Fantazje Zielonogórskie 2 |
- Autor: praca zbiorowa
- Tytuł: Fantazje Zielonogórskie II. Antologia opowiadań fantastycznych
- Miejsce i rok wydania: Zielona Góra 2012
- Wydawca: Zielonogórski Klub Fantastyki „Ad Astra”
Okropny
mam kłopot z tą książką.
Zacząć
należy od tego, że Fantazje Zielonogórskie to antologia powstała jako owoc
konkursu literackiego pod tym samym tytułem, organizowanego przez klub „Ad
Astra”. Za to ma u mnie z marszu dość duży plus, bo w ogóle sama idea takiego
konkursu jest dla mnie bardzo fajna. Promocja miasta w bardzo sympatycznej,
twórczej formie. Jestem zagorzałą zwolenniczką lokalnych patriotyzmów, toteż
popieram wszystkimi łapkami tego typu inicjatywy.
Ale
nie obejdzie się bez zastrzeżeń. Jak można przeczytać we wstępie, po dwóch
edycjach konkursu klub zebrał w sumie 80 opowiadań, z czego 20 opublikowano.
Moje (niewielkie bo niewielkie, ale jednak) doświadczenie konkursowe podpowiada
mi, że to tak naprawdę dramatycznie mało. Z jednej edycji powinno być około
setki tekstów – tak lekką ręką. I wielka szkoda, że tutaj jakoś jest tak mało
chętnych do pisania. Dlaczego? Bo po prostu nie bardzo jest później z czego
wybierać teksty do antologii. W efekcie publikacja zawiera dwa-trzy naprawdę
niezłe teksty i kilka zupełnie szmirowatych zapychaczy. Powtarzam: szkoda, bo
mogłoby z tego być coś naprawdę fajnego. Sama nie wiem, z czego wynika tak małe
zainteresowanie konkursem. Nie wiem, czy zawiniła promocja, nagrody nie były
dość atrakcyjne, czy może ludzi odstrasza lokalność – myślą sobie „nigdy nie
byłem w Zielonej Górze, to nie dla mnie”. Choć w to ostatnie wątpię, bo – dla
porównania – na tegoroczny konkurs „Poznań Fantastyczny” trafiło, jeśli wierzyć
organizatorom, około 300 tekstów. Myślę więc, że organizatorzy z klubu „Ad
Astra” powinni przemyśleć sprawę, bo może dałoby się coś poprawić.
Ale
miałam pisać o książce, a nie o konkursie.
Pierwsze
wrażenie było bardzo pozytywne. Spodziewałam się, że to wszystko będzie
wyglądało raczej jak taka tandeta z kiosku ruchu, a tymczasem książeczka
prezentuje się fajnie. Szczególne wrażenie zrobiły na mnie naprawdę świetne
ilustracje Igora Myszkiewicza. Ogromny plus za nie.
A
potem zaczęłam czytać – i po trzech stronach zakiełkowało mi podejrzenie, że ta
antologia chyba nie widziała korekty. Błąd na błędzie i błędem poganiał – myślę
sobie: dobra, bez nerwów, kobieto. To nie jest jakaś epicko zarobkowa publikacja,
robią to pasjonaci pewnie w swoim wolnym czasie – trzeba tu trochę przymknąć
oko na pewne niedoróbki. No ale po pięciu stronach po prostu nie mogłam
dalej tych oczu przymykać, bo przez tak zaciśnięte powieki wcale nie widziałam
już tekstu. Ołówek sam wylądował mi w dłoni i ani się obejrzałam, zaczęłam
smarować na marginesach poprawki. Prosta sprawa: mogę przymknąć oko na błędy,
jeśli nie odciągają uwagi od treści. Niestety, tutaj odciągały. Co smutniejsze,
kiedy wróciłam na moment do stopki redakcyjnej, wyraźnie widniało tam nazwisko
osoby odpowiedzialnej za korektę. Nie wiem więc, czy ta osoba miała za mało
czasu, umiejętności czy jeszcze czegoś, ale zdecydowanie – przykro mi to mówić,
bo, jak wspominałam, wspieram takie inicjatywy jak ta! – odwaliła fuszerkę jak
diabli. Przez to nawet te dobre opowiadania miały irytujące orty, że o
abstrakcji interpunkcyjnej nie wspomnę (nie chodzi mi tu o miejsca wątpliwe, bo
przy takich to każdy się zawiesi i może walnąć błąd, ale tutaj brakowało
przecinków w tak ewidentnych miejscach, jak wtrącony zwrot do rozmówcy w
dialogu albo przed „który”). Poziom i rodzaj błędów był zróżnicowany w
zależności od tekstu, stąd moje podejrzenie, że były to dokładnie te byki,
które popełniali konkretni autorzy, a nie jakaś zaćma korektora, który
postanowił równo zmasakrować wszystkie opowiadania.
Antologię
otwiera zwycięskie opowiadanie Czarna Michała Organiściaka. W
istocie, czyta się je nieźle. Bardzo spodobał mi się sam pomysł na anioły.
Gratulacje należą się też za całkiem udatne wplecenie tutaj
quasi-średniowiecznych cycolin w miniówach i na wysokich obcasach. Wcale nie
drwię. Pod pretekstem walki z aniołami autorowi udało się uzasadnić istnienie
stalowego bikini. Przegina dopiero w momencie, kiedy każe tytułowej bohaterce
nosić kolczą sukienkę na gołe ciało. Wolę sobie nie wyobrażać tego bólu, jaki
musiała przeżywać biedna dziewczyna. Ogólnie: bohaterowie są słabi, ale sam
pomysł na świat – bardzo fajny. Chętnie widziałabym jakiś inny tekst osadzony w
tym settingu, bo ma ogromny potencjał.
Dalej
mamy opowiadanie Michała Peronia O Tym, co w górze – i tu nagły
spadek formy. Tekst o chłopcu porwanym przez kosmitów czy coś takiego… Opisów
właściwie brak, brak też tak naprawdę Zielonej Góry. Główny bohater to
irytujący kretyn, a fabuła jest generalnie prosta jak konstrukcja cepa. Należy
docenić próby pogłębienia psychologicznego postaci, ale nie mogę powiedzieć,
żeby to były szczególnie udane próby.
W
następnej kolejności jest tekst Anny Bobrowicz O młodzieńcu Bergiem zwanym i
Zielonej Pani – to, co udało się tu autorce, to oddanie klimatu ludowej
baśni. Z wszystkimi tego konsekwencjami, a więc zasadniczo zakończenie jest
dość przewidywalne, język wygładzony, a sama opowieść bez trudu przeskakuje
sobie piętnaście lat życia bohaterów, kiedy to Szebora… cóż, generalnie
zwiedzała świat czy coś takiego. Największe zastrzeżenie, które wywołało tu
mały zgrzyt kawiarczych zębów, to próba wmówienia czytelnikowi, że
piętnastoletnia dziewczyna to… no właśnie, dziewczyna. Ba, dziewczynka nawet.
Podczas gdy coś w głębi mnie podpowiada mi, że w tych realiach i w tym wieku
Szebora powinna rodzić już czwarte dziecko. Ogólnie jednak tekst odbieram
pozytywnie, choć taki styl po prostu trzeba lubić.
Bardzo
spodobał mi się następny tekst, Manifest Anny Hrycyszyn. Co prawda
końcowe łopatologiczne wyłożenie całej intrygi troszkę popsuło efekt, ale
początkowa atmosfera wielkiej niewiadomej, dziwny profesor z małą asystentką,
oddanie głosu wielu bohaterom – to wszystko dało bardzo fajny efekt. W dodatku
opowiadanie jest sprawnie, przyjemnie napisane. Chyba pierwszy tekst w
antologii, gdzie rzeczywiście błędy ani trochę nie odciągnęły mojej uwagi od
lektury.
Mniejszy
entuzjazm wywołał we mnie tekst Marka Starosty Grona życia. To znaczy ma
klimacik, tego nie da się ukryć, po prostu chyba znów rozbiło się o głównego
bohatera, który zupełnie nie wzbudził mojej sympatii i tak szczerze, to miałam
nadzieję, że w końcu go coś tam zeżre w tej winnicy. Dużo ciekawszy wydawał się
Sergiusz. No i tutaj zdecydowanie pojawiały się kwiatki, które odciągały moją
uwagę od treści: nie wiedzieć czemu, przekleństwa zostały ocenzurowane, więc
Benek myśli przykładowo „k…!”, co jakoś mnie irytowało. Były orty, w rodzaju
„choć” zamiast „chodź”, w dziwnych miejscach pojawiały się wielkie litery
(przypominam, że opowiadanie to nie list!). Właśnie zerknęłam do swojego
podsumowującego komentarza ołówkiem i chyba po prostu go przytoczę: „prawie
fajne”. No właśnie. Niestety, tylko „prawie”.
Ilustracja do tekstu Mój Kapitanie (źródło) |
Winobranie Adriany Siess to, w moim odczuciu,
podobna półka. Nic super odkrywczego, nic, co jakoś na dłużej zapadłoby w
pamięć, ale czytało się lekko i przyjemnie. Czasem tylko miałam wrażenie, że
jest przegadane, przez co sporo traciły niektóre żarty, ale większych potknięć
nie zauważyłam, co znaczy tyle, że jeśli nawet były, to treść zainteresowała na
tyle, że pozwoliła nie zajmować się błędami. Takie trochę opowiadanie pisane
przez kobietę dla kobiet, o przeciętnej dziewoi dupconej przez umięśnione
bóstwo.
Kolejny
tekst, Bezsilność Macieja Kaźmierczaka, stanowi przyjemny wyjątek
wśród opublikowanych konkursowych opowiadań, bo oto mamy sci-fi. Nie jakieś
szczególnie oryginalne, wizja przyszłości jest raczej oklepana, czyli sztuczne
inteligencje, zaawansowana technologia i takie tam, ale zawsze coś. Niestety,
to tutaj trafiło się chyba najgorsze combo ortograficzne: „Czerwona wiąska
przeszyła blat mebla, niemal go dosięgając. Upadając, kontem oka dostrzegł rysy
twarzy (…)”. W tym miejscu zaczęłam płakać i trochę się pogubiłam w dalszej
fabule.
Dalej
mamy Śmierć
elfa Roberta Narkuna – opowiadanie co prawda nie urzekło mnie na
początku, ale im dalej w las, tym lepiej to wyglądało. Choć jak teraz o tym
myślę, to za bardzo nie wiem, o czym to właściwie miało być. Najpierw czytelnik dostaje dość
długie przedstawienie bohatera, by tak naprawdę pod koniec zupełnie nic z tego
nie wynikło, bo narrator przerzucił się na opisywanie elfickiego tunnel racingu. Przy czym muszę
nadmienić, że dla mnie właśnie ta druga część była dużo ciekawsza, bo wreszcie
doczekałam się całkiem fajnego przedstawienia elfów (przy czym jeden z nich
został świetnie zilustrowany przez Igora Myszkiewicza!). Nie rozumiem tylko, po
co było wyjaśnianie nazw własnych w nawiasach – czy to jakieś dopowiedzenia
odautorskie, czy tak miało być… Ale moim zdaniem dużo lepiej by było bez tego.
I
tutaj skończyły się teksty konkursowe, a antologię zamykają cztery opowiadania
klubowiczów ZKF „Ad Astra”. Co się rzuca w oczy przede wszystkim, to że te
teksty mają mniej błędów od konkursowych. Nie znaczy to jednak, że są idealne
(wiem, wiem – nie istnieje coś takiego, jak idealne opowiadanie).
Korowód Igora Myszkiewicza w moim odczuciu
dowiódł głównie tego, że autorowi lepiej idzie rysowanie niż pisanie. Tekst ma
co prawda klimat, ale zabrakło mi w nim jakiejś konkretnej fabuły. To znaczy
owszem, pojawia się Bachus (przy czym, w porównaniu z Bachusem z innych
opowiadań, ten tutaj został zdecydowanie najlepiej opisany – mówię tu nie tyle
o opisie wyglądu, ile o jego charakterze), ale ja na przykład po przeczytaniu
tekstu nie miałam bladego pojęcia, czy opisane zdarzenie było jakimś wyjątkiem
czy też podczas każdorocznego Winobrania coś takiego się odbywa. Po prostu
czegoś mi w tym wszystkim zabrakło – nie wiem, może autor lepiej by się
odnalazł w dłuższej formie…?
Może
to dziś? Joanny
Błaszczyk ma fajny klimacik i całkiem niezły pomysł, choć zabrakło mi w tym
jakiegoś kopa. Nie wykluczam, że po prostu już powoli zaczęłam przy czytaniu
mieć dość opowiadań z kategorii „może być” i zaczęłam łaknąć czegoś, co by mnie
zachwyciło. Bo tak naprawdę nie mogę się tu za bardzo przyczepić do niczego
konkretnego, a mimo to opowiadanie po mnie spłynęło.
Trochę
lepiej było z tekstem Konrada Rataja Ardens Chrome. Jakkolwiek sama
otoczka (istoty z przyszłości porywają ludzi z teraźniejszości) mnie nie
zainteresowała, to jednak opis Rycerzy i Gonitw przyszłości był naprawdę fajny,
plastyczny i człowiek sam się wciągnął w kibicowanie. No i podobało mi się
zakończenie.
Wobec
ostatniego opowiadania antologii, Piór Zbigniewa Kulczyckiego, mam
raczej mieszane uczucia. Z jednej strony jest w tym wszystkim pomysł (och,
anioły zawsze będą się podobać, no co?), z drugiej jednak całość wydaje mi się
jakaś taka niedokończona. Po prawdzie nic się w tym opowiadaniu nie wydarzyło,
zabrakło jakiegoś przypierdu, który by został w czytelniczej pamięci. Plus
zdecydowanie nie spodobało mi się dość trywialne sprowadzenie katolików do
oddziałów moherowych beretów i łysych wszechpolaków. Sama nie wiem, może miał
to być jakiś Element Komiczny, ale wypadło bardzo blado.
Podsumowując:
ogólnie jest tak średnio. Jak wspominałam, bardzo podoba mi się idea takiej
antologii. Bardzo nie podoba mi się brak korekty. Podobają mi się ilustracje.
Nie podoba się nierówność tekstów. Obok fajnych lub bardzo fajnych (Czarna, Manifest, Śmierć elfa, Ardens Chrome) pojawiły się słabiutkie (O Tym, co w górze) lub mocno przeciętne. Widać, że po prostu nie
było z czego wybierać przy układaniu antologii. Jednocześnie zastanawiam się,
na ile moja ocena jest uczciwa, a na ile wynika z czegoś pośredniego między
zazdrością a dumą. Dam antologii Fantazje Zielonogórskie 5/10. Średnio. Chyba będzie najuczciwiej. Ale życzę powodzenia w
przyszłym roku – chciałabym, żeby było dużo, dużo lepiej.
Do momentu startu uważałem, że nie ma we
wszechświecie straszniejszych odgłosów niż te, które wydawały z siebie maszyny
na linii. Dopiero kiedy zaczęła się Gonitwa, odkryłem rozmiary swego błędu. Ryk
maszyn przed startem to młodszy, schorowany i skarlały brat tego ryku, który
wydobył się z ich silników po rozpoczęciu pierwszego okrążenia. Kompozytowy pył
sypał się spod kół jednostajnym strumieniem, a temperatura, którą osiągał przy
takim tarciu, sprawiała, że mienił się kolorami od zimnego błękitu po płonącą
biel Słońca.
– Konrad
Rataj, Ardens Chrome (fragm.)
Tak się zastanawiam, czy korekty nie robił przypadkiem któryś z klubowiczów na przykład... Albo ktoś, komu dali to na wczoraj, a wprawy nie miał. Nie wiem...
OdpowiedzUsuńAle sprawa fajna i oczywiście raz jeszcze - gratulacje! c[]!
A tym Poznaniem Fantastycznym musiałabym się kiedyś zainteresować ^^
Dziękować c[]!! :)
UsuńNie wykluczam, że korektorka faktycznie jest z klubu - ale to przecież żadne usprawiedliwienie. Z klubu chyba też należałoby wybrać kogoś, kto jakoś tam zasady ortografii ma przynajmniej opanowane? Już nie wspominam o tym, że na przykład nigdy nie dostałam tekstu po korekcie do przyklepania. Za to jak teraz o tym myślę, to dwa razy byłam proszona o notkę biograficzną. ^^ Potwierdza to tylko teorię o tym, że było robione na wczoraj i trochę po bałaganiarsku. ;]
A Poznaniem się nie interesowałaś? o.O No dobra, może to tylko ja miałam schizę śledzenia wszystkich konkursów literackich evuh. ^^ Zawsze twierdziłam, że mając na horyzoncie temat konkursu i konkretny termin, dużo lepiej mi się pisze. :)
Nie bronię fuszerki, jeno się zastanawiam ;) Bo osobiście mnie to boli.
OdpowiedzUsuńW ogóle nie śledzę konkursów literackich, o wysyłaniu tam czegokolwiek nawet nie myślałam. Jakoś tak... na liceum i jednej "Czarnej..." się skończyło. Ale w sumie, dlaczego nie?
Co prawda już nie jestem aż tak na bieżąco, odkąd skończyłam z wyczynowym grafomanieniem, ale widzę, że w takim razie muszę podrzucać co ciekawsze konkursy, może któryś Cię zainspiruje jakoś. ^^ Aktualnie akurat chyba tylko "Świetlne Pióro" jest, czyli ogólnofantastyczny, bez tematu. No i ogólno-ogólny, organizowany przez prezydenta Gdańska. ^^
UsuńWitam!
OdpowiedzUsuńTwoją recenzję Fantazji Zielonogórskich wskazała mi siostra męża. Chciałam podziękować Ci za opinię i zaprosić do przeczytania innych moich opowiadań - jak każdy kto próbuje swych sił w pisarstwie potrzebuję krytycznego spojrzenia - www.ziarnomysli.piszecomysle.pl
Pozdrawiam,
Anka Hrycyszyn
O, miło, że się tu pojawiłaś. :)
UsuńJak widzę, u Ciebie ogromna wielotematyczność, ale będę zaglądać. :) Nie ukrywam, że zamierzam troszkę szpiegować dalsze pisanie osób, których opowiadania z antologii mi się spodobały. ^^
Pozdrawiam - no i gratuluję, ma się rozumieć! ;)
Gratulacje dla Ciebie! - Dobry, trudny tekst popełniłaś. Opowiadanie to bardzo wymagająca forma. Niewieloma słowami, trzeba pokazać świat, ludzi i jaki na siebie mają wzajemny wpływ.
OdpowiedzUsuńMój blog miał mnie nauczyć systematyczności. Kategorie sobie same jakoś tak wyskakiwały. Zasadniczo chodziło mi o "wprawianie się" literackie - żeby w końcu napisać powieść...
Ja też gratuluje wszystkim, których prace znalazły się w antologii po raz kolejny dziękuje Igorowi za świetne rysunki w tym rysunek do mojego opka. I przepraszam za błędy, po zwykle tekst wysyłam po kompleksowym sprawdzeniu, tym razem poszedł praktycznie tak jak został napisany.
OdpowiedzUsuńMichał Organiściak
Komuś chciało się przeczytać CAŁE Fantazje Zielonogórskie 2! Ogromny szacunek!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za słowa krytyki. Szkoda, że tak dużo miejsca poświęciłaś pracy korektora. Wolałbym żebyś napisała więcej o samych tekstach. Osobiście przejmowałem się pisownią tylko o tyle, by uszanować jurorów. Zakładałem, że na koniec ktoś temu zbiorkowi zrobi profesjonalną korektę.
Co do głównego bohatera, to – co ciekawe – oburzają się na niego tylko kobiety. Pewnie dlatego, że Benek w opku traktuje je bardzo powierzchownie a do tego generalnie jest niedojrzały emocjonalnie. No, ale to w końcu Bachus, opój i lubieżnik!
Czy mogę odtąd na okładkach moich książek, zamiast oklepanych „Drugi Stephen King!”, czy „Nowy Andrzej Sapkowski!” dopisywać – „Prawie fajne...” - Kawiarka Zafraapowana?
Przepraszam za poślizg z odpowiedziami - zjadło mnie NaNoWriMo. ;)
OdpowiedzUsuń@Michał Organiściak:
Mam nadzieję, że tego mojego marudzenia nie traktujesz jako złośliwości. Ja nie miałam złych zamiarów, serio. A - jeśli będzie to pocieszeniem - jak tak ostatnio sprawdzałam, to Poznań Fantastyczny daje ciała z organizacją. ;) Termin rozwiązania przesunęli już, o ile widzę, drugi raz. Ale mam ogromną nadzieję, że następnym razem postawicie raczej na jakość wydania, a nie na szybkość, bo nie ma chyba sensu psuć sobie opinii. ;) Może po prostu dać konkurs ciutek wcześniej, żeby przed Bachanaliami było więcej czasu na prace redakcyjne? Nie wiem, tak se kombinuję tylko... Stoję z boku, więc łatwo mi mówić, prawda? ^^ Ale strasznie lubię takie inicjatywy i chciałabym, żeby to było serio reklamą i czymś fajnym. Szkoda żeby się marnowało przez wpadki, których przecież można uniknąć. Trzymam kciuki. :)
@Marek Starosta:
No jasne, że możesz. :D
A poważniej: z antologiami opowiadań zawsze mam ten kłopot, bo z kolei rozwlekłe streszczanie, interpretowanie i omawianie tekstu, który ma raptem parę stroniczek to coś, czemu chyba bym nie podołała, niestety... ;/ Piszę o tym, co się najbardziej rzuca w oczy. A mi się praca korektora rzuca w oczy. :( Może jestem zboczona, nie wykluczam tego.
Co do Benka, to w sumie nawet nie zauważyłam jakoś specjalnie, jak on się do kobiet odnosi. Ale fakt, może ogólna niedojrzałość. Nie wiem, po prostu taki se nieciekawy typ. ^^ Ale widzisz, teraz na przykład ja go w ogóle ledwo pamiętam. Sergiusza pamiętam, bo był wyrazisty... Chyba wyrazistszy od Benka. Chociaż tu znów może pokutować jakieś moje spaczenie: w 80% tekstów nie przepadam za głównym bohaterem, za to zawsze upatrzę sobie do loffciania jakiegoś pobocznego... ;)
Ej, i na serio nikt tego nie czytał w całości? xD No wiecie co... Ja cierpię. W ogóle nie ma z kim pogadać o tych tekstach. ;| Myślałam, że przynajmniej sami opublikowani - znaczy ci, którzy mają jakieś blogi albo strony - będą opowiadać, jak wrażenia. A tu googlam, googlam i nic. o.O
Biedny Benek! Postawi� si� zaanga�owa�, walczy� z potworami, ryzykowa� �yciem a m�wi�, �e "taki se nieciekawy typ". :o) No nic, nie ma co si� stawia� tylko nast�pnym razem stworzy� ciekawsz� posta�.
OdpowiedzUsuńSzczerze, to te� chc� zrobi� tak, jak Ty i napisa� reck� ca�o�ci. Nosz� si� z tym od wydania tomiku, ale jako� tak ci�gle nie wychodzi...
No ja oczywiście przeczytałem całość, poznałem kilka osób z tej antologii- bardzo ciekawe spotkania. Dodam jeszcze słowem wyjaśnienia, że kolczuga taka lekka na gołe ciało nie jest aż taką straszną męczarnią:).
OdpowiedzUsuńMichał Organiściak
Wiesz, wyjaśnia to w sumie tyle, że z różnych względów mamy inne doświadczenia. ;]
UsuńA na wręczeniu książek osobiście nie mogłam być i jest mi smutno z tego powodu, bo chyba to była jedyna okazja, żeby usłyszeć inne opinie. xD