piątek, 31 stycznia 2014

30-Day Book Challenge: dzień 21

(źródło)
Pierwsza powieść, jaką pamiętam, że przeczytałam.

Korci znowu zapodać Hobbitem, no… Ale nie. Postanowiłam, że koniec pisania o Hobbicie. Ileż można?
Tyle tylko, że jeśli idzie o inne książki, czytane przeze mnie we wczesnym dzieciństwie… ja po prostu nie pamiętam. Pamiętam podbierane od Taty numery Fantastyki (wtedy jeszcze nie „Nowej”), no ale ma być o książce. Bułyczow był chyba jednak odrobinę później. Nie wiem zresztą. Clarke był na pewno później, bo jakoś na początku liceum. O Muminkach też nie chcę już pisać, za dużo ich było. Wydaje mi się, że moje pierwsze książki to było coś z serii „Poczytaj mi, Mamo” – takie małe, kwadratowe… no ale to też odpada, pytanie jest wyraźnie o powieść. Z tego też powodu odpadają opowiadania o Sherlocku Holmesie, które czytałam w każde wakacje, bo babcia miała trzy zeszyty (chyba trzy opowiadania w każdym, ale głowy nie dam). Bo powieściowe Sherlocki czytałam już dużo później…
Czyli pozostaje mi jedno: sięgnąć pamięcią do tych dziwnych czasów, kiedy w podstawówce zaprowadzili nas do szkolnej biblioteki i powiedzieli: „Na tej półce, oznaczonej literą P, są książki przygodowe i z niej będą pożyczać chłopcy. Na tej półce, oznaczonej skrótem Ob, są obyczajowe – i to jest dla dziewczynek”. No to wypożyczałam ten obyczajowy badziew i czytałam, czytałam… najpierw chyba nawet mi się podobało, później zaczął wkurzać powtarzalny schemat i okropna przewidywalność. Te Musierowicz wszystkie czy coś: jest on i ona i się nie lubią, a pod koniec sobie uświadamiają, że są dla siebie stworzeni. Słodki Jeżu. Ileż można międlić ten nieszczęsny patent „kto się lubi, ten się czubi”? W końcu przerzuciłam się na inne półki, no ale co się naczytałam to moje.
Na szczęście znajdowało się tam też rzeczy zdatniejsze do czytania – nawet jeśli wciąż były to książki „dla dziewczynek”. Na pewno jedną z pierwszych moich powieści było Słoneczko Marii Buyno-Arctowej, o jedenastoletniej sierocie, która trafia do zaprzyjaźnionego domu i uszczęśliwia wszystkich tamtejszych gburów swoim radosnym podejściem do życia i wogle. Było to jakieś takie optymistyczne i pamiętam, że nawet dwa razy sobie to przeczytałam, tak mi się spodobało, o.
Ale to nie Słoneczko będzie dzisiejszym zwycięzcą. Bądź co bądź w tej swojej fazie „książek dla dziewcząt” była taka jedna, którą rzeczywiście uwielbiałam i – co więcej! – do dziś pamiętam mniej-więcej ze szczegółami. Uwielbiałam ją do tego stopnia, że nie dość, że czytałam ją więcej razy, to jeszcze przeczytałam pierdyliard kolejnych tomów (od czwartego wzwyż – gówniane coraz bardziej). Mowa o Ani z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery. Fakt, to był dokładnie ten sam schemat, jeśli chodzi o relacje damsko-męskie głównej bohaterki. Ale tym razem dla odmiany byli świetni opiekunowie (Mateusz i Maryla byli doskonali, no co?), no i Diana! I c’mon, dziewczyny założyły kółko pisarskie! Do dziś uwielbiam patent Diany na robienie porządku w tekście, jeśli autorka zaplątała się w bohaterach i sama przestawała ogarniać. Obawiam się zresztą, że sama też mam tendencje do takiego postępowania…
Myślę, że Ania z Zielonego Wzgórza broniła się bez porównania lepiej od innych „dziewczęcych” książek z tego względu, że tam ten romansowy wątek był… no dobrze, był ważny, ale było mnóstwo innych wątków, które fantastycznie urozmaicały fabułę. No i tytułowa bohaterka była jednak niebanalna: z tą swoją niepoprawną wyobraźnią, która nie raz zupełnie zaciemniała Ani obraz rzeczywistości. Pewnie dziś biedny rudzielec trafiłby do czubków, a na pewno byłby zmuszony do brania jakichś solidnych leków. A tam tylko ta biedna Maryla musiała pacyfikować Anię. A wspominałam, że miały kółko pisarskie? I że złoty środek Diany to zabicie wszystkich bohaterów? Czyż to nie piękne?!
Dziewczyny były po prostu fajne i naprawdę pokręcone – a nie, tak jak jest w większości innych przypadków – mdłe zołzy, o których tylko usiłuje się wmówić czytelnikowi, że są pokręcone.

No i kółko pisarskie!

1 komentarz:

  1. W sumie to nie pamiętam, ale stawiałbym, że to było "Tomek w Krainie Kangurów", "W Pustyni i w Puszczy" albo "Złoto Gór Czarnych".

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...