(źródło) |
Ech,
ech… Jakoś się nie mogę odnaleźć w czasoprzestrzeni.
Gdzieś
w połowie września powzięłam dumną i kategoryczną decyzję, że w tym miesiącu
wezmę udział w karnawale blogowym. Bo po prostu do tamtego momentu już mi się
uzbierała lista wpisów na rozmaitych blogach, które to wpisy zdecydowanie
uznałam za warte polecenia. Na bieżąco je dodawałam do zakładek, żeby mi nie
wyleciało z głowy i w ogóle – no i wszystko było cacy – tak do piątku. W piątek
jakoś totalnie nie skapowałam, że to już ostatni weekend września. A dziś się
obudziłam brutalnie spoliczkowana przez własny blogroll, gdzie tu i ówdzie
mignęły właśnie karnawałowo-wrześniowe wpisy. Dokładnie takie, jakiego ja nie
napisałam.
Ale
myślę sobie: kij z tym, że zapomniałam. Bez przesady. Jest pierwszy października,
czyż nie? Czyli jeszcze nie jest za późno, nie przesadzajmy. Zresztą, terminy
to przecież tylko zestaw luźnych wskazówek. Najważniejsze, żeby polecić coś, co
– naszym zdaniem – jest warte polecenia, czyż nie?
A więc
jedziemy z tym węglem drzewnym.
Tak
naprawdę dość długo zastanawiałam się, którą z wrześniowych notek Kruffy tu
polecić: o fantastyce czy o filku. Ostatecznie uznałam, że filk poczeka na wpis
o filkowaniu oborowym (tak, tak – uważnie śledzę kolumnę „Piszą się…” na
Potworach), a w tym miesiącu nieco o fantastyce. Temat-rzeka. Wpis (a nawet
wpis wraz z komentarzami) z całą pewnością nie wyczerpuje sprawy, niemniej
stanowi fajne świadectwo tego, że fantasy nie musi być głupim czytadłem. A że
do fantasy od dziecięctwa mam ogromny sentyment, to wszystkimi kubkami kawy
wspieram wszelkie przejawy obrony tego gatunku i próby wyciągnięcia jego
reputacji z bagna.
Obiektywnerecenzje, obiektywne rankingi – Jawne Sny
Bardzo
ciekawy głos w temacie recenzji growych, obiektywizmu w recenzjach, różnic
między krytyką a krytykanctwem, uczciwością recenzentów, różnicami między
blogerem a dziennikarzem – słowem: rzecz smutna i prawdziwa, w dodatku bardzo
ciekawie napisana. Smacznego.
Tajemnicza pani Stasia, czyli jak źle uczyć języka… – Socjopatyczna Malkontentka
Tak
naprawdę polecam całego bloga, ale ten wpis może być takim bardzo miluchnym
wstępem do zaprzyjaźnienia się z nim. Trochę o nauczaniu, trochę o ludziach,
trochę o starciu dwóch kultur (i sama nie jestem pewna, czy chodzi mi tu o
polską i polską, czy o polską i stepową).
Opolskiej fantasy w gorzkiej pigułce – Eruana
Wspominałam,
że mam sentyment do fantasy? No więc odsłona druga. Tym razem z naciskiem na
polską fantasy. Wyróżniam po pierwsze za zwrócenie uwagi na tekst zwracający
uwagę na zagadnienie, które mnie osobiście też bardzo nurtuje: czyli specyfikę polskiej
fantastyki – ponurej, właśnie takiej „zbyt prawdziwej”. Po drugie – za świetne,
rzeczowe wykazanie wad wspomnianego tekstu. Mam nadzieję, że wielu autorów
podobnych prac weźmie sobie tę recenzję do serca i zrozumie, że tekst nie
będzie fajniejszy, jeśli się go nadmie fachowością, i że trzeba zadać sobie
przed pisaniem jedno ważne pytanie: „dla kogo to piszę?”. Tak czy owak,
zamierzam pracę pani Tkacz nabyć i cieszę się, że Eruana zwróciła na ten tekst
uwagę.
To by
było na tyle. Życzę przyjemnej lektury wszystkim, którzy zechcą kliknąć w
powyższe linki. A ja… cóż, a ja mogę tylko mieć nadzieję, że pojawię się tu
jeszcze jakoś przed październikowym karnawałem (tak, tak – to takie jedno z blogowych
postanowień: dziesięć wpisów miesięcznie – mwahaha, widać, jak mi się właśnie
udało. A innym postanowieniem jest: wrócić do karnawałów, bo to zbożny i
cnotliwy proceder).
Um, jednak nie amen, chciałam poczytać o nauce języka, a mnie przenosi do obiektywnych recenzji. Help?
OdpowiedzUsuńFaktycznie, źle podlinkowałam - już poprawione, dzięki za czujność. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy ten wpis o tajemniczej pani Stasi. Też kiedyś znałem jedną panią Stasie. Co prawda była ona z pokulenia Kolumbów, ale też była ogromnie ekscentryczną osobowością.
OdpowiedzUsuńAch, dziękuję ślicznie :) Wiesz, trochę się boję tego filkowania oborowego...
OdpowiedzUsuń