Większość ludzi pewnie kojarzy Rowana Atkinsona głównie z Jasiem Fasolą. Kiedy w swoim czasie rozeszła się wieść, że ten brytyjski aktor ma zagrać jakąś turbomroczną postać w którymś Harrym Potterze, Fraa widziała w Internecie mnóstwo opinii, że no wszystko pięknie, ale Jaś Fasola nie pasuje do tego bohatera. A przecież Rowan Atkinson to nie tylko strojący głupie miny, sympatyczny przygłup. Wystarczy wspomnieć Cienką niebieską linię albo Czarną Żmiję.
I właśnie o tej ostatniej produkcji Fraa chce powiedzieć parę słów.
Na serial Czarna Żmija (1983-1989 rok) składają się cztery serie, z których każda liczy po sześć odcinków. Sam Rowan Atkinson, poza odgrywaniem głównej, tytułowej roli, zajął się również scenariuszem do pierwszej serii, jednakże później z tego zrezygnował, zostawiając to zadanie Richardowi Curtisowi – wskutek braku popularności, serial musiał przejść gruntowne przeobrażenie.
Rzeczywiście, pierwsza część – Czarna Żmija: Królestwo za konia (w oryginale: po prostu The Black Adder) – wyraźnie różni się od kolejnych. Tytułowy Czarna Żmija, czyli książę Edmund, syn Ryszarda IV, siostrzeńca Ryszarda III (który, nota bene, wygrał wojnę Dwóch Róż), jest przygłupem. Co prawda usiłuje być sprytny, no i – w przeciwieństwie do Jasia Fasoli – odzywa się, ale to Baldrick (Tony Robinson), sługa, jest tym inteligentnym i pozostali bohaterowie polegają na jego „szczwanych planach”.
Za tą częścią serialu Fraa nie przepada jakoś do szaleństwa. Czarna Żmija jest tam – jakby to rzec – mało czarnożmijowaty.
Warto natomiast wspomnieć tutaj o odcinku pilotowym, który diametralnie różni się od kolejnych epizodów pierwszej serii. Pierwotnie więc Edmund był jednak inteligentny, taki jak w późniejszych częściach. Właściwie szkoda, że nie trzymano się tego projektu, za to całe szczęście, że w rolę Baldricka wcielił się ostatecznie Robinson, bo Philip Fox absolutnie nie mógł się z nim równać (odcinek ten można obejrzeć chociażby na Youtubie).
Prawdziwa rewelacja jednak zaczyna się do drugiej części: Czarna Żmija: Głupek Renesansu (The Blackadder II – istotny jest tu łączny zapis, jako że z początkowego przydomka Black Adder, któryś z potomków Edmunda uczynił nazwisko). Rzecz się dzieje za rządów Elżbiety I, głupiutkiej, okrutnej i bardzo rozwydrzonej królowej, która ścina wszystko co się rusza i na drzewo nie ucieka, chyba że ofierze uda się ją rozbawić albo przekupić jakimś atrakcyjnym prezentem. Co ciekawe, w tej roli występuje Miranda Richardson. I jest niezrównana.
Widz poznaje potomka Edmunda z pierwszej części. Lord Czarna Żmija pojawia się już jako dystyngowany dworzanin, prawdziwie arystokratyczny, inteligentny, błyskotliwy, choć nadal dość pechowy. Oczywiście tuż zanim postępuje, zawsze wierny, Baldrick, który w tej serii ustala już swoją pozycję jako etatowego głupka, brudnego i paskudnego sługi o inteligencji paproci. Jego bezradność i ogrom dobrej woli sprawiają jednak, że Baldricka nie da się nie lubić. Jest też lord Percy (Tim McInnerny), który uważa się za najlepszego przyjaciela Edmunda, choć w istocie Czarna Żmija chciałby go trzymać jak najdalej od siebie.
Bohater musi zmagać się z nienawiścią lorda Melchetta (Stephen Fry), z dowcipami i zachciankami królowej, głupotą Baldricka i innymi przeciwnościami, takimi jak konieczność porozmawiania o spadku z purytańską rodziną, podczas gdy urządza się konkurs picia, jak miłość do dziewczyny, o której się myśli, że jest chłopcem, jak niebezpieczna podróż morska i wieloma innymi.
W ostatnim odcinku pojawia się niemiecki książę Ludwig, a więc po raz pierwszy pojawia się niezrównany Hugh Laurie, który pełnię możliwości pokaże w kolejnej serii.
Fraa nigdy nie może się zdecydować, która część Czarnej Żmii jest jej ulubioną. Skłania się właśnie ku trzeciej, czyli Czarna Żmija: Rozważny i romantyczny (Blackadder the Third). Akcja rozgrywa się na początku XIX wieku, podczas rządów Jerzego, księcia Walii (czyli Hugh Laurie w najlepszej roli wszech czasów), który pod względem głupoty idzie ramię w ramię z Baldrickiem, do tego cechują go rozrzutność, pijaństwo, naiwność i słabość do kobiet. Edmund, inteligentny i wyrachowany lokaj, tym razem nie musi się obawiać egzekucji, tak jak jego przodek, ale ma za to wielkie ambicje. Głupota księcia jednocześnie mu pomaga i przeszkadza – bo z jednej strony łatwo manipulować Jerzym, a z drugiej – książę Walii jest tak tępy, że nie można mu powierzać najprostszego zadania.
Jest coś tragicznego w losach Edmunda – otaczają go sami głupcy, wśród których on jest jedynym inteligentnym. Chciałby się wyrwać ze służby księcia Jerzego, zdobyć fortunę i władzę, ale ciągle coś w tym przeszkadza.
W tej serii istotną postacią jest również pani Miggins (Helen Atkinson-Wood), która prowadzi podrzędną spelunę i zaopatruje kuchnię księcia.
Serial zamyka czwarta część, Czarna Żmija: Jak spędziłem I wojnę światową (The Blackadder Goes Forth). Rzecz się dzieje w okopach, w których spędzają czas kapitan Edmund, szeregowy Baldrick oraz porucznik George (czyli znów Hugh Laurie). Czarna Żmija porzuca aspiracje przodków i nie chodzi mu już o zdobycie fortuny i władzy, ale po prostu na przeżyciu. Przez sześć odcinków Edmund wciąż miga się od wykonywania rozkazów i od ruszenia do walki. W tej serii ponownie pojawiają się też znani z Głupka Renesansu Tim McInnerny jako kapitan Kochanie oraz Stephen Fry jako generał Melchett, a również Rik Mayall, czyli Łonogrzmot.
Fraa musi przyznać, że Czarna Żmija jest chyba jej ulubioną postacią z seriali. Inteligentny, wyrachowany i złośliwy – tak właśnie, złośliwy, a nie chamski. To jest piękne. To jest piękne w ogóle w angielskim humorze, który Fraa bardzo ceni.
Większość akcji dzieje się we wnętrzach. Zazwyczaj w każdej serii są dwa-trzy takie pomieszczenia. Jedynie w Konia za królestwo pojawiają się większe plenery, z których jednak później twórcy serialu zrezygnowali.
Atrakcyjność Czarnej Żmii leży głównie w teksach – dla nich warto całość obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz