Niemiecka komedia... NIE! Nie trzeba wyłączać komputera i spluwać trzy razy przez lewe ramię! Jeszcze raz: „niemiecka komedia” – tego powinni zabronić.
Naprawdę. Fraa stara się nie ulegać stereotypom, ale Niemcy po prostu nie mają poczucia humoru. Proszę mi nie wciskać żadnych krasnoludków i ich prawdziwych historii, bo to było żałosne widowisko. Polskie komedie w dużej mierze też są marne, ale to już zupełnie inna bajka. Tutaj ma być o niemieckim.
Tymczasem Fraa obejrzała film, który jest niemiecką komedią i – co było ogromnym zaskoczeniem – nieźle się przy tym bawiła.
Mowa tu o produkcji z 2001 roku „But Manitu” w reżyserii Michaela Herbiga, czyli parodii westernów o Indianach, kowbojach i skarbach.
Również bardzo istotną rolę w „Bucie Manitu” ma lektor – w polskim dubbingu: Andrzej Matul, zdobywca tytułu Mistrza Mowy Polskiej, wcześniej dwukrotnie nominowany, lektor w wielu filmach i na pewno bardzo dobrze znany głos, choć zapewne mniej znana twarz.
Fraa nie może oprzeć się wrażeniu, że gdyby oglądała tę komedię w wersji oryginalnej, nie miałaby aż tak dobrych odczuć. Język niemiecki w jakiś sposób sprawia, że każde wypowiedziane w nim zdanie przestaje być zabawne. Tymczasem w „Bucie Manitu” są naprawdę udane teksty. Tym bardziej, że większość z nich została jednak dopasowana do polskich realiów – ot, coś jak przy „Shreku” – ma bawić polskiego odbiorcę, a nie trzymać się koniecznie oryginału. Fraa przypuszcza, że niemiecki oryginał byłby mniej atrakcyjny również ze względu na niezrozumienie części żartów.
Jedną z wad natomiast są piosenki. Niestety, film ma bardziej musicalowe momenty – i, niestety, te piosenki w większości są nudne. Nie ma ich aż tak dużo, bo tylko trzy, ale to i tak dwie w nadmiarze. Piosenka Santa Marii jest przyjemna, jak to powiedział Włóżmitu głosem Wojciecha Paszkowskiego: „z jajem”. Dwie pozostałe jakoś nie podbijają.
Plus oczywiście nieuniknione były pewne dość kloaczne żarty, ale na szczęście nie ma ich aż tak dużo, jak można by się tego spodziewać.
„But Manitu” to głupia komedyjka, to prawda, ale na tyle wdzięczna i na tyle dobrze spolszczona, że ogląda się lekko i przyjemnie. Humor nadal jest prosty jak konstrukcja łyżki, ale jeśli ktoś chce niewymagającej rozrywki, to będzie w sam raz. Co innego jeśli ktoś gustuje wyłącznie w angielskim dowcipie, ale Fraa jest zdania, że w każdym „stylu” żartów można znaleźć coś udatnego, nawet jeśli cała reszta jest o kant rzyci potłuc.
I to właściwie tyle. Fraa pewnie nawet by nie pisała o tym filmie, gdyby nie to, że mimo wszystko: to niemiecka komedia. Niemiecka!
Z tego względu warte odnotowania.
„– Ty to nazywasz jazdą konną?
– Że niby co? Że niby nie jeżdżę?!– To nie jazda, to zoofilia jest!
– A pocałuj mnie w dupę!
– A niby jak?!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz