(źródło) |
Styczeń
za nami. Miesiąc blogowo dla mnie dość szczególny z trzech powodów:
1. Narzuciłam sobie noworoczną comiesięczną blogową normę – i udało mi się ją wyrobić, co odczytuję jako dobry omen na ten rok, o.
2. Z radością odkryłam, że blog, o którym myślałam, że zdechł dwa lata temu, niedawno odżył – takie coś zawsze cieszy, jeśli się danego bloga chętnie czytywało.
3. Z pewnym żalem dowiedziałam się z kolei o wycofaniu się z blogosfery Cedro, który prowadził jednego z najfajniejszych blogów, jakie zdarzyło mi się śledzić.
Ponadto, ma się rozumieć, miesiąc upłynął pod znakiem recenzji Hobbita, co mnie wcale nie dziwi, bo przecież sama czekałam na ten film jak głupia. Postanowiłam jednak ani jednej z tych recenzji nie zamieszczać w Karnawale, choć nie przeczę, że ich poziom jest bardzo zróżnicowany i niektóre bardzo zasługiwałyby na polecenie. Ale nie. Bo nie. Bo sama jeszcze pewnie będę o Hobbicie pisać (no co no? Jeden raz mi nie wystarczył, wolno mi!), więc pewnie tam nieco podlinkuję.
1. Narzuciłam sobie noworoczną comiesięczną blogową normę – i udało mi się ją wyrobić, co odczytuję jako dobry omen na ten rok, o.
2. Z radością odkryłam, że blog, o którym myślałam, że zdechł dwa lata temu, niedawno odżył – takie coś zawsze cieszy, jeśli się danego bloga chętnie czytywało.
3. Z pewnym żalem dowiedziałam się z kolei o wycofaniu się z blogosfery Cedro, który prowadził jednego z najfajniejszych blogów, jakie zdarzyło mi się śledzić.
Ponadto, ma się rozumieć, miesiąc upłynął pod znakiem recenzji Hobbita, co mnie wcale nie dziwi, bo przecież sama czekałam na ten film jak głupia. Postanowiłam jednak ani jednej z tych recenzji nie zamieszczać w Karnawale, choć nie przeczę, że ich poziom jest bardzo zróżnicowany i niektóre bardzo zasługiwałyby na polecenie. Ale nie. Bo nie. Bo sama jeszcze pewnie będę o Hobbicie pisać (no co no? Jeden raz mi nie wystarczył, wolno mi!), więc pewnie tam nieco podlinkuję.
A
teraz już przejdźmy do rzeczy:
Rusty – O wilkołactwie, bo człowieka ciągnie do lasu – wilkołaki, tak jak wampiry, bogowie, demony i reszta ludowo-mitycznego tałatajstwa mnie po prostu jara. W tym tekście może nie mamy opracowania na miarę tego popełnionego przez Petoię (czy jak tam się odmienia to nazwisko…), niemniej jest ciekawe.
Ninedin – Kanon, czyli problem – bo sama mam bardzo mieszane uczucia odnośnie fanfikcji, toteż wpisy temu poświęcone na Legendum est uważam za szczególnie ciekawe. Tym bardziej, że za przykład posłużył tu Achilles i w ogóle mity, a ten… wspominałam, że mity mnie jarają? Szczególnie greckie. W ogóle fajne podejście do tematu, no.
Cedro – EXIT – cóż, abstrahując od tego, czy z pożegnalnymi spostrzeżeniami Cedro się zgadzam czy nie, jego ostatni wpis jest dość interesującą konkluzją na temat blogosfery – czym mogłaby być i czym jest. I choć obawiam się, że jestem bezrefleksyjną, sympatyczną konsumentką najgorszego sortu, wciąż myślę, że warto to przeczytać.
Tak od siebie dodam tylko, że dyskusja o wilkołakach pod moim wpisem też jest całkiem fajna. :D
OdpowiedzUsuń