czwartek, 11 marca 2010

Fraa w czytelni (7) - "Wielka Księga Horroru" (t. 1)

Nie zamykaj oczu, strach nie zniknie. Czytaj z szeroko otwartymi…

Ostatni pociąg metra odjeżdża poza rozkładem. Podobno do opuszczonych, zamkniętych stacji, przy wtórze niedokończonych opowieści jego pasażerów. Poznaj cenę, jaką płacimy, by się nie bać. Sprawdź, czego nienawidzi natura i kto pracuje na nocne zmiany w muzeach. Zajrzyj na cmentarz, gdzie grabarze znajdują trumny otwarte od spodu. Poczuj, co znaczy być amerykańskim zmarłym w świecie rządzonym przez księży z miasta.

Leć między zimnym księżycem a ziemią. Jak ćma... Prosto w płomień...
[opis wydawcy]


wielka ksiega horroruTytuł: „Wielka Księga Horroru” (tom pierwszy)
Przekład: Marta Kisiel
Tytuł oryginału: „The Mammoth Book of Best New Horror”
Język oryginału: angielski
Miejsce i rok wydania: Lublin 2010
Wydawca: Fabryka Słów
Seria: Obca Krew


Fraa wspominała już o tej pozycji, kiedy dzieliła się wnioskami po lekturze „Księgi Strachu”. W przeciwieństwie do tamtej antologii opowiadań, tym razem czytelnik dostaje zbiór tekstów popełnionych przez autorów zagranicznych.
Ale od początku.

Co również było już powiedziane przy okazji rodzimej antologii wydanej przez Runę, wyżej wspomniana „Wielka Księga...” wcale nie jest taka wielka, jak ją malują: oba tomy mają – normalne dla Fabryki Słów – wymiary 12,5 x 20,5 cm. To sprawia, że, w przeciwieństwie do „Księgi Strachu”, Fraa mogła zapoznać się ze zbiorem opowiadań w trakcie sześciogodzinnej jazdy pociągiem, bez ryzyka nieumyślnego znokautowania współpasażerów w przedziale za pomocą pierwszego tomu.

Fraa naprawdę bała się, zaczynając tę lekturę, ale dość prędko okazało się, że może jednak tym razem zakup nie był tak do końca chybiony. Należy tu przytoczyć opowiadania, które weszły w zakres pierwszego tomu:
  • Al Sarrantonio – „Lato”
  • Ramsey Campbell – „Głęboko”
  • John Gordon – „Nocna zmiana”
  • Christopher Fowler – „Luksus krzywdzenia”
  • Mark Samuels – „Pociągi specjalnego nadzoru”
  • Elizabeth Hand – „Krokusy”
  • Mark Morris – „Czego nienawidzi natura”
  • Lynda E. Rucker – „Ostatni krąg”
  • Jay Lake – „Amerykańscy zmarli”
  • Peter Atkins – „Między zimnym księżycem a ziemią”
  • Gene Wolfe – „Łkanie pośród ciszy”
  • Nicholas Royle – „Błąd scenariusza”
  • Michael Bishop – „Opętany snami pacjent doktor Pridy”
  • Mark Chadbourn – „Których zostawiamy”
  • Joel Lane – „Moja”
  • David J. Schow – „Pogrzeb”
Fraa oczywiście nie może powiedzieć, że wszystkie teksty były zachwycające. Tym niemniej większość z nich w jakiś sposób zapadła w pamięci, a niektóre nawet skłoniły do zatrzymania się nad nimi przez chwilę i do uśmiechnięcia się w stronę pomysłu.

Antologię otwiera opowiadanie „Lato”, które – jak tytuł wskazuje – jest przepełnione właśnie latem. Akcja nie należy do prędkich, właściwie trudno mówić o jakiejś „akcji”, bo to dość statyczna historia, jeśli nie liczyć wycieczki trzech nastolatków. Tym niemniej tekst zwraca uwagę ciężką, upalną atmosferą. Podczas czytania niemal czuć ten skwar, czytelnik niemal szuka szklanki zimnej wody pod ręką. To dzięki temu opowiadanie plusuje.
Jeszcze bardziej statyczny był tekst „Głęboko”. Pogoda nie miała w nim znaczenia, ale było to pierwsze z tych opowiadań, gdzie po przeczytaniu Fraa mogła tylko stwierdzić „łohoo...” – zakończenie naprawdę jest mocarne. Zakończenie kolejnego opowiadania, „Nocna zmiana”, nie było aż tak spektakularne, właściwie było dość łatwe do przewidzenia, ale z kolei jeden z bohaterów, Jack, jest naprawdę udaną postacią, której kolejne działania obserwuje się z pewnym zainteresowaniem. „Luksus krzywdzenia” nie był aż tak zachwycający i Fraa właściwie nie do końca wie, co z niego wynikało. No bo tak: wydarzyło się to co się wydarzyło i... i właściwie nic. Jakoś to spłynęło, nie zostało w głowie na dłużej. Kolejne opowiadanie, „Pociągi specjalnego nadzoru”, też nie był aż tak zachwycający. Fakt faktem, przywodził na myśl tandetny filmowy horror zatytułowany „Lęk”, gdzie piszcząca blondynka miotała się po torach metra i uciekała przed jakimiś mutantami. To chyba głównie to skojarzenie działało na niekorzyść tekstu. Poza tym ten akurat tekst miał sporo z kryminału, choć – niestety – od któregoś momentu stawał się dość przewidywalnym kryminałem. Fraa najwyraźniej nie pokochała pomysłu i tyle.

Opowiadanie Elizabeth Hand, zatytułowane „Krokusy”, Fraa powitała ze szczególnym entuzjazmem ze względu na główną bohaterkę. Później niestety nadeszło rozczarowanie, choć Fraa nie potrafi powiedzieć czy nawaliła autorka, czy może tłumaczka. No bo pojawia się tam „zamknięty pithoi”. Pithoi? No albo „zamkniete pithoi”, albo „zamknięty pithos” – przecież tak właśnie brzmi to słowo w liczbie pojedynczej: pithos. Pithoi to liczba mnoga. W tym więc miejscu Fraa zgrzytnęła zębami. Drażniło ją też dość łopatologiczne wyjaśnianie, że Knossos, że sir Arthur Evans, że odnowienie, że jak z kreskówki: Fraa woli, jeśli autor wierzy w czytelnika i pewne rzeczy pisze trochę bardziej skrótowo, ot choćby gdyby było samo „...jak na Knossos pod wodzą Evansa”, albo i samo „...jak na Knossos” – wtedy ten kto wie o co chodzi, nie ma wrażenia przegadania, a ten kto nie wie, a jest ciekawy, może sam sobie sprawdzić, co się działo na Knossos i kto zacz był ten Evans. Jeśli całość jest wyłożona w treści opowiadania, Fraa ma wrażenie, że czytelnicy są traktowani jak idioci.
Tak więc wbrew nadziejom, opowiadanie „Krokusy” zapisało się w pamięci raczej negatywnie.

Na szczęście kolejny tekst, „Czego nienawidzi natura”, był przyjemnym zaprzeczeniem poprzedniego: niepokojący nastrój, bohater, który o niczym nie ma pojęcia i naprawdę upiorne wrażenie, jakie zrobiły w opowiadaniu manekiny. Naprawdę miodnie.
„Ostatni krąg” to przyjemne opowiadanie, po którym Fraa się dość lekko prześlizgnęła, choć całość była raczej przewidywalna i zalatująca banałem. Za to kolejnym świetnym tekstem są „Amerykańscy zmarli” – dziwaczna społeczność rządzona przez kler ze wzgórza, organizacja jakichś branek, no a przede wszystkim: Amerykanie wymarli. Czytelnik nie ma za wielu informacji na temat realiów świata, ale zdecydowanie coś jest nie tak, coś się skończyło. Trudno powiedzieć – to jakaś forma postapokalipsy? Dlaczego właściwie Amerykanie wyginęli? Co się dzieje? Tekst dziwny, ale właśnie przez to taki wciągający.
„Między zimnym księżycem a ziemią” wypada cienko w porównaniu z poprzednim opowiadaniem, choć właściwie Fraa nie może mu wiele zarzucić, a opowieść bohaterki jest na swój sposób ujmująca z tymi wszystkimi zmianami miejsc i bohaterów.
„Łkanie pośród ciszy” Fraa odebrała pozytywnie ze względu na głównego, anonimowego zresztą, bohatera – autora horrorów. Później należało śmignąć przez „Błąd scenariusza”, który to tekst z jakiegoś powodu nie był w stanie przykuć uwagi na dłużej, a zaraz po nim kolejne z kilku ulubionych opowiadań: „Opętany snami pacjent doktor Pridy” – czyli wampir opowiadający o swoich najgorszych koszmarach. Ciekawe spojrzenie na to, co dla nocnego krwiopijcy jest najstraszliwszym, najbardziej plugawym, przerażającym i odrażającym horrorem. Wzbudza uśmiech, ale jednocześnie intryguje i uświadamia, że nie to straszne, co straszne, ale czego kto się boi. „Których zostawiamy” Fraa też ceni za pomysł: bo wszyscy znają historie o ludziach, którzy istnieją, po czym z jakichś powodów znikają. Ale co z takimi, którzy nie tyle znikają, co przestają istnieć? Zarówno w teraźniejszości i przyszłości, jak i w przeszłości? Oni nie znikają – nagle po prostu nigdy ich nie było.
„Moja” to opowiadanko krótkie i bardzo przewidywalne, raczej niezbyt oryginalne, a zbiór kończy się tekstem „Pogrzeb”, który dotyka klasycznego motywu z horrorów: wstawania z grobów. I robi to w całkiem zgrabny sposób. Dodatkowym plusem jest główny bohater, były nauczyciel w małej mieścinie – jest, niestety, bardzo realistyczną postacią, a jego problemy w szkolnictwie są nieszczęśliwie aktualne i prawdziwe. Czytając to opowiadanie, Fraa miała momentami wrażenie, że czyta o ludziach, których osobiście zdarzało jej się spotkać.

Fraa ma naprawdę pozytywne wrażenia po przeczytaniu opowiadań. Co prawda właśnie się zorientowała, że najmniej jej przypadły do gustu teksty popełnione przez kobiety, ale to nie szkodzi. Jest kilka historii, dla których warto zapoznać się również z tymi nieco słabszymi czy mniej wciągającymi.

Poza tym całość wygląda na nieco bardziej przemyślaną, jeśli chodzi o dobór tekstów. Nie jest to zbieranina wszystkiego – czytelnik znajdzie w antologii opowiadania o ludziach żyjących współcześnie, których dopadają albo dziwne przypadki, albo po prostu jakieś zadawnione lęki, albo jedno i drugie. Jest w tym jakaś konsekwencja.

Teraz Fraa szykuje się do ataku na drugi tom. Ale już na spokojnie. Już bez przejmującego lęku, że to zmarnowane pieniądze.





„– Kiedyś była taka zagadka. Co to jest: człowiek, który to wykonał, nie chciał tego, człowiek, który to kupił, nie miał z tego pożytku, a człowiek, który z tego korzystał, nie miał o tym pojęcia. Co to takiego?
Jacky wyglądał na zdezorientowanego.”
[David J. Schow – „Pogrzeb”]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...