środa, 22 stycznia 2014

30-Day Book Challenge: dzień 12

kadr z filmu (dość nudnego, nota bene)
Książka, której nienawidzę i kocham jednocześnie.

Ok., dziś miałam łatwo. Prawdę mówiąc, jak tylko zobaczyłam pytanie, od razu w mojej głowie zajaśniał neonem tytuł. Ktoś mógłby zapytać: ale jak to? Wczoraj nie mogłam wyłuskać z siebie tytułu książki, której nienawidzę, a dziś swobodnie wymieniam książkę, którą nie dość, że nienawidzę, to jeszcze zarazem ją kocham? Tak. To nie ma sensu. Pamiętajcie Państwo: logika we wszechświecie Fryy jest jak punkty we Whose Line Is It Anyway? – kompletnie bez znaczenia.

A książka, z którą nie mogę dojść do ładu już od wielu, wielu lat, to Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell.
Czytałam ją dawno. Bardzo dawno. Może trochę zbyt dawno – pewnie faktycznie mentalnie byłam wtedy bardziej na poziomie Ani z Zielonego Wzgórza niż Scarlett. Ale nic nie poradzę, że akurat Przeminęło… było pod ręką. Czytanie tej powieści było właściwie dość dziwne. Spędzałam z nią (dobrowolnie!) całe dnie, a jednocześnie okrutnie się z tym męczyłam. Ostatecznie, choć głupio to przyznać, nie skończyłam jej. Piżgnęłam książką o ścianę i powiedziałam stanowcze NOŁ FAKIN ŁEJ. No dobra, wtedy powiedziałam to zapewne jakoś inaczej, bo nie znałam brzydkich słów.
Albo inaczej  - znałam dwa słowa. Bardzo, bardzo brzydkie.
Scarlett O’Hara.
Na litość Biegnącego Jeżusia, Scarlett była totalnie najgorszym zjawiskiem, jakie przytrafiło mi się w dzieciństwie. Rozpuszczona, egocentryczna zdzira, która nie potrafi pogodzić się z tym, że ktoś obdarza uczuciem kogoś innego, a nie ją. Która żyje w jakimś swoim małym światku pełnym urojeń, a jeśli – nie dajcie bogowie – ktoś nie postępuje zgodnie z tymi urojeniami, to jest najwyższej klasy obrazą. Ale z kolei jeśli trafi się facet – fajny facet! – który ją wielbi cierpliwie i bezwarunkowo przez kilka kuźwa lat, to też jest źle! Bo ona wtedy akurat woli w ramach jakiegoś aktu sadystyczno-masochistycznego wyjść za pierwszego z brzegu frajera, który w sumie tylko ją irytuje, ale co tam. No więc wychodzi za mąż ciągle i ciągle, rodzi te nieszczęsne dzieci, i ciągle jest niezadowolona. Widziały gały co brały, fak ju!
I kiedy byłam już kilka- kilkanaście stron przed końcem, po prostu nie wytrzymałam i stwierdziłam, że ani sekundy dłużej z tą beznadziejną babą nie zdzierżę.

Ale jest druga strona medalu, której nie sposób nie zauważyć.
Abstrahując od mojego osobistego stosunku do głównej bohaterki, ta książka jest po prostu świetna. Doskonale i z rozmachem pokazane realia wojny secesyjnej – i to z perspektywy południa, co dla mnie było szczególnie poruszające i ciekawe. Postacie są fantastycznie skrojone i budzą autentyczne, bardzo silne emocje. Przecież gdyby nie to, ja nie zaciskałabym pięści i nie zgrzytała zębami po dziś dzień przy każdym wspomnieniu Scarlett. Ona była wkurwiająca, ale świetnie napisana. Inni zresztą też byli doskonali. Charlesa i Franka było mi okrutnie szkoda, no i nie wyobrażam sobie, jak można – będąc samicą – czytać Przeminęło… i nie wielbić Rhetta.

Dziś waham się, czy sobie tej książki nie odświeżyć. Może doczytać tylko końcówkę? A może po prostu całość jeszcze raz? Nie wykluczam, że moje emocje związane z powieścią wynikają z tego, że byłam za mała, kiedy to czytałam.

Nie wiem jeszcze, co zrobię, ale wiem, że Przeminęło z wiatrem jest moją odpowiedzią na dzisiejsze pytanie.

2 komentarze:

  1. A ja właśnie Scarlett uwielbiam :D Właśnie za to, że jej największą zaletą jest chyba wyłącznie najcieńsza talia w trzech powiatach. Jest... hm, nie głupia (doskonale radzi sobie w interesach). Ale jest potworną ignorantką (rozmowa z Ashleyem, kiedy ten mówi jej, że świat jaki znają już się właściwie skończył, a ona ma w głowie wyłącznie "przestań gadać głupoty i mnie pocałuj"), zadufaną w sobie (z czego Rhett nieustannie się naśmiewa) i samolubną. A jednocześnie - no jak ja mam nie uwielbiać kogoś, kto postanawia, że jego rodzina już nigdy nie będzie głodna i ma w dupie, co ta rodzina ma do powiedzenia na ten temat?

    W ogóle kunszt Mitchell w tworzeniu postaci nie ma sobie równych. Jestem w stanie wyłącznie siedzieć z otwartą gębą i podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
  2. A poza tym, nie ogarniam, jak można nie doczytać końcówki O_o

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...