wtorek, 16 października 2018

Jak przestałam się bać i pokochałam GMO: "W królestwie Monszatana"

(źródło)
Autor: Marcin Rotkiewicz
Tytuł: W królestwie Monszatana. GMO, gluten i szczepionki
Miejsce i rok wydania: Wołowiec 2017
Wydawca: Czarne

W istocie tytuł tej notki to wierutne kłamstwo. Bo się wcale nie przestałam bać - GMO kochałam, odkąd pamiętam. To znaczy: odkąd wywiedziałam się, że w ogóle coś takiego istnieje i co to z grubsza jest. Nie mogę też powiedzieć, żebym dzięki lekturze W królestwie Monszatana przestała się bać. O nie – ja się boję jeszcze bardziej niż zwykle: człowieka. W gruncie rzeczy więc tytuł powinien raczej brzmieć „Jak straciłam resztki wiary w ludzkość i wszyscy umrzemy”.

No bo tak jak zapowiadałam, muszę napisać kilka słów o reportażu dziennikarza naukowego od lat współpracującego z „Polityką”, Marcina Rotkiewicza, poświęconym osławionym GMO. A także, niejako przy okazji, poruszającym problematykę szczepionek, glutenu, a nawet energetyki atomowej.

Przede wszystkim: ta książka jest wspaniała. Właściwie ani przez moment w to nie wątpiłam, wszak wydawcą jest Czarne, a ja nie wierzę, że pod tym szyldem ukazałoby się coś słabego. Temat również wydawał mi się ciekawy, także raczej nie spodziewałam się rozczarowania. A tymczasem było jeszcze lepiej.
Książka stanowi przede wszystkim obszerną historię bioinżynierii, wyprowadzoną od samych początków rolnictwa aż do chwili obecnej, wliczając tu oczywiście działalność takich firm jak Monsanto i kilku innych - bo wszak GMO nie jednym Monsanto stoi. Autor bardzo jasno i logicznie przedstawia wady i zalety upraw ekologicznych, tradycyjnych i tych korzystających z nasion GMO. Prezentuje ogromną różnorodność modyfikacji, wyjaśnia też, czym różni się ten przemysł dziś od tego sprzed dwudziestu lat. Przede wszystkim jednak, bardzo dużo pisze o ludziach. Snuje fascynującą historię jednostek takich jak Jeremy Rifkin, którzy nakręcili spiralę histerii anty-GMO i tłumaczy, jak to możliwe, że – mimo masy naukowych dowodów na korzyści płynące z genetycznych modyfikacji roślin uprawnych – w Europie jest to obecnie towar niby nie zakazany, tylko że jednak jakby tak.
Zresztą, bohaterowie zaprezentowani w książce, którzy wytrwale prowadzą krucjatę przeciwko bioinżynierii, to w dużej mierze zupełnie niesamowite osobowości. Począwszy od tańczącego jogina, a na laureatce pokojowej Nagrody Nobla kończąc. Podczas lektury miałam wrażenie, że tam po prostu nie ma takich zwykłych osób.
I wiecie – trudno nie stracić wiary w ludzkość, jeśli sobie uświadomić, że gdzieś na świecie ludzie umierają z głodu każdego dnia, bo człowiek, który chciałby w Nowym Jorku zgromadzić siedem tysięcy joginów i przez wspólny taniec trwale zmniejszyć przestępczość w mieście (na litość Jeżusia, jakże chciałabym, żeby to było zmyślone!), agituje, że GMO jest złe. Trudno nie łapać się za głowę czytając o tym, jak to Greenpeace – organizacja teoretycznie mająca na celu ochronę środowiska naturalnego – walczy (przerażająco skutecznie!) z czymś, co w istocie może przyczynić się do jego ochrony, a promuje najbardziej inwazyjne dla przyrody sposoby rolnictwa, przez które trzeba wycinać coraz większe połacie lasów.
Wspomniałam, że autor porusza też tematykę szczepionek i nie tylko – ale, wbrew pozorom, wszystko łączy się w spójną opowieść, spiętą przede wszystkim przez mechanizm, który spowodował, że pewne rzeczy są postrzegane jako złe przez miliony ludzi, choć naukowe fakty mówią coś zupełnie innego.

takie tam (źródło)
Książka była dla mnie prawdziwą kopalnią wiedzy. Mogę wprost powiedzieć, że po jej przeczytaniu poczułam się odrobinę mądrzejszym człowiekiem niż przedtem. Nawet jeśli wcześniej byłam zwolenniczką GMO, teraz mam to wszystko poukładane w głowie i potrafię lepiej ubrać w słowa to, co do tej pory tylko kołatało mi się w mózgu w ogólnym zarysie. W dodatku całość jest w najwyższym stopniu weryfikowalna: autor właściwie każdą tezę podpiera szeregiem podpisanych z imienia i nazwiska cytatów, tytułami kolejnych prac naukowych i wyczerpującymi przypisami. To jest po prostu kawał rzetelnej pracy, której treść byłoby – tak myślę – dość trudno poddawać w wątpliwość.
To znaczy tu i ówdzie czytając miałam wrażenie, że można by się na chwilę zatrzymać i rozwinąć zdanie – nie dla takich czytelników jak ja, których generalnie nie trzeba przekonywać do zalet GMO, ale dla GMO-sceptyków (nie mówię o osobach anty-GMO, bo mam wrażenie, że to opcja, której żaden argument nie przekona). Parę razy bowiem autor odpierając jakieś zarzuty ucina temat stwierdzeniem, że „było kilka przypadków alergii, ale to było dwadzieścia lat temu i teraz to się robi inaczej”, albo „w takiej a takiej dawce ta substancja jest praktycznie nieszkodliwa dla człowieka” – takie skróty dotyczące ewentualnych „wpadek” przy badaniach nad GMO mogą obudzić czujność, szczególnie jeśli ten sam autor drobiazgowo rozpracowuje każdą „wpadkę” ruchów anty-GMO. Z drugiej strony, tu właśnie w sukurs przychodzą przypisy, dzięki którym książka nie musi być dwa razy dłuższa.

Choć tu muszę jeszcze rzucić swoim całkowicie prywatnym, niezwiązanym z właściwą treścią książki żalem: podczas czytania ebooka przypisy są niefajne do podglądania – przy każdym z nich musiałabym się przeklikiwać do końca publikacji i z powrotem, co byłoby mocno wybijające z rytmu i po prostu niewygodne. No ale przypuszczam, że konieczność takiego organizowania przypisów jest podyktowana względami technicznymi nośnika i nic tu się nie poradzi. Ot, po prostu ja jestem fanką przypisów dolnych, bo tylko do takich rzeczywiście sumiennie zaglądam podczas czytania.

Fun fact: trochę niechcący, a trochę ponieważ najwyraźniej nienawidzę siebie, nie tak dawno czytałam magiczną książkę pod tytułem Czy Nikita uratuje zarodek? – nazwiska autorki litościwie pozwolę sobie nie przytaczać. Początkowo myślałam, że to niezwykłe dzieło będzie dotyczyło in vitro, aborcji, czy ogólnie ciąży. I do pewnego stopnia tak było. Jakież jednak było moje zdumienie, kiedy w finałowym plot twiście okazało się, że w istocie jest to manifest wymierzony ni mniej ni więcej, tylko właśnie w GMO! Ale nie tylko: były też szczepionki i klonowanie, przerażające mutanty i podkupieni przez pragnących nieśmiertelności i władzy nad światem dyktatorów naukowcy! A to wszystko napisane w zaiste niepowtarzalnym, nie bójmy się tego słowa: szokującym stylu.

Och, a co tam! Nie mogę się powstrzymać. Poniżej - może nieco nazbyt obszerny, ale doprawdy nie wiedziałam, w którym miejscu przerwać - cytat z książki tej pani (pisownia oryginalna):


Jak już wcześniej wspomniałam seks jest sensem życia. Rozmnażanie jest efektem współżycia. Ale bywa także, że nie osiągamy celu rozmnażania. Szukamy wówczas zamiennika, aby zaspokoić osobisty cel w życiu. W obecnym czasie a nawet już wiele lat wcześniej było tz. Klonowanie. Co prawda dotyczyło to zwierząt, ale wiadomo, że to nie prawda. Dawno już powstały tajne laboratoria, które bez sprzecznie klonują "oficjalnie" zwierzęta. W Chinach powstała największa na świecie fabryka wołowiny. Oficjalnie mówi się, ze to sposób, aby zapewnić żywność dla rosnącej populacji Chin. Nie zaprzeczają, że takiej samej w przyszłości technologii użyją do klonowania ludzi. Nauka opracowała proces łączenia komórki dawcy z komórką biorcy tego samego pochodzenia, a następnie wszczepia się do macicy i tam w jej łonie rozwija się zarodek. Tak samo działa In vitro. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nauka wobec społeczeństwa była uczciwa. Jesteśmy naocznymi świadkami coraz częstszych sprzeczności w zachowaniu osobników. Coraz bardziej rozszerza się hierarchia rządzących. Coraz więcej potrzebnych jest osobników niezrównoważonych. Coraz częściej natura człowieka odbiega od normalności. Coraz częściej powinniśmy obserwować rozwijającą się technologię. Co prawda nie mamy na to wpływu, ale liczy się świadomość rzeczy, które są obok nas? Coraz częściej mówi się, że przywódcy niektórych państw są już sklonowani, aby tyrania nie wypadła spod kontroli. Musimy uwierzyć, że prawdziwa natura nie daje prawa do tyranii, ani nie tworzy nadzwyczajnego geniusza. Musimy uwierzyć, że błędem jest twierdzenie, że adopcja jest obca, a In vitro to naturalne. Nigdy nie będziemy pewni, jaka obcość będzie wyrastała z klonowania. To są przykłady bardzo łagodne. Zaś nauka idzie dalej, chce sklonować Leonarda Da Vinci. Mimo, że już set lat nie żyje, to wciąż pociąga jego geniusz. Nie tylko Leonardo Da Vinci zachwyca. Uczeni sięgają po wielkich terrorystów, fizyków, chemików i wielu innych geniuszy. In vitro społeczeństwo zaakceptowało, więc pierwszy krok został zrobiony. Czas na dalsze. Mogą pomiędzy nami "ludźmi" chodzić nasze bliźniaki, mogą robić rzeczy zakazane na nasze konto, mogą zamieniać się z nami na każdym kroku, a już na pewno robią to z przywódcami poszczególnych krajów. Oni chcą być wieczni, niezniszczalni i władać poszczególnym rejonem świata. Czy o tym wiemy? Z pewnością nic...a nic, ale możemy mieć świadomość, że wartość życia się zmniejsza, że w nasze miejsce wchodzą ci genialni i potężni. Czy mamy na to wpływ? Żadnego, jeżeli naukowcy nie powstrzymają swoich zapędów.

Przez szacunek dla czasu bliźniego mego nie będę cytować rozdziału o szczepionkach...
A ciul, będę! Serio, każda strona tej niezwykłej publikacji nadaje się na cytat.
A tym czasem kwitnie interes klonowania zwierząt do tego stopnia, że do komórek dodanych są wszczepiane fale ultrafioletowe. Pomagają w obserwacji w ciemności jak już w dużym organizmie rozwija się komórka ta, którą wszczepili. Ma konkretne zadanie np. czy w przyszłości będzie aktywna, aby rozwijać w innym organizmie np. cukrzycę, lub inne schorzenia.
(...)
Powinniśmy być świadomi, że także spożywamy mięso klonów. Szybko zaakceptowaliśmy żywność, GMO. Czyli powoli stajemy się namiastką klona. Nie można wyczuć od razu, ale można zauważyć, że stajemy się powoli z pokolenia bardziej zaczadzeni. Jest to wyraźny sygnał utraty swojej niezależności.
(...)
Z pozoru wydaje się nam, że jesteśmy różni. Jednak to tylko pozór. W rzeczywistości dzielimy się na dwie odrębne grupy, w której jedni są ponad tymi drugimi. Jeżeli przywoływałam eugenikę, to, dlatego, że ona także dzieli się nad ludzką i podludzką. Chodzi o to by jedni światem władali, a drudzy byli podwładni nakazom. To się udaje. Dlaczego? Otóż prawdziwa wiedza nie jest dla każdego. Władni tego świata wiedzą, że pozostałych jedynie może uśpić religia i boskie uwielbienie. Na ogół nikt z podgrupy ludzkiej się nie sprzeciwia. Odkryty i czyniony grzech przez podludzi na następne wieki, powieki ich będą zamknięte. Nie chcemy dostrzec swojego niezależnego piękna, wciąż karmiąc się padliną. Podludzi przybywa i robi się ciasno. Jedni robią alarm dla farmaceutów mówiąc.........myślcie!!!!. Więc myślą. Uruchomili szczepionki do każdej niemalże nadlatującej choroby. Mówią.......... Należy się szczepić, aby uchronić przestrzeń przed katastrofą. Tak też większość czyni. Posłuszni i bez konkretnego zainteresowania wiedzy idą w ciemno, bo takie jest założenie nauki. Umysł stał się bardziej cięższy, a co niektóry popada w lobotomię. I o to chodzi. Stosując częste szczepienia można uzyskać jeszcze lepszy i oczekiwany efekt. Wszystko to za sprawą nauki, która manipuluje żywą materią przedostając się do wnętrza komórek ingerując w system programowania.



I kiedy tak porównuję sobie publikację rzeczonej pani z publikacją Marcina Rotkiewicza, a potem uświadamiam sobie, że takich jak ta pani jest bez porównania więcej niż takich jak Marcin Rotkiewicz, bardzo chce mi się uciekać z tej planety. W miarę możliwości – zanim umrę na czarną ospę.


Nie ma znaczenia, czy nowa odmiana, dajmy na to soi, została uzyskana tradycyjnymi krzyżówkami, za pomocą mutagenezy czy inżynierii genetycznej. Ważne jest bowiem, czy stwarza ona jakieś zagrożenie dla zdrowia ludzi, środowiska naturalnego lub rolnictwa.

4 komentarze:

  1. Niby bym przeczytał, bo i tematyka mnie interesuje i mam zaufanie do polecanych książek, ale czy ja na pewno chcę jeszcze gorzej myśleć o człowieku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, co Ci odpowiedzieć. Bijąca z książki prawda o naszej cywilizacji jest dość dołująca. Z drugiej strony, widać fajne możliwości. Z trzeciej strony, a może by już odłączyć ten wagon...? -_-

      Usuń
  2. Ech, i co tu pisać? Nie mam pocieszenia. Na razie wszystko wskazuje, że możemy co najwyżej liczyć, że globalne katastrofy nadejdą po naszej śmierci. Następne pokolenia i tego szczęścia nie będą miały.

    OdpowiedzUsuń
  3. A powerful share, I just given this onto a colleague who was doing a bit of evaluation on this. And he in actual fact purchased me breakfast as a result of I discovered it for him.. smile. So let me reword that: Thnx for the treat! But yeah Thnkx for spending the time to debate this, I feel strongly about it and love studying more on this topic. If possible, as you change into experience, would you mind updating your weblog with more particulars? It is extremely useful for me. Massive thumb up for this weblog put up! online casinos

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...