piątek, 17 stycznia 2014

30-Day Book Challenge: dzień 7

Książka, która wywołuje mój śmiech

Tym razem dylemat miałam jedynie przez krótkie mgnienie. W pierwszej chwili moje myśli powędrowały do Clarksona i Pratchetta, szybko jednak dokonały spektakularnego zwrotu. Bo weźmy takiego Pratchetta: jasne, powieści ze Świata Dysku ociekają doskonałym humorem, szczególnie te starsze. I owszem, zacieszam tam często jak debil. Ale nie jestem pewna, czy faktycznie śmieję się w głos. W przeciwieństwie do hevi, ja się rzadko śmieję, czytając książki. W ogóle przy lekturze skrajne emocje to u mnie ogromna rzadkość. I to nie jest chyba wina autora, po prostu tak mam i już.
O tej jedynej powieści, przy której turlam się ze śmiechu po podłodze nie pomyślałam od razu tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie wieki jej nie czytałam. Ostatni raz chyba gdzieś na początku studiów. Mowa o wspominanej już na tym blogu powieści Joanny Chmielewskiej, Wszystko czerwone.
Jak to u Chmielewskiej, mamy trupa. Bah!, żeby jednego! Trup ściele się niemal tak gęsto jak w Morderstwach w Midsomer! Bohaterami są, jak to u Chmielewskiej, całkowicie przeciętni ludzie, którzy znaleźli się po prostu w złym miejscu o nieodpowiedniej porze, co wcale nie znaczy, że są nudni – ofkoz szoł w dużym stopniu kradnie Alicja, która jest w stanie zapomnieć totalnie o wszystkim, ale inni też dają radę, z panem Muldgaardem, duńskim policjantem mówiącym po polsku, na czele (c’mon, jak można czytać „Ta dama to wasza mać?” i przy tym nie rechotać?!). Jest też, ma się rozumieć, masa dziwnych zbiegów okoliczności, Joanna prowadzi śledztwo na własną rękę, jest potraktowane z przymrużeniem oka starcie dwóch kultur – polskiej i duńskiej, jest pani Biała Glista i nogi. Same nogi. Bo reszta kadłuba była w ciemno.
Wszystko czerwone czytałam tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć. I kiedy teraz przeglądam cytaty, też zaśmiewam się jak debil. Niniejszym idę przeczytać całość. To krótki kryminałek, ale łez można nad nim wylać całe morze. Czeka mnie radosny wieczór.


– Niedobrze – rzekł. – Światłość była na pani osoba. On wykonywa zła zamiara poprzez okno. Pani winna nie siadywać na światłość.

7 komentarzy:

  1. Chyba jedyna książka, którą przeczytałam dwa razy... za jednym podejściem :D Skończyłam i zaczęłam od początku. Chmielewska świetna jest :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten wpis ostatecznie przekonał mnie, żeby wypożyczyć coś z Chmielewskiej. Nie będę oryginalna - "Wszystko czerwone" i "Wszyscy jesteśmy podejrzani", skoro Fraa poleca. Najwyżej będę potem smęcić ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. A co byś powiedziała o "Baranku" Moore'a? :D To jedyna książka, czytając którą śmieję się na głos (a ja nawet na filmach komediowych prawie nigdy się nie śmieję).

    OdpowiedzUsuń
  4. mnie śmieszy wiele książek ale wymienię dwa tytuły autora którego o śmieszne książki mało kto by podejrzewał czyli roberta ludluma droga do gandolfo i droga do omaha ;)mocne rzeczy ale nie spoileruje sami przeczytajcie (droga do omaha chyba śmieszniejsza jednak)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z Chmielewskiej "Lesia" i "Karolka" również wspominam bardzo dobrze. Takie to, kurczę, życiowe :D

    OdpowiedzUsuń
  6. I teraz muszę po raz kolejny przeczytać "Wszystko czerwone" bo przypomniałaś mi tym wpisem jak ja uwielbiam tą książkę :D

    "Zaprawdę na pamięć waszą zapadło, a trzeba rozjaśnić mroki" ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...