|
DVD z "CD-Action", nr 142 |
- Fraa
miała tak naprawdę pisać coś zupełnie innego. Potem jednak
zmieniła zdanie i wymyśliła nowy temat na notkę. Później zaś
uznała, że pomysł niezły, ale odłoży to na kiedy indziej, a
dziś napisze o innych rzeczach. Ostatecznie jednak i tamto nie
wypaliło i kawiarka została z Zeusem.
- Wszystko
zaczęło się od Facebooka. Fraa sadziła rzepę w którejś
kolejnej z tamtejszych gier – na horyzoncie widziała już
wyraźnie moment, w którym stwierdzi, że nie chce jej się dalej
grać. Jednocześnie doszła do wniosku, że pograłaby sobie w
jakąś taką spokojną strategię, gdzie można budować i rozwijać
miasto, oglądać spacerujących po nim mieszkańców, a od czasu do
czasu zsyłać kosmitę, który to wszystko obróci w perzynę.
Jednocześnie mile widziany był tytuł inny niż SimCity 2000 i
Settlers.
- I
tu pojawił się Zeus: Pan Olimpu. Wcześniej Fraa jakoś nie
zwracała na tę grę uwagi, jako że zarówno podstawka, jak i
dodatek Posejdon, ginęły w gąszczu innych tytułów na gratisowej
płycie z „CD-Action”.
- Podstawową
rekomendacją dla Zeusa... powinien być fakt, że grę
wydała Sierra Entertainment, a więc marka odpowiedzialna również
za wydanie doskonałego Arcanum. Graficznie Zeus...
nie przedstawia sobą cudów, choć właściwie w 2002 roku można
by spodziewać się nieco więcej – tu zawsze nasuwa się Heroes of Might and Magic III, które – choć jest z roku 1999 – ma
piękną grafikę. Wiadomo jednak, że nie wszystko może być jak
HoMM III. Wygląd Zeusa... mieści się jednak swobodnie w granicach
tolerancji i w żadnym razie nie odbiera przyjemności z gry.
- Fraa
obawiała się, że przyjemność z gry odbierze coś innego: polska
wersja językowa. Zeus: Pan Olimpu został spolszczony od początku
do końca, zarówno napisy jak i dźwięk. Jeśli idzie o napisy, to
akurat korzystne, bo czytania jest dużo. Zwłaszcza na początku,
przy misjach treningowych. Ale i później warstwa tekstowa gry jest
dość istotna. Z dubbingiem natomiast różnie bywa. Kiedy
Fraa usłyszała intro, miała ochotę się pochlastać tępą
łyżeczką. Narrator był z rodzaju tych żenująco wczuwających
się, niestety. Kawiarka postanowiła sprawdzić oryginalną wersję
i... o dziwo, okazało się, że oryginalny narrator robi dokładnie
to samo! Chcąc nie chcąc, należy się ukłon w stronę polskiego
dubbingu: fantastycznie naśladował oryginał!
- Gadanina
w samej grze już nie jest taka zła. Fakt, Fraa ma wrażenie, że
wszystkie męskie wypowiedzi podkładał jeden człowiek, ale jakoś
to nie przeszkadza.
- Czasem
co prawda kawiarka zauważała rozbieżności między tym, co
napisane, a tym, co czytał lektor, ale zazwyczaj różnice nie były
duże. Wyjątkiem tu był tekst, który wypowiedziany brzmiał: „Pod
względem wyglądu i organizacj, to miasto nie ma sobie równych. A
tobie, jako władcy, należą się słowa uznania”, natomiast na
ekranie widniało: „Nic pod żadnym względem nie może się
równać z naszym miastem! Chwała naszemu przywódcy!”. To największa rozbieżność, jaką Fraa zauważyła.
- Skoro
już kawiarka wspomniała o napisach, to zatrzyma się na chwilę przy
tym temacie.
- Zasadniczo,
jak na tyle tekstów, błędów nie jest dużo. Tym niemniej gra nie
jest od nich wolna. Chodzi zarówno o literówki (na przykład
sojusznik może napisać, że oto gracz budzi jego „szcunek”),
ale też o potknięcia w spolszczeniu – odmiana imion („Menandera”
zamiast „Menandra” – ehh, niecne ruchome e!), w ogóle
wariacje imion (pojawia się zarówno grecka wersja imienia herosa
„Herakles”, jak i rzymski odpowiednik - „Herkules”) i
kuriozalne zdania w stylu: „Siły Grek z miast Nemea
posłane przez Ronfos, aby nas nękać, zostały pobite przez
naszych dzielnych żołnierzy!”, „Świątynia ku czci Dionizos”
albo „Mieszkańcy rozpaczliwie poszukają żywności.”.
- Wciąż
jednak Fraa twierdzi, że te potknięcia nie psują zabawy, nawet
jeśli nieco obniżają ogólną ocenę.
- Bo
przecież nie o poprawność językową w tej grze się rozchodzi.
- Gracz
buduje grecką polis – musi zapewnić obywatelom jedzenie, dostęp
do obiektów kulturalnych, dbać o bezpieczeństwo, ozdabiać
osiedla i tak dalej. Jeśli mieszkańcom czegoś zabraknie, to
opuszczą swoje domy, co nieprzyjemnie odbije się na całej
gospodarce. Poza tym, bezdomni później szlajają się po ulicach.
Dochodzi też element handlu z innymi poleis oraz walki, chociaż to
ostatnie można łagodzić przekupstwem, więc ogólnie rozgrywka
może być całkiem miła i spokojna.
- Mimo
że całości ogólnie daleko do nadzwyczajnego realizmu (koślawe
domki i bardzo inspirujące imiona – o czym za chwilę), to jednak
gra wcale nie jest taka głupia. Dość trafnie oddaje strukturę
społeczną polis (na przykład organizację wojska), nawiązuje do
mitów (na przykład żeby pokonać hydrę, trzeba przyzwać na
pomoc Heraklesa, do cyklopa zaś potrzebny jest Odyseusz), pojawiają
się autentyczne sztuki teatralne (po kliknięciu prawym przyciskiem
myszy na teatr można przeczytać, jakie przedstawienie aktualnie
się odbywa i jak długo jeszcze będzie trwało – podane są
tytuły oraz autorzy; i nie sprowadza się to tylko do Króla
Edypa i Antygony Sofoklesa, ale jest też Siedmiu
przeciw Tebom Ajschylosa, Hipolit Eurypidesa czy Odludek
wspomnianego wcześniej Menand(e)ra oraz wiele, wiele innych),
odbywają się też igrzyska w rozmaitych poleis i – co ciekawe –
uwzględniono nawet to, że wieńce dla zwycięzców, choć
powszechnie mówi się tylko o laurowych, bywały też na przykład
z selera, w zależności od miasta. Zresztą, o czymś musi
świadczyć fakt, że gra zyskała rekomendację Ministerstwa
Edukacji Narodowej jako materiał dydaktyczny na poziomie gimnazjum
i szkoły ponadpodstawowej.
- Tak
naprawdę, Zeus: Pan Olimpu kupił kawiarkę jednym:
|
Screen z gry Zeus: Pan Olimpu |
- W
ogóle jeśli idzie o imiona Greków, to warto klikać we wszystkich
po kolei – bo, oprócz strażnika Brudnyharyklesa, można spotkać
uzdrowiciela Aspirynosa, aktorów Gibsonipusa czy Kondratesa, albo
woziwodów (ci występują parami): Jingorasa i Jangorasa, Abbotosa
i Kostellosa, a także bardziej greckich – Kastora i Polideukosa.
Tych prawdziwie historycznych bądź mitycznych imion jest więcej.
Po ulicach może spacerować arystokrata Krezus czy filozof Epikur.
Choć dość komicznie jest wyłowić wśród mieszkańców filozofa
Hedona – bo akurat hedonizm należy do tych szkół
filozoficznych, których nazwa nie pochodzi od imienia założyciela.
- Podsumowując:
- Mimo
potknięć w spolszczeniu, gra się bardzo przyjemnie. Spokojna,
odstresowująca strategia dla ludzi, którzy niekoniecznie muszą
oglądać fontanny krwi, żeby się dobrze bawić. Misji
treningowych jest dużo, ale warto je przejść, żeby poznać
wszystkie aspekty rozgrywki (kawiarce zajęło to dwa dni). Nawet
jeśli pewne rzeczy opanuje się i tak dopiero podczas kampanii.
- Z
tymi słowy Fraa wraca do swojej polis.
- A grze daje solidne 8/10.
PS. I, oczywiście, wszystkiego najlepszego w nowym roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz