środa, 23 stycznia 2013

ZaFraapowana filmami (76) - "The IT Crowd"


The IT Crowd - plakat
To taki wpis, którego miało nie być.
A wszystko zaczęło się od Siemomysły, której szwankował komputer, ale pomogło wyłączenie go i ponowne włączenie. Uradowana Siemomysła dorzuciła adekwatny do sytuacji filmik z jutuba.
Filmik mnie urzekł i zaczęłam się zastanawiać, czemu ja właściwie nie oglądałam The IT Crowd. Później znalazłam, ma się rozumieć, odpowiedź na to pytanie: polski tytuł. Technicy-magicy jest tyleż głupio brzmiące, co zupełnie z dupy wzięte. Pierwotnie to tytuł odrzucił mnie od serialu – ale że z wiekiem robię się mądrzejsza (wiem, nikt mi nie wierzy, ale ej! Coraz lepiej wiem, żeby się nie sugerować żałosnymi tytułami!), to tym razem jakoś tak sobie włączyłam pierwszy odcinek. Ot tak, w wolnej chwili obejrzeć, skoro z The Big Bang Theory jestem na bieżąco.
Następnego dnia oglądałam napisy końcowe odcinka ostatniego.

kadr z serialu The IT Crowd (Jen i Roy)
W telegraficznym skrócie: jest to brytyjski serial komediowy, stworzony przez Grahama Linehana (za który to serial zresztą Linehan otrzymał zarówno nagrodę BAFTA jak i IFTA) w latach 2006-2010. Serial miał cztery sześcioodcinkowe sezony, co w sumie daje nam dwanaście godzin oglądania perypetii pracowników działu IT w gigantycznej korporacji Reynholm Industries. Roy (Chris O’Dowd) oraz Moss (Richard Ayoade) to dwaj stereotypowi informatycy, którzy może i są nieźli w swojej branży, ale – jak to nerdy – zupełnie nie radzą sobie z funkcjonowaniem w społeczeństwie, że już o znalezieniu sobie dziewczyn nie wspomnę. Szef Reynholm Industries, Denholm Reynholm (Chris Morris) dorzuca im świeżo zatrudnioną Jen (Katherine Parkinson), bo napisała w CV, że zna się na komputerach. Jen co prawda miała na myśli wysyłanie maili, odbieranie maili, usuwanie maili i takie tam, a także klikanie myszką i monitor, niemniej ląduje jako kierowniczka działu IT – ostatecznie kobieta znajduje sobie tam miejsce jako pijarowiec, bo okazuje się, że czasami informatykom zdecydowanie kogoś takiego potrzeba.
Żeby być całkiem uczciwą, muszę jeszcze wspomnieć – choć z ogromnym żalem – że Denholma w drugim sezonie zatąpił jego syn, Douglas (Matt Berry). No i nie można zapominać o trzymanym w serwerowni Richmondzie (Noel Fielding).

kadr(y) z serialu (głównie Moss)
Prawdę mówiąc zastanawiam się nawet, jak to się stało, że wsysnęłam ten serial w tak ekspresowym tempie. Nie oszukujmy się: on nie jest jakiś wybitny. Sitcomów o pracownikach wielkich korporacji jest jak mrówek. Owszem, zazwyczaj bohaterowie nie są informatykami zesłanymi do piwnicy, ale jeśli mam być całkiem szczera, w The IT Crowd jest w zasadzie… no… mało IT.
Ach, no dobrze: skoro już o tym wspomniałam, to przejdę od razu do narzekania. Co prawda chciałam najpierw spróbować wymienić zalety, ale marudzenie zawsze lepiej idzie, więc nie będę się ograniczać.
Głównymi bohaterami są, jak się powiedziało, informatycy. Jeśli mam być szczera, to byłam przekonana, że w związku z tym w serialu znajdzie się więcej… czy ja wiem? Humoru branżowego czy czegoś w ten deseń. Że zawód Roya i Mossa będzie miał jakiekolwiek znaczenie. Tymczasem to jest właściwie tylko taki ozdobnik, który naprawdę bardzo rzadko znajduje praktyczne zastosowanie. No dobrze: przekonanie wszystkich wokół, że małe czarne pudełko z lampką to Internet – miało swój urok i uśmiałam się przy tym jak norka. Ale takich przypadków było, niestety, niewiele. W tle przewija się, oczywiście, „Have you tried turning it off and on again?”, ale dla mnie to ciągle troche mało. Nie wymagam, ma się rozumieć, jakichś strasznie hermetycznych żartów, bo bym z nich nic nie zrozumiała, ale jednak coś… Och, muszą Państwo zrozumieć moją bolączkę: przedmioty ścisłe i związane z nimi zajęcia uważam za sprawy pasjonujące i piękne, ale jednocześnie jestem na nie zdecydowanie za głupia – toteż zazdraszczam, wzdycham i podziwiam z daleka. No, ale muszę mieć co podziwiać, prawda?! Tymczasem The IT Crowd cierpi od samego początku na to, na co zaczął cierpieć po kilku sezonach TBBT: za mało branży, za dużo damsko-męskich bzdur. Od damsko-męskich bzdur, gdzie facet (albo i kobitka) nie może sobie nikogo znaleźć i wogle, to ja mam setki innych seriali, przecież one pączkują chyba bez żadnej kontroli. Nie muszę w tym celu oglądać serialu o informatykach.

wiele mówiące kadry z Denholmem
Ale nie jest aż tak źle: jak wspomniałam, był numer z pokazaniem Jen (i innym) Internetu. Są wstawki pokazujące naprawianie firmowych komputerów (na przykład poprzez włączenie go do zasilania). Zresztą to się bezpośrednio łączy z następną sprawą: z kogo tak naprawdę robi sobie jaja się serial? Pierwsze, co się nasuwa, no to oczywiście ci stereotypowi komputerowcy, w zupełnie niemodnych ciuchach, brylach, pogrywający w jakieś głupawe erpegi i gry komputerowe, rozmiłowani w fantastyce i absolutnie odcięci od „normalnych” ludzi. Ale to właściwie wcale tak nie wygląda. Mimo pewnej pierdołowatości w kontaktach międzyludzkich, Roy i Moss wypadają nadzwyczaj korzystnie na tle reszty postaci, jakie przewijają się przez serial. Są – mimo wszystko – dość inteligentni, w dodatku te ich erpegi to też jakieś takie ciekawe, no bo sesja zdoła wciągnąć nawet trzech biznesmenów, którzy przyjechali na dziwki. Bo ta reszta postaci to generalnie dziwacy albo idioci – albo jedno i drugie. Ba, chyba najczęściej jedno i drugie.
Ot, choćby wspominany już przeze mnie Denholm: typ władczy, całkowicie skupiony na sobie, ale też – w swój zwichrowany sposób – dbający o firmę. W dodatku nieprzewidywalny. To o takich ludziach Maciej Stuhr mówiłNiestety, Denholma zastąpił syn, który jest już tylko banalnym macho, nad czym boleję – to znaczy Douglasa da się polubić, ale zdecydowanie nie jest to ten poziom abstrakcji co Denholm.
Innym typem dziwaka jest Richmond, stereotypowy got, który jest tak gotycki i mroczny, że wpędza innych w depresję. Wygląda jak pajac, słucha Cradle of Filth, mówi natchnionym głosem i natchnione rzeczy, łypie dziwacznie i tak dalej. W ogóle siła serialu tkwi chyba w stereotypach. Tam każdy jest stereotypem czegoś: informatyka, szefa, gota, ślicznotki z księgowości czy fachowca robiącego remont – wszystko jedno. A o stereotypach można mówić wiele złego, ale jedno wiem: one po prostu są zabawne.

The IT Crowd ma też rozmaite smaczki. Ot, choćby alternatywną wersję spotu z kampanii antypirackiej:



W serialu jest też spot informacyjny o zmianie numeru alarmowego, choć przypuszczam, że mniej mnie ruszył ze względu na moją nieznajomość kontekstu. Mogę tylko się domyślać, że w istocie jakaś zmiana numeru do pogotowia w Wielkiej Brytanii miała miejsce, ale wcale pewna nie jestem.

kadr z serialu (na pierwszym planie: Richmond)
Powiem tak: gdyby serial był długi, chyba byłabym ostrożna z polecankami. Ale że to raptem 24 półgodzinne odcinki, to z pełnym spokojem mogę polecić na nudne popołudnia. Ogląda się przyjemnie, jest sporo śmiechu, jest angielski humor i dziwne zdarzenia. Czasem związane z pracą informatyka, częściej nie, ale i tak zabawne. Całość można obejrzeć na portalu Monty Python po polsku, choć jest to wersja z lektorem, a tłumaczenie partii dialogowych jest równie fatalne co przekład tytułu. Jeśli ktoś ma więc dostęp do wersji oryginalnej lub z napisami, niech lepiej do niej sięgnie. Podam tylko przykład: zdanie „Ich bin eine Nerd!” (mniejsza o większość, dlaczego jest łamaną niemiecczyzną) zostało przetłumaczone jako „Jestem technikiem-magikiem!”. Pozostawię to bez komentarza, a sam serial z oceną 6/10. Niewykorzystany potencjał, ale daje radę. I ma smaczki. I - o czym muszę powiedzieć - absolutnie epicką piwnicę. Chcę pracować w takiej piwnicy. Uwielbiam ich piwnicę.








- "We don't need no education."
- Yes you do; you've just used a double negative.

3 komentarze:

  1. Mam w pracy Mikołaja z IT- połączenie Mossa i Roya, mówiącego do tego po śląsku. Pokój przy schodach na poziom -1.

    I to on podetknął mi ten serial wieku temu. Kiedyś tu nie było napisów:
    http://iitv.info/the-it-crowd/

    ta-co-zaliczyła-pindolologię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tylko z kolei tam są te nieszczęsne limity. :(

      Usuń
    2. na hd3d.cc nie ma chyba limitów...?

      Jestem Technikiem-Magikiem tekstem roku ^^"

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...