poniedziałek, 1 października 2012

Przy kawie (10) - Wrześniowy Karnawał Blogowy

(źródło)
Ech, ech… Jakoś się nie mogę odnaleźć w czasoprzestrzeni.
Gdzieś w połowie września powzięłam dumną i kategoryczną decyzję, że w tym miesiącu wezmę udział w karnawale blogowym. Bo po prostu do tamtego momentu już mi się uzbierała lista wpisów na rozmaitych blogach, które to wpisy zdecydowanie uznałam za warte polecenia. Na bieżąco je dodawałam do zakładek, żeby mi nie wyleciało z głowy i w ogóle – no i wszystko było cacy – tak do piątku. W piątek jakoś totalnie nie skapowałam, że to już ostatni weekend września. A dziś się obudziłam brutalnie spoliczkowana przez własny blogroll, gdzie tu i ówdzie mignęły właśnie karnawałowo-wrześniowe wpisy. Dokładnie takie, jakiego ja nie napisałam.
Ale myślę sobie: kij z tym, że zapomniałam. Bez przesady. Jest pierwszy października, czyż nie? Czyli jeszcze nie jest za późno, nie przesadzajmy. Zresztą, terminy to przecież tylko zestaw luźnych wskazówek. Najważniejsze, żeby polecić coś, co – naszym zdaniem – jest warte polecenia, czyż nie?

A więc jedziemy z tym węglem drzewnym.

Tak naprawdę dość długo zastanawiałam się, którą z wrześniowych notek Kruffy tu polecić: o fantastyce czy o filku. Ostatecznie uznałam, że filk poczeka na wpis o filkowaniu oborowym (tak, tak – uważnie śledzę kolumnę „Piszą się…” na Potworach), a w tym miesiącu nieco o fantastyce. Temat-rzeka. Wpis (a nawet wpis wraz z komentarzami) z całą pewnością nie wyczerpuje sprawy, niemniej stanowi fajne świadectwo tego, że fantasy nie musi być głupim czytadłem. A że do fantasy od dziecięctwa mam ogromny sentyment, to wszystkimi kubkami kawy wspieram wszelkie przejawy obrony tego gatunku i próby wyciągnięcia jego reputacji z bagna.

Bardzo ciekawy głos w temacie recenzji growych, obiektywizmu w recenzjach, różnic między krytyką a krytykanctwem, uczciwością recenzentów, różnicami między blogerem a dziennikarzem – słowem: rzecz smutna i prawdziwa, w dodatku bardzo ciekawie napisana. Smacznego.

Tak naprawdę polecam całego bloga, ale ten wpis może być takim bardzo miluchnym wstępem do zaprzyjaźnienia się z nim. Trochę o nauczaniu, trochę o ludziach, trochę o starciu dwóch kultur (i sama nie jestem pewna, czy chodzi mi tu o polską i polską, czy o polską i stepową).

Wspominałam, że mam sentyment do fantasy? No więc odsłona druga. Tym razem z naciskiem na polską fantasy. Wyróżniam po pierwsze za zwrócenie uwagi na tekst zwracający uwagę na zagadnienie, które mnie osobiście też bardzo nurtuje: czyli specyfikę polskiej fantastyki – ponurej, właśnie takiej „zbyt prawdziwej”. Po drugie – za świetne, rzeczowe wykazanie wad wspomnianego tekstu. Mam nadzieję, że wielu autorów podobnych prac weźmie sobie tę recenzję do serca i zrozumie, że tekst nie będzie fajniejszy, jeśli się go nadmie fachowością, i że trzeba zadać sobie przed pisaniem jedno ważne pytanie: „dla kogo to piszę?”. Tak czy owak, zamierzam pracę pani Tkacz nabyć i cieszę się, że Eruana zwróciła na ten tekst uwagę.

To by było na tyle. Życzę przyjemnej lektury wszystkim, którzy zechcą kliknąć w powyższe linki. A ja… cóż, a ja mogę tylko mieć nadzieję, że pojawię się tu jeszcze jakoś przed październikowym karnawałem (tak, tak – to takie jedno z blogowych postanowień: dziesięć wpisów miesięcznie – mwahaha, widać, jak mi się właśnie udało. A innym postanowieniem jest: wrócić do karnawałów, bo to zbożny i cnotliwy proceder).

4 komentarze:

  1. Um, jednak nie amen, chciałam poczytać o nauce języka, a mnie przenosi do obiektywnych recenzji. Help?

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie, źle podlinkowałam - już poprawione, dzięki za czujność. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy ten wpis o tajemniczej pani Stasi. Też kiedyś znałem jedną panią Stasie. Co prawda była ona z pokulenia Kolumbów, ale też była ogromnie ekscentryczną osobowością.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, dziękuję ślicznie :) Wiesz, trochę się boję tego filkowania oborowego...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...