. Rzuca się w oczy choćby kwestia
małżeństwa cara: w filmie Anastazja jest jego jedyną żoną,
która rodzi mu jednego syna – Dymitra.
Nie
zmienia to faktu, że Iwan
Groźny robi wrażenie, i
to od pierwszych scen. Film otwiera koronacja cara, tak więc widz ma
okazję podziwiać piękne wnętrza, bogate stroje i pełną patosu
ceremonię – oczywiście, że patosu! Ba! Dzieło Eisensteina
ocieka patosem wciąż i nieustająco, ale o tym później.
Scena ta podobała się
kawiarce jeszcze z innego powodu: początkowo w ogóle nie widać
Iwana. Widz dostaje chwilkę, żeby mógł wczuć się w nastrój,
popodziwiać bogactwo. Dopiero potem stopniowo wyłania się postać
głównego bohatera tej historii: tył głowy, ręka, by w końcu
ukazał się młody car w całym majestacie.
Młodziutki, bo
przecież siedemnastoletni, Iwan jawi się jako wspaniały młody,
dumny patriota, który chce silnej Rusi. Pragnie wzmocnić ją
zarówno wewnętrznie, ukrócając bojarskie spory, jak i
zewnętrznie.
W tej właśnie
początkowej scenie widz otrzymuje zapowiedź tego, co dalej nastąpi:
oto Iwan – niemający jeszcze nic wspólnego z przydomkiem „Groźny”
– znajduje się w otoczeniu bojarów, którzy łypią na niego
spode łbów, szepczą między sobą, spiskują. Tak naprawdę od
razu znajdują tu potwierdzenie słowa cara, który owo
„wielowładztwo bojarskie” w ten właśnie sposób widzi: jako
siejące intrygi i osłabiające kraj.
kadr z filmu Iwan Groźny (od lewej: Eufrosinia, Kurbski, Anastazja) |
Pierwsza
część Iwana Groźnego
przez długi czas podtrzymuje ten model świetlanego władcy i
spiskujących bojarów. Co wcale nie znaczy, że bohaterowie stoją w
miejscu. Car się zmienia – z początku głównie fizycznie:
mężnieje, jego wygląd nabiera surowości, traci chłopięcą
niewinność. Z czasem można się zorientować, że te stopniowe
zewnętrzne przemiany znajdują odbicie w charakterze Iwana, który
jakby bierze sobie do serca radę małżonki: „Bądź twardy”.
W
ogóle jeśli Fraa już wspomniała o Anastazji, to zatrzyma się na
moment przy kobietach w filmie. Są dwie: wspomniana już żona Iwana
oraz jego ciotka, Eufrosinia
Starickaja (Serafima
Birman). Zestawienie ich dwóch jest dla kawiarki dość
interesujące. Choćby od strony wizualnej: Anastazja jest młoda,
śliczna, ubrana zawsze na biało. Ta druga zaś to surowe, stare
babsko, spowite w czerń i kryjące się w cieniu. Żona cara, jak
już Fraa wspomniała, wspiera Iwana i wierzy w jego ideały, podczas
gdy Eufrosinia stoi na czele wszystkich spisków bojarskich.
Jednocześnie obie kobiety są – każda na swój sposób –
troskliwymi i kochającymi matkami (Anastazja to, oczywiście,
również żona). I poszczególne sceny, kiedy te dwie bohaterki się
ścierają, w fantastyczny sposób podkreślają te podobieństwa i
kontrasty.
Tu Fraa wciąż się
zastanawia, jak traktować fakt, że po pewnej – znamiennej dość
– rozmowie z popem (który zresztą okazuje się najpodlejszym
bohaterem ze wszystkich) Eufrosinia zrzuca czarny płaszcz, pod
którym jest odziana w biel. Narzuca się traktowanie tego jako
pewnego symbolu, ale kawiarka woli niczego nie sugerować.
kadr z filmu Iwan Groźny (car Iwan) |
Na
szczególną uwagę zasługuje końcowa sekwencja z drugiej części
filmu, która jest w kolorze, nakręcona na taśmie zajumanionej od
Niemców jako łup wojenny. Uczta cara i opryczników utrzymana jest
w krwistoczerwonej tonacji, pełna muzyki i szalonych tańców –
kojarzy się z piekłem, gdzie Iwan, jak sam diabeł, zasiada na
tronie. Zdaniem kawiarki, jest to naprawdę świetny, bardzo mocny
moment filmu. I jedyny, który naprawdę wyraźnie wskazuje na to, że
Iwan w istocie przeobraził się w Groźnego i że nie jest już tak
pozytywnym bohaterem jak na początku.
No
właśnie: tu należy wrócić jeszcze do polityki. Fraa wyczytała,
że pierwszą część Iwana
Groźnego można
traktować jako gloryfikację silnej władzy jednostki (gloryfikację
uhonorowaną Nagrodą Stalinowską), drugą zaś część – jako
jej krytykę. Ponoć widać, jak car zatraca się w żądzy władzy i
przeradza się w tyrana.
Otóż nie – Fraa
naprawdę, ale to naprawdę niczego takiego nie widzi. Nie widzi tej
nadzwyczajnej krytyki. Dla kawiarki Iwan od początku do samego końca
jest bohaterem jak najbardziej pozytywnym. Owszem, nie tak silnym,
jak się zdawał. Owszem, złamanym śmiercią żony i zdradą
wszystkich osób, którym ufał, choćby najlepszego przyjaciela,
Kurbskiego (Michaił Nazwanow). Nieco hamletyzującym. Ale
pozytywnym.
Przede wszystkim, gdyby
chcieć pokazywać cara od złej strony, można by naprawdę
rozhuśtać się z obrazami mordowanego ludu i prześladowanych
bojarów, a nawet można by nieco uskubać z prywatnego życia Iwana,
wskazując na jego liczne żony i kochanki. Tymczasem Eisenstein
koncentruje się na grupce bojarów, których narzekanie na
okrucieństwo cara jest tak naprawdę cośkolwiek bezczelne: no bo
jak może marudzić ktoś, kto najpierw otruł matkę młodziutkiego
Iwana, potem przez ileś lat spiskował przeciwko niemu samemu i
skłaniał się nawet ku sprzedaniu części ziem ruskich chanowi
krymskiemu? Chyba oczywiste, że na miejscu cara każdy podjąłby w
końcu decyzję o wyeliminowaniu takich poddanych i byłoby to
decyzją ze wszech miar słuszną. W filmie nie ma mowy o
prześladowaniu bogom ducha winnych ludzi. Pretensje bojarów jawią
się jako śmieszne i żałosne, bo wyraźnie jest podkreślone (w
scenie, w której metropolita moskiewski, Filip II – grany
przez Andrieja Abrikosowa – odmawia Iwanowi błogosławieństwa),
że to ich – tych wszystkich spiskowców – wina, że car stał
się Groźny. Sami ukręcili pętlę na własne szyje.
Dla kawiarki tak
naprawdę jedynym, na co mógłby narzekać Stalin, było pozbawienie
cara początkowej siły i niezachwianej wiary w słuszność własnych
poczynań. Z drugiej strony, gdyby Eisenstein nie obdarzył Iwana
wszystkimi tymi rozterkami i wątpliwościami, bohater wyszedłby
papierowy i boleśnie nieprawdopodobny pod względem psychologicznym.
Tymczasem – mimo całej teatralności filmu – postać cara jest
niesamowicie wiarygodna i przejmująca, a widz odczuwa współczucie
w obliczu tak ogromnej tragedii zdradzonego, osamotnionego i
zaszczutego władcy, który mimo wszystko robi swoje.
kadr z filmu Iwan Groźny |
Tu Fraa dociera do
jeszcze jednego zagadnienia: stylistyki całego filmu.
Trudno
tak naprawdę nazwać to do końca „filmem”. Jest to raczej
widowisko, spektakl – gestykulacja i mimika bohaterów jest
niezwykle teatralna. Wybałuszone spojrzenia i wzniesione ręce mogą
w niektórych widzach wzbudzać wesołość, ale kawiarce bardzo się
to podobało. Trochę jak w Nosferatu:
Symfonia Grozy, tylko
bardziej. Bohaterowie często przyjmują pozy, które nie znajdują
żadnego logicznego uzasadnienia oprócz takiego, że to estetycznie
wygląda dla widza. Jeśli ktoś kojarzy przedstawienie Rowan
Atkinson przed publicznością i
skecz, jak to Atkinson pokazywał przykłady bohaterów
Shakespeare'owskich, to na pewno kojarzy też motyw trucia. I
naprawdę – właśnie tak wyglądało trucie w Iwanie
Groźnym – Fraa czekała
jeszcze tylko na zamieszanie zawartości kielicha palcem.
Istotną rolę gra
światło: postacie często są oświetlone od spodu, a kładące się
na twarzach, długie cienie nadają im tajemniczego, demonicznego
wyrazu. Bywa, że właśnie cienie mówią o bohaterach więcej, niż
oni sami.
Prawda jest taka, że jeśli zatrzymywać film w losowych momentach, to niemal każda scena, każdy kadr może robić za samodzielny, pełen ekspresji i wyrazu obraz, który niesie ogromny ładunek informacji o bohaterach i relacjach między nimi.
Warto
też zwrócić uwagę na muzykę Siergieja Prokofiewa, w którą Iwan
Groźny obfituje, a która
fantastycznie buduje nastrój wielu scen.
Podsumowując
ten – chaotyczny nieco – wpis: Fraa jest zachwycona ostatnim
dziełem Eisensteina. Reżyser pokazał cara bardzo pozytywnie, nie
pozbawiając go charakteru i szczypty diaboliczności. Niesamowite
zdjęcia, operowanie światłem i kolorem robi duże wrażenie, a
teatralność sprawia, że Iwan
Groźny wymyka się
kategorii filmu i funkcjonuje jako niesamowity pełen bardzo silnych
emocji spektakl, w którym widz śledzi stopniową przemianę jednego
z najsłynniejszych carów Rosji.
Pełne
10/10,
bo nie godzi się mniej.
–
Będzie silny,
wszyscy uznają.
–
Trzeba, żeby silny
nie był.
Czemu mnie olewa? ;(
OdpowiedzUsuńFilm ląduje na szczycie listy!
Nie olewa - wiesz dobrze (bo na pewno Ci mówiłam nie raz), że masz nadprzyrodzoną moc o nazwie Dzwonienie-Kiedy-Jestem-W-Toalecie. :P Po południu oddzwonię, bo zawsze tak mówię, jak nie mogę odebrać, a potem zapominam. :)
OdpowiedzUsuńA film zdecydowanie na szczyt listy. :) W hipermarketach to bywa, myśmy kupili chyba w Leclercu. Byłoby z kim w końcu o tym pogadać - bo Ulv się tłumaczył, że on e-ee, no bo nie widział, ale jak proponowałam, żeby obejrzał, to jakoś się nie kwapił. :D :P
Film z rodzaju tych, z których można by pisać wypracowania na fakultet z p. Świątek. ;)
No. ^^
(w ogóle to zapomniałam jeszcze napisać o świetnej charakteryzacji Czerkasowa - ja myślałam na początku, że Iwana grało z dwóch czy trzech aktorów - suuuuuper to jest! :) I te rzęsy! :D )
PS. Wiedziałaś, że Cejrowski skończył Frycza? :o