piątek, 13 lipca 2018

"Skafander i melonik": więcej niż steampunk


Autor: praca zbiorowa
Tytuł: Skafander i melonik
Miejsce i rok wydania: Katowice 2018
Wydawca: Śląski Klub Fantastyki

Nie ukrywam, że do antologii ŚKF-u miałam ambiwalentny stosunek: z jednej strony wiem, że przynajmniej część autorów pisze fajnie – no bo ich czytałam w innych miejscach i mniej-więcej wiedziałam, czego się spodziewać. Z drugiej strony, to antologia. A antologie to zawsze śliskie sprawy, no bo wielu autorów, wiele wątków, różne klimaty i zawsze istnieje ryzyko, że po prostu nie dam rady się wkręcić w żadną opowieść.
Tutaj dodatkowego niebezpieczeństwa upatrywałam w tytule, a zarazem motywie przewodnim książki: ów skafander i melonik. Najzwyczajniej w świecie bałam się, że dostanę zalew wtórnego steampunku, gdzie oczywiście któryś z bohaterów będzie musiał nosić melonik bo tak, i nic ciekawego z tego nie wyniknie.
Na szczęście pomyliłam się wszędzie, gdzie tylko mogłam.

Przede wszystkim, antologia zaskakuje wysokim poziomem i niebanalnymi pomysłami. Okazało się, że narzucony motyw przewodni w żadnym razie nie ograniczył autorów, a wręcz przeciwnie: sprowokował powstanie niesamowitych historii, ogromnie różnorodnych i w większości wciągających. Po drugie, teksty są po prostu dobrze, sprawnie napisane.
Tak naprawdę mam wątpliwości tylko odnośnie do jednego tekstu: La Estrella Aleksandry Sokólskiej. Wciąż nie do końca umiem powiedzieć, o co chodziło autorce. Czy to tekst o upadłej gwieździe, która dostała ostatnią szansę, żeby jeszcze błysnąć? Czy może o trudnych relacjach walczącej matki z córką? Bo ten motyw się pojawia, ale został zarysowany jakoś tak blado i do niczego nie prowadzi, że właściwie nie wiem, czy nie jest wrzucony w tekst zupełnie niepotrzebnie. I tak nic z niego nie wynika. Nie zdołałam zaangażować się w tę relację, ani w ogóle poczuć sympatii do któregokolwiek z bohaterów, łącznie z tytułową zapaśniczką. Na szczęście opowiadanie było dość krótkie, wiec bez bólu się przez nie prześlizgnęłam.
W ogóle skoro już o tym mówię, to wspomnę o pozostałych pojawieniach się cholitas w antologii: bo najwyraźniej te kobiety skradły serca autorek. I wcale się nie dziwię – kiedy swego czasu trafiłam w internetach na filmik z walecznymi Boliwijkami, też od razu pojawiła mi się myśl, że to cholernie inspirujące i na pewno ma ogromny potencjał na tekst. Jak widać, nie ja jedna tak poczułam: kobieta w meloniku i falbaniastych spódnicach pojawia się także u Anny Łagan w tekście Ekonomia to dolina niesamowitości – choć w zupełnie innym kontekście i bez walk. Zresztą, jest to bardzo interesujące opowiadanie ze względu na głównego bohatera, Manu. Po pierwsze, podoba mi się motyw androida, który jest zaprogramowany na konkretne zadanie i zrobi wszystko, żeby to zadanie realizować – i mam tu na myśli: naprawdę wszystko. Po drugie, w ogóle lubię nawiązania do hinduizmu i takie a nie inne przedstawienie Manu.
(źródło)
Trzecim tekstem z udziałem Boliwijki w meloniku jest Matki płaczą solą Alicji Tempłowicz. I tu przyznam, że nie miałam zaskoczenia: spodziewałam się najwyższej półki i właśnie ją dostałam. To świetny, przejmujący tekst, łączący współczesność z pradawnymi zaklęciami, zanurzony zarówno w boliwijskiej geografii i religii, jak i w historii rozwoju języka, w dodatku z miejsca czuje się sympatię do bohaterów. Czytałam z prawdziwą przyjemnością, a koniec końców intryga przypominała mi Wrath of the Lich King, czyli jeden z dodatków do WoWa, tylko rozegrany dużo bardziej gorzko. A jeśli dla kogoś to nieszczególna pochwała, to tylko napomknę, że to wciąż jest mój ulubiony dodatek do WoWa, a WoW sam w sobie zarobił już około 10 miliardów dolarów, więc cóż… można gadać, ale dobry produkt jest po prostu dobrym produktem. I kiedy zaczęłam kolejne opowiadanie, miałam myśl, że to trochę nieuczciwe, bo kilka pierwszych akapitów czytałam wciąż pod wpływem Matek… i zupełnie nie potrafiłam się skupić.
W opowiadaniu Alicji Tempłowicz miałam nieodparte wrażenie, że autorka doskonale wie, o czym pisze – nie epatowała riserczem, ale czułam, że wszystko, co czytam, jest gruntownie sprawdzone i wiarygodne. Podobne wrażenie miałam przy tekście Jeden spalony rzut Krystyny Chodorowskiej: czytając czułam, że mogę wierzyć narratorowi. Wierzyłam zarówno w towarzyszące bohaterom emocje podczas skoku i prób ugaszenia pożaru, jak i w techniczne detale opisujące całą procedurę. Dodatkowo pomysł widzenia syntetycznego był po prostu świetny. Nasuwa się myśl, że to świetny komentarz do współczesności i nie mogę się opędzić od porównania ze Star Trekiem, który robił to w bardzo podobny sposób: uwydatniał aktualne bzduryzmy przenosząc je w obce, futurystyczne scenerie. Bardzo fajnie rozegrane.
Z obcością wyraźnie mierzą się trzy inne opowiadania ze zbioru: przede wszystkim muszę tu wymienić Zwierciadło w dziurce od klucza Marty Magdaleny Lasik, które jest przesycone obcością zarówno w fabule jak i w warstwie językowej. Bardzo pomysłowe i sprawnie, kompetentnie napisane, zostaje w pamięci. Nawet jeśli sama intryga i wiszące nad Ziemią zagrożenie średnio mnie ruszyły, to z całą pewnością odczułam potężną barierę, jaka wyrastała między Kornelem a ludźmi, którzy – nawet choćby chcieli – nie byli w stanie go zrozumieć. A on nie do końca potrafił zrozumieć ich, choć przecież dysponował aparatem poznawczym, o którym ludziom się nie śniło. No i język przenosi czytelnika od razu do tego dziwnego świata, w którym obcy żyją wśród nas.
(źródło)
Mamy też Flaun Marty Potockiej – początkowo czytałam je bez zbytniego zaangażowania, ale z czasem dość skutecznie mnie wciągnęło i ani się obejrzałam, jak z przejęciem śledziłam losy nieco psychopatycznego Fina i jego załogi. Pavel mnie niepokoił, a do Vogela czułam podskórną niechęć. Dziwi mnie tylko, że załoga, choć niby kompetentna, tak lekceważąco podchodziła do buzującego na planecie życia: ostateczne rozwiązanie intrygi było czymś, na co w sumie bez większych rozkmin wpadłam jeszcze kiedy Sofia biegła się ogrzać. Dlaczego im, fachowcom, tak długo to zajęło?
Trzeci tekst naznaczony obcością, który akurat z tych trzech najmniej do mnie trafił, to Ślady w popiele Karoliny Fedyk. Nie jest zły, ale jakoś bohaterami się nie przejęłam, a na rozwiązanie intrygi znów wpadłam o wiele za wcześnie, żeby później to zrobiło na mnie wrażenie. Losy krajów, o których w sumie nic nie wiedziałam, nie zdołały mnie zaangażować. To, co polubiłam, to aurę towarzyszącą Sandro. Budził niepokój i współczucie jednocześnie. Dziwną litość, choć raczej to on mógłby się litować nad ludźmi.
Do wspomnienia zostały mi jeszcze dwa opowiadania i nieprzypadkowo właśnie one: Detektyw Fiks i sprawa mechanicznego skafandra Anny Hrycyszyn to najdłuższy z tekstów w antologii i był dokładnie tym, czego się spodziewałam: przemyślany steampunk, sympatyczni bohaterowie, unoszący się gdzieś nad wszystkim wątek romantyczny, który jednak nie zdominował przygodowego charakteru całości. Z jednej strony, chciałabym poznać więcej losów Fiksa i Jaśminy, bo nie mam ochoty się z nimi rozstawać. Z drugiej, zastanawiam się, czy to by miało sens: czy teraz, kiedy czytelnik zna świat, nie byłoby to wtórne, jak steampunkowa imitacja Sherlocka Holmesa czy innych tego typu detektywistycznych opowieści? Cóż, wszystko w rękach autorki, niemniej była to przyjemna lektura, która – mimo długości ­ nie zdążyła się znudzić.
(źródło)
Jeśli zaś chodzi o Pościg Michała Cholewy, to obok opowiadania Alicji Tempłowicz jest to chyba mój ulubiony tekst. I znów – nie miałam tu zaskoczenia. To nie mój pierwszy kontakt z twórczością tego autora i nigdy jeszcze się nie zawiodłam. Wyraziści bohaterowie, do których z miejsca czuje się sympatię, mimo że nie są jakoś szeroko opisani. Przemyślany, interesujący świat. A do tego ciekawa historia i zaskakująca intryga. Przy czym w przypadku tego akurat tekstu nie mogłam się opędzić od skojarzeń z Zatopić „Niezatapialną” wspomnianej wcześniej Anny Hrycyszyn, ale to nie jest skojarzenie na zasadzie „zgapione”, tylko raczej… cóż, posłużę się filmową analogią. O ile Zatopić… jest takimi Piratami z Karaibów, o tyle Pościg to Pan i Władca: na krańcu świata. Niby podobny świat, niby gdzieś w tle są pewne inne podobieństwa, ale jednak całość ujęta zupełnie inaczej. Oba teksty są świetne w swoich kategoriach. Pościg sprawił, że zdecydowanie chciałabym więcej opowieści z tego świata, więcej o Wilsonie Bennecie, O’Malley, Huxleyu i lady Morwood. Bwah, a także o Trevelyanie. Boli mnie, że praktycznie nie wiem nic o kapitan Caravaggio, choć z drugiej strony, to fantastyczne zagranie, które po raz kolejny każe mi wrócić do Pana i Władcy…, gdzie także nie jest nam dane na własne oczy poznać francuskiego kapitana. Tak tylko podpowiadam, w razie gdyby autorowi znudził się Algorytm wojny

Antologia Skafander i melonik zdecydowanie zaskakuje. Opowiadania są sprawnie napisane, autorzy sprawiają wrażenie, że doskonale wiedzą, o czym piszą. Umiejętnie operują słowem i doskonale wiedzą, o co im chodzi. Chyba tylko raz się skrzywiłam, bo przy fragmencie o biotechnolożce z Polski i jej koleżance, która chciała hodować owce w Bieszczadach aż nadto silne miałam wrażenie, że to jakieś hermetyczne, koleżeńskie cameo, które – moim zdaniem ­ zdecydowanie powinno wylecieć, bo i tak nie wnosi niczego do historii. Ale tak poza tym: rzecz zdecydowanie warta przeczytania.



Wystartowali tuż przed świtem, biorąc kurs na północ, w stronę gdzie wczoraj wyruszył „Szkarłatny Świt”. Szybko zostawili za sobą złoty blask słońca na powierzchni jeziora i wysokie mury fortu Diamond Rock i zanurzyli się w wiszące nad wąwozami Mistmarsh mgły. „Lewiatan” szedł dwiema trzecimi mocy maszyn, rozcinając strzępy szarego oparu, nisko nad pędzącymi tuż nad kadłubem –a czasem nawet wystającymi ponad relingi – wierzchołkami ukrytych w szarości drzew.
– Michał Cholewa, Pościg

2 komentarze:

  1. AAA!!! Jak się cieszę!!! OK, to nie jest najbardziej merytoryczny komentarz, jaki zamieściłam pod postami tu, ale tak bardzo, bardzo się cieszę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetny tekst :3 A w ogóle to pominęłam to jakoś w ferworze pisania, ale ilustacje <3 Moja ulubiona to chyba ta z "Ekonomii...", ale to taka tam moja prywatna słabość do robotów ^^

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...