czwartek, 1 kwietnia 2010

ZaFraapowana filmami (17) - "Kruk"

Jakiś czas temu Fraa pisała o twórczości Poe'go, a przy tej okazji wspomniała o ekranizacjach Cormana. Tym razem Fraa chce się skoncentrować na tych ostatnich – a konkretnie na jednym filmie: „Kruk” z roku 1963, wyreżyserowanym przez Rogera Cormana.

the raven
Właściwie nazywanie tego „ekranizacją” wiersza Poe'go jest pewnym nadużyciem. Bo na zdrowy rozum, to tego wiersza nie da się przenieść na ekran bez potężnych modyfikacjami. Przecież co się dzieje w literackim oryginale? Właściwie nic. Siedzi facet, siedzi kruk, no i tak sobie siedzą... facet coś myśli, a kruk powtarza „Nigdy już.” - w wierszu świetne, no ale w filmie?


Toteż film tak naprawdę tylko troszkę wykorzystuje twórczość Poe'go.
Całość zaczyna się różnymi „klimatycznymi” krajobrazami, a w tle narrator recytuje wiersz „Kruk”. Trzeba tu dodać, że w polskiej wersji językowej wiersz ten pojawia się w tłumaczeniu, które Fraa uważa za zdecydowanie najlepsze, czyli Zenona Przesmyckiego.
A dalej widz dostaje zupełną wariację na temat, zrobioną w zdecydowanie komediowej konwencji, gdzie podmiot liryczny wiersza okazuje się owdowiałym czarnoksiężnikiem. Kruk jest z kolei innym czarnoksiężnikiem, który został zmieniony w ptaka w czarnoksięskim pojedynku (który – jak łatwo się domyślić – przegrał).
Główny bohater, czyli ów zakochany w Lenorze doktor Craven, to oczywiście Vincent Price, dyżurny aktor dla Cormanowskich produkcji bazujących na tekstach Poe'go. Jego przeciwnik, przewodniczący stowarzyszenia czarnoksiężników, doktor Scarabus, to nikt inny, jak sam Boris Karloff – najbardziej klasyczny i znany odtwórca roli potwora Frankensteina.
jack nicholson
Czarnoksiężnik, którego doktor Craven odczarował z postaci kruka, doktor Bedlo, to Peter Lorre, ale bardziej szokująca jest rola młodego Bedlowa, eleganckiego i porywczego młodzieniaszka, Rexforda, w którego wcielił się nikt inny, jak Jack Nicholson. Miał wówczas dwadzieścia cztery lata na karku i Fraa absolutnie go nie poznała, dopóki nie obejrzała napisów końcowych.


Fraa musi przyznać, że film ogląda się naprawdę sympatycznie, a Vincent Price jest – jak zwykle – świetny. Tym niemniej Fraa była mocno zaskoczona, że zrobiono komedię z jednego z najbardziej mrocznych tekstów Poe'go. Jak widać jednak, udało się to uczynić z całkiem niezłym efektem. Opowiedziana w filmie historia nie jest tak naprawdę jakoś na siłę udziwniona – jest raczej klasyczna, częściowo dość przewidywalna, z dystansem do literackiego oryginału, ale jednocześnie Fraa widzi w tym pewną dozę szacunku do wierszowanego „Kruka”. To nie jest totalne kaleczenie klimatu tekstów Poe'go (tak jak nieszczęsny "Dom Usherów"). Bądź co bądź, twórca ten pisał również teksty humorystyczne, a więc takie potraktowanie jego twórczości nie jest nijak uwłaczające.

Zresztą Fraa tak się spodziewała, że ostatecznie dość pozytywnie oceni ten film. W końcu to Roger Corman i Vincent Price – a więc ludzie, którzy zjedli zęby na przerzucaniu twórczości Edgara Allana Poe'go na ekran. Z tym że zazwyczaj powstawały czyste filmy grozy, a tutaj widz dostaje czarną komedię.

Warte polecenia tak naprawdę jedynie fanom Poe'go i/lub Cormana. Reszta może uznać film za kiczowaty, tandetny i głupawy. Bo i takie momentami sprawia wrażenie, chociaż Fraa w tych chwilach akurat się uśmiechała. Film zawiera między innymi całkiem proste gagi, typu nieustanne wpadanie na ustawiony na środku pokoju teleskop. Acz wciąż nie jest to aż tak ekstremalne jak w przypadku inspektora Clouseau z „Różowej Pantery”.



- Kto cię przysłał do mnie? Czyś jest jakimś mrocznoskrzydłym posłańcem spoza tego świata? Odpowiedz, stworze! Powiedz prawdę... Czy jeszcze kiedyś obejmę to dziewczę słodkie, które dzisiaj zwie Lenorą anioł-stróż?
- A co to ja jestem, wróż?! Skąd miałbym to wiedzieć?! Jestem przemarznięty do szpiku kości! Czemu nie poczęstujesz mnie winem? Nie stój tak gapiąc się na mnie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...