Fraa miała kilka podejść do tej książki i jakoś się rozbijało o czas, o „ee tam, czego można się dowiedzieć z pisania o pisaniu?” i o najzwyczajniejsze lenistwo. Jednak ponad pięć godzin w pociągu działa cuda i Fraa w końcu przeczytała tę pozycję do końca.
Autor: Stephen King
Tytuł: „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika”
Przekład: Paulina Braiter
Tytuł oryginału: „On Writing: a Memoir of the Craft”
Język oryginału: angielski
Miejsce i rok wydania: Warszawa 2008
Wydawca: Prószyński i S-ka
O dziwo, po tej lekturze Fraa stwierdziła, że istotnie było warto.
Książka ta nie jest prostą instrukcją obsługi w stylu „opisy postaci wplataj przy okazji dialogów, na opisy krajobrazów zużywaj najwyżej cztery zdania za jednym razem, Twoja powieść powinna zmieścić się w ośmiu rozdziałach, dodaj scenę seksu na trzy strony i dwa szybkie, czarne samochody”. To raczej zbiór refleksji, wspomnienie rozmaitych doświadczeń, które sprawiły, że Stephen King został pisarzem. Autor nie pisze, jak czytelnik ma pracować. Pisze jedynie, jak on pracuje/pracował i jaka metoda u niego się sprawdziła.
Oprócz członu „Jak pisać”, duże znaczenie ma człon „Pamiętnik rzemieślnika”. W istocie, elementy autobiograficzne zajmują znaczną część książki. Zresztą, autobiografią jest cały pierwszy rozdział („Życiorys”), czyli jakaś jedna trzecia całości. I wbrew pozorom, nie należy go ignorować i przechodzić od razu do rozdziału „Jak pisać”. Bo w „Życiorysie” kryje się naprawdę ciekawa opowieść o wytrwałości i pokonywaniu przeciwności, jak również czytelnik przy tej okazji może sobie w pełni uświadomić, że nawet jeśli ktoś „wielkim pisarzem jest”, to nadal jest przecież zwykłym człowiekiem, nie urodził się z zarezerwowanymi rubrykami w czasopismach ani z gwarancją publikacji.
Tym niemniej Fraa traktuje rozdział „Życiorys” jako wstęp. A dopiero potem Stephen King przechodzi do meritum.
Zaczyna od krótkiego wykazania, że pisanie jest telepatią (krótki rozdzialik „Czym jest pisanie”) – na początek brzmi to nieco patetycznie, ale naprawdę autor całkiem sensownie to wyjaśnia, ukazując jednocześnie prozaiczność oraz magię tego stwierdzenia.
Kolejny rozdział, „Skrzynka z narzędziami”, to pewien prosty schemat, wedle którego pisarz powinien mieć swoją „skrzynkę”, a w niej – odpowiednio posegregowane – narzędzia, takie jak słownictwo, gramatykę, środki stylistyczne i tak dalej. Tu z kolei czytelnik (w razie gdyby już zapomniał) może sobie przypomnieć, że nie ma w tej książce mowy o pisaniu jako o ekstatycznych, natchnionych chwilach iluminacji, w których skończony analfabeta tworzy swoje wiekopomne dzieło. W książce podkreśla się, że pisanie to – oprócz pasji i radości – po prostu praca. I jak każdy rzemieślnik, pisarz do swojej pracy potrzebuje narzędzi.
Szczególnie radośnie Fraa przyjęła ten fragment:
„Obok słownictwa na najwyższej półce skrzynki z narzędziami winna znaleźć się także gramatyka. I, proszę, tylko bez dramatycznych jęków i okrzyków, że nie rozumiecie gramatyki, nigdy jej nie rozumieliście, oblaliście gramatykę w szkole, że pisanie to świetna zabawa, ale gramatyka jest koszmarem. (…)Poza tym... Do diabła, jeśli potraficie spamiętać wszystkie dodatki pasujące do najlepszej kreacji, zawartość torebki, skład podstawowy drużyny New York Yankees albo Houston Oilers oraz to, jaka wytwórnia wypuściła „Hang on Sloopy” The McCoys, zapamiętacie też różnicę pomiędzy spójnikiem (łączy części zdania lub różne zdania) a partykułą (zmienia bądź wzmacnia sens wypowiedzi)!”
Otóż to! Święte słowa!
Tak samo ciekawe są – pojawiające się co jakiś czas – reguły, typu ta stworzona przez Williama Strunka: „Jeśli autor nie jest pewien, że postępuje słusznie, powinien raczej trzymać się reguł”.
Pewne zasady Fraa musi oczywiście jeszcze przemyśleć, ponieważ po pierwsze: nie wie do końca na ile są one uniwersalne, a na ile do użycia jedynie kiedy mowa o języku angielskim; po drugie: w ogóle nie wie, czy aby to nie jest jakaś fanaberia Kinga... Chociaż uzasadnienia tych reguł zazwyczaj są całkiem sensowne.
Poza tym, Stephen King używa naprawdę prostych i obrazowych przykładów oraz porównań, dzięki którym nawet naprawdę ograniczony czytelnik może zrozumieć o co chodzi.
Podkreśla wielokrotnie, że pisarz musi dużo czytać i dużo pisać. Ćwiczyć. „Czytanie to twórcza podstawa życia pisarza”.
W książce „Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika” czytelnik może znaleźć sporo naprawdę wartych przemyślenia sugestii, które oczywiście nie są jedynymi słusznymi metodami czy zasadami, ale na pewno nie są tak do końca głupie. I mówi to Fraa, która tak naprawdę wcale nie przepada za twórczością Kinga. Fraa woli Poe'go, Lovecrafta i Tolkiena. Wskazówki Kinga nie uczynią z nikogo Wielkiego Pisarza, ale może skłonią do refleksji. Nawet jeśli potencjalny grafom... pisarz zechce zrobić inaczej, niż to podpowiada Stephen King, przynajmniej będzie to już w jakiś sposób świadoma decyzja, a nie dzieło przypadku.
Innym ogromnym atutem tej pozycji jest humor. Stephen King naprawdę napisał lekką i przyjemną książkę, chociaż temat jest całkiem na serio. Barwne anegdoty, autobiografia, czy nieprzeciętne porównania sprawiają, że lektura jest bardzo przyjemna i Fraa nie raz parskała zduszonym śmiechem w pociągu.
A teraz Fraa idzie sobie, coby przemyśleć tę książkę. I się ustosunkować do poszczególnych postulatów. Acz, jeśli Fraa może coś zasugerować od siebie, to warto później o kwestiach zawartych w „Jak pisać...” pogadać z kimś o zbliżonych zainteresowaniach. Nie za dużo (bo może jednak zamiast rozmawiać o pisaniu, lepiej po prostu pisać), ale chyba warto.
http://auto-szyby-wroclaw.pl
OdpowiedzUsuńranking brokerów
OdpowiedzUsuń