Dawno, dawno temu, Fraa obejrzała (przypadkiem, to na pewno był zbieg złych okoliczności) film zatytułowany „Underworld”. Obiecała sobie wtedy, że więcej tego wytworu kijem przez szmatę nie tknie. Stało się tak, że jednak wygrało tak zwane prawo serii, w związku z czym, skoro Fraa już miała sposobność obejrzenia „Underworld 2: Evolution” – nie omieszkała z niej skorzystać.
Jeśli jeszcze raz Fraa wpadnie na jakiś równie świetny pomysł, niech ktoś z Państwa ją kopnie, dobrze?
Oczywiście część uwag dotyczących tego filmu, siłą rzeczy odnosi się również do części pierwszej. (swoją drogą, Fraa była naprawdę przerażona, bo kiedy wpisała w Googlach „Underworld”, rozwinęły się w podpowiedziach hasła „Underworld 2”, „Underworld 3” oraz... „Underworld 4”, który ma wejść do kin w przyszłym roku – czyżby niebawem „Underworldów” w istocie miało być więcej niż „Akademii policyjnej” i „Gangu Olsena” razem wziętych?).
Zacząć więc należałoby od kwestii dotyczących całokształtu, bez szczególnego wskazania na konkretną część.
Bohaterką, która oczywiście swoją zajebistością ma rzucać na kolana widzów, jest Selene (Kate Beckinsale) – pomijając już jakże, ach jakże oryginalnie wymyślone, mhroczne imię, warto przyjrzeć się samej postaci. W gruncie rzeczy jest to kobiecina straszliwie nieporadna, która przez większą część filmu jest słabsza od wszystkich naokoło – dopiero na końcu, nie wiedzieć czemu, spina się do rozniesienia w pył wszystkiego co się rusza i na drzewo nie ucieka. To trochę jak filmy z van Damme'm. Jakkolwiek Fraa zawsze miała sentyment do tego aktora, to jednak zazwyczaj schemat był ten sam: najpierw grany przez van Damme'a bohater dostaje wciry od wszystkich, a w ostatnich pięciu minutach, mając połamane wszystkie kończyny, nagle spada na niego przypływ siły i mocy tak niespodziewany, jak Hiszpańska Inkwizycja. Tak jest i tutaj. Ten schemat jeszcze wyraźniej chyba rysuje się w przypadku drugiego bohatera, mieszańca Michaela (Scott Speedman).
Przy tym bohaterowie są tak płascy, że chciałoby się ich porównać do kartki papieru, ale przecież nawet kartka papieru ma jakieś znamiona trójwymiarowości. Oni są jak rysunek kartki papieru, popełniony na kartce papieru. Ich poszczególne charakterystyki można zawrzeć góra w trzech słowach i naprawdę wyczerpać tym samym temat.
Ale elementem, który Fraa zawsze uważała za szczególnie urokliwy, jest wygląd Selene. Po pierwsze, jak wszyscy dobrze wiedzą, po zostaniu wampirem, włosy stają się czarne... No dobrze, dobrze – w „Wywiadzie z Wampirem” Claudia też miała loczki. Powiedzmy, że coś w tym jest. I że to wcale nie jest dbałość dzielnej Selene o to, żeby wyglądać mrocznie w najbardziej kiczowaty i tandetny sposób. No bo jakimi ścieżkami, tak na oko, biegną myśli bohaterki? „Jestem wampirzycą. Czyli przefarbuję się na czarno, będę bardziej tró.”?
Najwyraźniej jednak coś w tym jest, bo wystarczy spojrzeć na obuwie Selene. Zaiste, nie ma nic lepszego, niż bieganie po bezdrożach, skałach, lasach, zrujnowanych zamkach – w butach na kilkucentymetrowym koturnie i obcasie, na którym można by uskuteczniać taniec na rurze. Człowiek mógłby pomyśleć, że Selene byłoby wygodniej w trampkach albo trzewikach, ale nie dajcie się Państwo zwieść! Trampki i trzewiki nie są przecież dość mroczne...
Fraa ma bardzo złe zdanie o wampirach, jeśli widzi, że to banda kretynów, dla których turbomroczny image jest istotniejszy niż zwykła wygoda. Wygląda na to, że to banda pustych jak portfel pod koniec miesiąca, lalkowatych kretynów, którzy przede wszystkim dbają o stosownie „wampiryczne” pozory, a potem o całą resztę.
Oprócz bohaterów, jest też kwestia efektów specjalnych. Film tego rodzaju mógłby nimi rekompensować idiotyczną, przewidywalną fabułę i durnych bohaterów. Niestety, Fraa momentami miała wrażenie, że „Underworld” jest produkcją niskobudżetową. Wszystko naturalnie dzieje się po ciemku, więc połowy rzeczy nie widać. Przemiany wilkołaków są absolutnie pozbawione płynności, a same wilkołaki nie wyglądają lepiej od wilkołaków z filmów z lat osiemdziesiątych. Ich kukłowata sztywność jest zwyczajnie irytująca. Z kolei półwilkołak Michael wygląda jak skrzyżowanie smerfa z "Avatara" i wampira z "Buffy".
A teraz nieco konkretniej, czyli na co szczególnie można zwrócić uwagę w filmie „Underworld 2: Ewolucja”?
1. Kiedy bodajże Marcus (Tony Curran) chłepcze krew Selene, widzi jej wspomnienia. Widz poznaje te wspomnienia w krótkich migawkach. Jak, na litość Phila – Księcia Półmroku i władcy Piekiełka, Selene mogła mieć we wspomnieniach coś, czego nie widziała, bo rozgrywało się za jej plecami? A to właśnie widać w jednej z tych migawek. Coś, co właśnie ukryto przed Selene.
2. Derek Jacobi – dlaczegóż, ach, dlaczegóż tak nisko upadł? Fraa rozumie, że przecież to tylko praca, zapłacili to zagrał, ale mimo wszystko... żal pozostaje. Fantastyczny w „Ja, Klaudiusz” i równie świetny w „Kronikach braciszka Cadfaela”, a tutaj nagle godzi się na bycie jakimś tandetnym Corvinusem. Z drugiej strony, może to i dobrze. Dzięki temu, że Corvinusa zagrał Derek Jacobi, Fraa była w stanie w ogóle znieść tę postać.
3. Kiedy Marcus, jako ten potwór straszliwy i skrzydlaty, leciał obok lub przed jadącą ciężarówką... Dlaczego nie powiewała mu kiecka? Jest tak zajebisty, że nawet pęd powietrza go omija?
4. Fraa z radością zauważyła, że w tym filmie wampiry częściej piją krew innych wampirów, niż kogokolwiek „z zewnątrz”. Właściwie Fraa w tej chwili nie może sobie przypomnieć, żeby jakiś człowiek został dziabnięty. Za to wampiry – każdy każdego. Swoją drogą, jak na istoty, które muszą pić krew, żeby przeżyć, wampiry z „Underworld” są niesamowicie mocno ukrwione. Posoka tryskała na wszystkie strony i rozlewała się w obfite kałuże.
Fraa nie ma siły pisać nic więcej. Film właściwie mógłby być pastiszem, gdyby był zrobiony troszeczkę z jajem. A tak, to jest zbyt kiczowaty i durny na poważną produkcję, ale zbyt smętny na parodię. I wychodzi takie nie wiadomo co... Tłajlajt dla dorosłych? Tylko nie błyszczeli. A reżyser, o ironio!, nazywa się Len Wiseman...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz