wtorek, 11 lutego 2020

Dziesięć lat psucia oczu!

Urodzinowy tort Vista z 2015 r. Bo tak.
No i bum. Mój blog niniejszym skończył dokładnie dziesięć lat. Notka powitalna powstała 11 lutego 2010 roku. Od tamtego czasu bywało lepiej, bywało gorzej, ale jakoś sobie tu zipię. W sumie za utrzymywanie się na powierzchni przez dekadę powinnam dostać jakiś achievement.

Od kilku tygodni już zastanawiałam się, jaką by tutaj speszyl notkę popełnić z okazji dziesiątych urodzin bloga. Może zająć się jakąś wyjątkową książką? A może napisać o Rorschachu lub Picardzie, zainspirowawszy się wpisami o tych bohaterach na Mistycyzmie Popkulturowym (czy muszę dodawać, że z wpisami na Mistycyzmie w 100% się nie zgadzam?)?
Ostatecznie jednak podjęłam decyzję, że nie będzie żadnego speszyla.
A tak konkretnie, to choć myślałam o tym od dość dawna, to koniec końców niczego sobie zawczasu nie przygotowałam i teraz lecę na żywioł.

Zresztą, w ogóle zaczynam dochodzić do wniosku, że ustalenie terminu pojawiania się kolejnych notek na wtorek to nie był najmądrzejszy z pomysłów (technicznie rzecz biorąc to nawet nie był pomysł, po prostu tak wyszło – spontanicznie). Okazuje się, że nie do końca potrafię uciągnąć Star Treka w poniedziałki i tego bloga we wtorki. I nie będzie lepiej, bo planuję mały niedzielny cykl, ale to się tak naprawdę jeszcze okaże.
Oczywiście, można by powiedzieć: „Ależ Froo, możesz pisać kiedy ci wygodnie, choćby w czwartek albo piątek, a po prostu ustawić datę publikacji na wtorek”. I byłoby to najzupełniej słuszne. Sama jeszcze jakiś czas temu miałam takie podejście. Niestety, później zderzyłam się z rzeczywistością, która pokazała mi, że jeśli mam na coś jakikolwiek deadline, to muszę się o niego obetrzeć wykonując daną pracę czy też ogólnie zadanie. Nie ma mowy o żadnym robieniu czegokolwiek z wyprzedzeniem.

Ale żeby nie było, że dzisiaj tylko taki randomowy słowotok, to ten…
Platformy streamingowe!


Ale od początku: jakiś czas temu dowiedziałam się o istnieniu filmu Velocipastor. A to tytuł, obok którego żadna Fraa nie przejdzie obojętnie. No to siup, zaczęłam szukać, gdzie tu bym mogła obejrzeć Velocipastora. Okazało się, że – szczególnie w Polsce – to wcale nie jest takie proste. I nie chodzi mi tu nawet o żadne szemrane strony, które odtworzą mi film całkiem za darmo, tylko żebym się zarejestrowała i podała numer karty. Nie jestem może najbardziej praworządną dobrą istotą na dzielni, ale umiem w płacenie za film, który chcę obejrzeć. No więc mówię „hej, bierzcie moje pieniądze, tylko dajcie mi obejrzeć film” – przy czym nie chciałam sprowadzać sobie DVD ani innych blurejów z zagranic, tylko chciałam obejrzeć jak najszybciej. Moją uwagę zwrócił Amazon Prime, który miał Velocipastora w swojej ofercie. No to sobie pomyślałam, że okej, zapiszę się do Amazon Prime, najwyżej później anuluję subskrypcję, co mi tam.
Amazon Prime natomiast powiedział mi, że nu nu, on jest dla widzów z USA, a dla mnie jest Prime Video, czyli taka europejska wersja Amazon Prime. No i dobrze – założyłam konto na Prime Video.
A potem okazało się, że Velocipastor jest tylko na platformie amerykańskiej, a na europejskiej… no cóż, a na europejskiej go nie ma.
I było mi smutno.

Wie ktoś, gdzie mogę obejrzeć/kupić/wypożyczyć Velocipastora?

Ale skoro już mam to konto, przejrzałam ofertę – i stwierdziłam, że na razie się nie będę wypisywać, no bo jednak tam jest naprawdę dużo rzeczy do obejrzenia: zaległe sezony Expanse, Good Omens, Człowiek z Wysokiego Zamku, Elektryczne Sny, Kleszcz i parę innych tytułów.

Ale jednocześnie uświadomiłam sobie, że na chwilę obecną mam dostęp do trzech platform streamingowych: Netflixa, HBO GO i Amazona. I to nawet zabawne, jak różne odczucia można mieć przy korzystaniu z tych stron.


Do Netflixa jestem najbardziej przyzwyczajona. W zasadzie nigdy mnie nie zawodził. Jest wygodny w użyciu, pozwala na stworzenie profilów użytkowników, dzięki czemu każdy może mieć własną listę filmów do obejrzenia, spersonalizowane polecanki i tak dalej, a oferta jest wcale bogata. Inna sprawa, że zaczynam mieć ambiwalentny stosunek do produkcji Netflix Original, bo trochę mam wrażenie, że idą w ilość kosztem jakości. Jasne, sama niedawno chwaliłam takiego na przykład Wiedźmina, ale jednak nawet on – skądinąd fajny – byłby o wiele lepszy, gdyby jednak dopracować CGI. Brak pieniędzy? Czasu? No nie wiem, ale szkoda trochę. Albo Lost in Space, najwyraźniej tak bardzo finansowany przez Oreo, że nachalnym scenom z product placementem brakuje tylko jakiejś pogodnej melodyjki pod koniec i logo Oreo na środku ekranu. No po prostu to jest słabe.
I w tym natłoku netflixowych produkcji łapię się na tym, że przeglądam ofertę i nie znajduję sobie tam nic dla siebie (nie, to nie tak, że już wszystko obejrzałam). A jeśli już mają tam jakiś tytuł, który faktycznie śledzę, to akurat w Polsce musimy czekać na aktualne sezony bez porównania dłużej niż w Stanach, a niekiedy w ogóle się nie doczekamy, bo najwyraźniej mamy Netflixa Trzeciego Świata.

Tutaj w sukurs przyszło nam swego czasu HBO GO. No tak, oferta bardzo fajna, bo akurat jeśli chodzi o produkcje HBO, to można być pewnym wysokiej jakości. Co pewnie w dużej mierze wiąże się z tym, że HBO po prostu ma więcej pieniędzy i nie potrzebuje Oreo, żeby na przykład rzucić w widza fajnym efektem wizualnym.
Drogą stroną medalu w przypadku HBO GO jest jednak… no cóż, sama platforma. I tu ja już nie rozumiem, dlaczego zrobili coś tak bardzo słabego, no bo chyba nie z braku hajsów. Taki przykład akurat z HBO GO na PlayStation: podczas oglądania jednego odcinka Last Week Tonight with John Oliver potrafi wywalić błąd jakieś trzy razy, a drobniejsze zwiechy łapie z grubsza co siedem minut. Wszelkiego rodzaju zamulanie bywa tak intensywne, że film staje się zwyczajnie nieoglądywalny. Chcę na moment zapauzować? Nie, nie wolno, bo po ponownym włączeniu play najpewniej wywali błąd. Chcę przewinąć o parę sekund do tyłu? Nie ma mowy, bo nie dość, że wywali błąd, to jeszcze i tak system przewijania jest zupełnie debilny. Zamiast przeskoczyć w tył wzorem choćby takiego wspomnianego już Netflixa, HBO czerpie z najlepszych tradycji przewijania… nie wiem, kaset magnetofonowych. Czyli kręcę na oślep i mam nadzieję, że zatrzymam w odpowiednim momencie. Choć to taka bardziej fensi kaseta, bo mogę wybrać prędkość przewijania. Super, no to teraz tylko muszę dokonać małej matematyki, złapać za stoper i już będę wiedziała, ile muszę przewijać przy prędkości x8, żeby cofnąć się o minutkę, przy założeniu, że rozpoczynałam przewijanie z prędkością x2.
Tak, nienawidzę przewijania na HBO GO.
Z niezależnych źródeł wiem, że problemy z HBO GO nie dotyczą tylko PlayStation, ale występują również na innych urządzeniach.


I tutaj, jak objawienie, na nasz ekran spłynął Amazon. I okazało się, że nie dość, że ma fajną ofertę (choć bez Velocipastora), to jeszcze nie wywala błędów (przynajmniej przez tydzień użytkowania nie zdarzyło się ani razu), ma normalne przewijanie (czyli w typie tego Netflixowego), no i jeszcze jedną zarąbistą opcję. Kojarzycie takie sytuacje, że oglądacie jakiś film i widzicie na ekranie jakiś znajomy pyszczek, i przez resztę filmu zmóżdżacie się, gdzie widzieliście ten pyszczek albo czy to aby na pewno ten aktor, co myślicie, że to on? Albo przerywacie oglądanie, żeby szybko wygóglać, co tam wam chodzi po głowach? No to na Amazonowej platformie streamingowej wystarczy wyświetlić interfejs (nie wiem, jak to się fachowo nazywa – no te wszystkie opcje, pasek przewijania i tak dalej na dole ekranu, co się pojawia czy to jak się tam zjedzie kursorem, czy to przy pauzie). W małych okienkach wyświetlają nam się nazwiska aktorów obecnych w danej scenie wraz z imionami bohaterów, których tutaj grają. Nie wiem, ile zachodu było z implementacją czegoś takiego, ale to jest genialne.

Widzisz, HBO GO? Tak się robi fajną platformę streamingową.
Nie wiem, co zrobię za pół roku – na początku Amazon kosztuje 2,99 euro, ale po sześciu miesiącach cena wzrośnie do 5,99. Ale tym będę się martwić jakoś latem.

Tak. To mój speszyl o tym, że HBO GO ssie, a Amazon Prime jest pro.
Dziękuję za uwagę.

PS. Nikt mi nie zapłacił za tę notkę. Ale jeśli tylko chcesz, Amazonie, to się nie krępuj.

7 komentarzy:

  1. Wypróbuj VPN na Amerykę w Operze. Powinno pociągnąć nawet streaming. Gdyby jednak nie dało rady, to ofert typu "Express VPN" czy "Nord VPN" nie brakuje. Ej, kto wie, może nawet przez Tora coś by się dało obejrzeć - nigdy nie próbowałem.

    O Amazonie słyszałem, że miewa problemy z utrzymaniem prawidłowego aspect ratio w niektórych filmach. A na bajery filmowe ich stać - w końcu trzymają łapki na całym imdb, to i mają uzasadnienie biznesowe do każdej tego typu inwestycji.

    HBO najstabilniej działa na przeglądarce na kompie (choć też się czasem przywiesi albo całkiem wywali albo nie zapamięta gdzie się skończyło oglądanie - szczególnie przy słabszej lub niestabilnej przepustowości). Na komórce też wywala błędy. Inna rzecz, że mają fajną kategorię filmów posortowaną po ocenie na imdb. Można tam znaleźć prawdziwe perełki.

    Wiedźmin - Platige Image, z tego co wiem, dostarczało odcinki w tempie wręcz ekspresowym z jakością akceptowalną i Netflix był z tego zadowolony. Także raczej "zabrakło czasu" byłoby najbliższą prawdy odpowiedzią, choć podejrzewam, że to po prostu taka strategia. I ja ją akceptuję, bo wolę zobaczyć serial teraz niż za 7 lat "bo jakość".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. VPN póki co znam tylko z reklam na jutubie. xD Szczerze mówiąc, trochę nie ogarniam, z czym to się je... Może kiedyś rzeczywiście trzeba będzie się obwąchać z tematem.

      Ale co mi po znalezieniu perełki na HBO, skoro nie będę jej mogła obejrzeć? Znaczy są lepsze momenty, w końcu przecież udało nam się bez bólu obejrzeć Westworld i parę innych rzeczy, ale to ani trochę nie jest regułą. Dziwne, no bo HBO chyba na brak kasy nie cierpi? ;|

      I może 7 lat na Wiedźmina bym czekać nie chciała, ale pół roku bym dała radę. Plus wiesz, są też ludzie, którzy nie oglądają wszystkiego w dniu czy tygodniu premiery. Za przykład mogę dać moje oglądanie "Gry o tron". I jak się ogląda coś po iluś latach, to już w sumie opóźnienia przy premierze są totalnie poza obszarem zainteresowań, natomiast patrzy się bardzo mocno na efekt końcowy. Naprawdę nie chciałabym, żeby Netflix stał się nowym Hallmarkiem.

      Usuń
    2. Poleciłem na początek VPN wbudowany w Operę, bo włączenie go to dosłownie dwa kliknięcia. Jak masz preferencje, to trzy. Dobre na pierwsze macanki.

      Jest jedna rzecz, która robi różnicę, gdy oglądasz serial "po latach". Widać, gdy aktorzy się starzeją między sezonami. Nad jedną porządną Hollywoodzką produkcją w postprodukcji prawie trwają nawet rok. A tu masz osiem odcinków po godzinie. 4 filmy. I wybitne nie są, ale nie kolą w oczy, jak w Irlandczyku.

      Usuń
  2. ❤️
    Happy Valentine's Day.

    OdpowiedzUsuń
  3. ~ ~
    * * * *
    * *
    ~ * * ~ *
    * ~ * * ~
    ) ( ) *
    * ~ ) (_) ( (_) ) (_) ( *
    * (_) # ) (_) ) # ( (_) ( # (_) *
    _#.-#(_)-#-(_)#(_)-#-(_)#-.#_
    * .' # # # # # # # # # # # `. ~ *
    : # # # # # # # # :
    ~ :. # # # # .: *
    * | `-.__ __.-' | *
    | `````"""""""""""````` | *
    * | | ||\ |~)|~)\ / |
    | |~||~\|~ |~ | | ~
    ~ * | | *
    | |~)||~)~|~| ||~\|\ \ / | *
    * _.-| |~)||~\ | |~|| /|~\ | |-._
    .' '. ~ ~ .' `. *
    jgs : `-.__ __.-' :
    `. `````"""""""""""````` .'
    `-.._ _..-'
    `````""""-----------""""`````

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, to powyżej, to miało być ciasto urodzinowe w ASCII :D

      Usuń
  4. Hej, może trochę się rozsypało, ale nadal pycha! :D Dzięki!

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...