(źródło) |
Książka, której wszyscy nienawidzą, a mi się podobała.
Przedostatnie pytanie. Radość z widocznego na horyzoncie końca wyzwania miesza się z przerażeniem, bo w ciągu minionego miesiąca głowiłam się ciągle nad ostatnim pytaniem i ciągle nic nie mam.
Nie wiem, czy wszyscy tego nienawidzą, nie robiłam
sondy w temacie. Ale zawsze, jak rzucam tym tytułem i mówię, że mi się podobała
ta książka, ludzie patrzą na mnie jak na kosmitę, więc myślę, że coś może być
na rzeczy. Znów Hemingway, tym razem Stary człowiek i morze. Naprawdę. Wiem,
że to książka o facecie w łódce, który siedzi, siedzi, sika, siedzi, potem
dopływa do brzegu i okazuje się, że mu po drodze zeżarło marlina (o, było mi o
tym pamiętać przy pytaniu o zaskakujący zwrot akcji). Nie zmienia to faktu, że
książka coś w sobie miała. No – na tyle, na ile pamiętam. Czytałam ją w
podstawówce, jakby nie patrzeć. Ale może chodzi o to, o czym już pisałam
wcześniej: fabuła dla mnie się specjalnie nie liczy. Może Santiago jest po
prostu dobrą postacią i dlatego dobrze mi się o nim czytało. Bo na pewno nie
chodzi o przesłanie opowiadania, bo nigdy się nad tym przesłaniem nie
zastanawiałam (Fryy tak mają: chłoną tekst, ale bardzo rzadko myślą nad tym, „co
autor miał na myśli” – szczególnie młode Fryy).
Co ciekawe, ekranizacji z Anthonym Quinnem, choć
lubię tego aktora, jakoś nie zmęczyłam. Znudziła mnie. Więc to musi być jednak
coś w tym pisaniu Hemingwaya.
E, nie, po prostu tego się nie da dobrze zekrenizować.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam "Starego człowieka"! Jedna z lepszych lektur, jakie zapamiętałam z liceum, ale większość klasy (dobra, wszyscy poza mną) wznieśli lament, że głupie, nudne i osochozi. W sumie nawet nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego ta książka tak mi się spodobała, ale masz rację, że pewnie chodzi o to, że Santiago jest dobrze wykreowaną postacią. (I pamiętam, jak i było szkoda, że tego marlina w końcu zeżarło).
OdpowiedzUsuńW sumie dziwny przykład, bo mi się "Stary Człowiek..." podobał i zawsze przypomina mi się jak oglądam "Gniew Oceanu" i patrze na sceny łowienia marlinów :P.
OdpowiedzUsuńPrzerabiałem "Starego człowieka..." w drugiej klasie gimnazjum, czyli zdecydowanie za wcześnie. Za to w okolicach matury czytałem Hemingwaya tom za tomem. Był dla mnie wtedy - uwaga, wielkie słowa - pisarzem formacyjnym. Tak że (poprawnie? zaczęło mi się mylić od tej nagonki) pewnym książkom i autorom warto dawać drugą szansę.
OdpowiedzUsuń