środa, 2 czerwca 2010

Fraapujące mity (6) - bogowie wojny, cz. 2

W dzisiejszym odcinku: Ares i jego orszak.

Ares Ludovisi
Jak już Fraa wspominała przy okazji Ateny, Ares był nazywany bogiem wojny w złym tego sformułowania znaczeniu. Tak jak Atena patronowała sprawiedliwej walce, tak Ares patronował walce w ogóle. Nieważne z kim, byle dużo siekania było. Biorąc pod uwagę, jak w tekstach opisywali go starożytni Grecy, Ares nie cieszył się chyba dużą popularnością. Zazwyczaj przedstawione są przecież jego różnego rodzaju wpadki, porażki i kompromitujące epizody z życia. Co dało się pozytywnego powiedzieć o Aresie to chyba to, że był naprawdę solidnie zbudowanym kawałkiem faceta. No – zresztą przecież nie stałby się kochankiem samej Afrodyty tak zupełnie bez powodu... Ale Fraa nie o tym chciała napisać. Chciała natomiast przyjrzeć się Aresowi-wojownikowi. Bo przecież bóg tym właśnie jest przede wszystkim.

Najobszerniejszym źródłem wiadomości o Aresie jest (oprócz, oczywiście, Xeny) Iliada – tam też szczególnie mocno zarysowana jest wzajemna niechęć między ojcem Amazonek a Ateną. Pallada wciąż i nieustająco przypomina (zresztą, razem z Herą), że Ares wspiera w boju Trojan, a nie Greków. Kiedy bóg spotka się na ubitej ziemi z Diomedesem, ten ostatni dzięki Atenie wyjdzie z walki cało, a nawet ugodzi Aresa włócznią. Zresztą, Atena osobiście pokona swojego przyrodniego brata, rzuciwszy w niego ostrym kamieniem. Czytelnik więc dostaje w Iliadzie Aresa poniewieranego i niezbyt lubianego przez innych bogów – za wyjątkiem Afrodyty.
Jeśli jednak człowiek spróbuje pozbyć się uprzedzeń, to ma szansę zobaczyć Aresa również w innym świetle: po pierwsze, kiedy Ares rusza do boju... No to po prostu rusza do boju.

„Pallada szańce, brzegi, okopy przebiega,Krzyczy, głos jej po całym polu się rozlega.Z drugiej zaś strony Ares niby czarna falaStraszliwym Trojan rykiem do boju zapala;Już na nich woła z murów, już z wyniosłej wieży,Już z przyjemnych pagórków, skąd Symois bieży.”
Albo inny moment z Aresem włączającym się do walki:
„Postrzegł ich wśród zastępów Hektor zapalony,Leci, pole głośnymi napełniając krzyki,Za nim tłumem trojańskie śpieszą wojowniki.Wnet Ares na ich czele i Enijo stanie:Ta zgiełk szerzy i smutne bojów zamieszanie;Ares dzidą wstrząsając, by się we krwi skąpał,Już przed, już za Hektorem wielkim krokiem stąpał.Ujrzawszy go Diomed uczuł w sercu drżenie.Jak człek wędrowny, długie obiegłszy przestrzenie,Nad niezgłębionej rzeki wstrzymuje się brzegiem,Która nurty do morza bystrym pędzi biegiemI w tył uchodzi, groźnym przerażony szumem:Tak się cofnął Diomed i rzekł między tłumem:»Widzicie jaki Hektor, mężni przyjaciele,Jak śmiało dzidą robi, jak zastępy ściele:Nieustannie go boska zasłania opieka;Teraz Ares jest przy nim w postaci człowieka.Cofnijcie się, do Trojan obróciwszy czoła,Nic przeciw bogom wasza prawica nie zdoła!...«Gdy został bój straszliwy przez Aresa wszczęty,Ni z podłą Grecy trwogą biegną na okręty,Ni nadchodzą, lecz kroku cofają niewiele,Słysząc, że Ares Troi przywodził na czele...Widziała z nieba Hera Achajów tysiące,Pod Hektora, Aresa żelazem ginące”
Ares przy Villa Adriana
Takie sceny mimo wszystko robią wrażenie, nawet jeśli czytelnik wie, że niebawem ten szał się skończy, a Ares znów oberwie. W kawiarczej opinii, Ares jest tak naprawdę dużo bardziej uczciwy i – poniekąd – sprawiedliwy od Ateny. Bądź co bądź, u niego sprawa jest jasna: ma być krew i szczęk oręża. A Pallada okropnie knuje. Umawia się z Dzeusem, z Herą, zakłada Hadesową niewidkę, a pod koniec i tak puszy się jak paw, bo znokautowała Afrodytę. To jest zaiste powód do dumy: wszak Afrodyta jest znana ze swojej niezwykłej wartości bojowej... chwileczkę... Nie jest? O nie, chyba rzeczywiście nie jest! Ares walczy z wojownikami (fakt, niezależnie jakiej są przynależności narodowej), podczas gdy Atena pastwi się nad kobieciną, która powinna zajmować się uwodzeniem i zbieraniem kwiatków na łące, ale zrządzeniem losu znalazła się w środku wojny i usiłowała stanąć w obronie kochanka. Pięknie.
I przecież Ares miał rację, kiedy nazywał Atenę bezwstydnicą i wypominał jej, że nie przegrał walki z Diomedesem, tylko przegrał, bo stał się ofiarą podstępu – niewidzialna Atena pokierowała włócznią herosa. To nie była czysta walka.

To prawda, wielokrotnie podkreśla się, że Ares jest okrutny i że uwielbia przelew krwi. Ale czy nie taki powinien być prawdziwy wojownik?

„Łudząc Greki, gdzie ranny Ajnejasz się podział,Feb marę w jego postać i zbroję przyodział.Przy niej równie trojańscy, jak greccy rycerzeDługimi dzirytami ogromne puklerzeI lekkie tłuką tarcze: trwała walka sroga,Gdy bóg srebrnego łuku rzekł do wojny boga:»Ares, Ares, okrutny! Co gubisz narody,Przelewasz krew i w gruzy mienisz pyszne grody!Nie pójdzieszże usunąć z boju tego męża,Co by się na Zeusa porwał do oręża?Naprzód Kiprydę zranił zuchwalec, a potemMnie, równając się z bogi, krwawym ścigał grotem«.To rzekłszy na wyniosłym Pergamie usiądą.Ares, którego sercem zapalczywość włada,Nie mógł dłużej spokojnie na miejscu pozostać;(…)Feb Ajnejasza w swoim krytego kościele,Tchnąwszy mu ogień w piersi, postawia na czele;Niezmiernie towarzysze jego się cieszyły,Że im wrócił wódz pełen zdrowia, męstwa, siły,Ale nikt go nic pyta: bitwa nie pozwala,Którą Feb, Ares, krwawa niezgoda zapala.”

Fraa może się nie zna, ale jej się to podoba. Bóg wojny nie może tracić czasu na bzdety – jest uosobieniem szału bitewnego. Podkreśla to zresztą orszak Aresa: dwóch woźniców – Dejmos i Fobos, czyli Strach i Groza (choć wedle hymnu homeryckiego do Aresa były to dwa ogniste rumaki w zaprzęgu boga wojny), a także dwie boginie: Eris i Enijo, czyli dobrze wszystkim znana Niezgoda oraz – nieco mniej znana – krwawa bogini wojny, uosabiająca gwałt i przemoc.

Taka prosta sieczka jednak nie wzbudzała zachwytu Greków. Jak już Fraa wspomniała, uwielbiali oni przyglądać się Aresowym porażkom i jest ich całkiem pokaźny zestaw. Ares i Afrodyta przyłapani w łóżku przez Hefajstosa; Ares co najmniej dwukrotnie pokonany w walce z Ateną pod Troją; Ares uwięziony na trzynaście miesięcy przez dwóch olbrzymów, Aloadów, synów Posejdona.

Wygląda na to jednak, że Rzymianie już pozytywniej oceniali swojego Marsa (pochodzącego od etruskiego Marisa). Nie należy się dziwić: po pierwsze, Rzymianie – jakkolwiek genialnych artystów i filozofów wśród nich nie brakowało – byli czcicielami rozumu w mniejszym stopniu, niż Grecy, a wojna pełniła u nich o wiele ważniejszą funkcję. Po drugie, przecież swój rodowód wywodzili wprost od Marsa, którego synami mieli być Remus i Romulus. Choć i Marsowi nie darowali drobnych wpadek, jak romans z Anną Perenną, kiedy to bóg był przekonany, że właśnie ma schadzkę z samą Minerwą.

Na tym tle kawiarkę w jakiś sposób zaskoczył wspomniany wcześniej hymn homerycki, który przedstawia Aresa w zupełnie innym świetle:

"W hełmie złocistym Aresie, siedzący na wozie, przemożny,hardy, zbrojny spiżem i tarczą, miast opiekunie,w boju potężny, o twardej i niestrudzonej prawicy,tarczu Olimpu i ojcze Nike niosącej zwycięstwo,mężów najsprawiedliwszych przywódco, podporo Themidy,berło dzierżący odwagi, co krąg płomienny wśród siedmiuszlaków eteru zataczasz, gdzie ciebie ogniste rumakiniosą stale po trzeciej orbicie naszego wszechświata,usłysz mnie, ludzi stronniku, młodości dawco kwitnącej,ześlij z niebios na nasze żywoty jasność łagodną,tudzież moc Aresową, ażebym zdołał odpędzićklęskę nielitościwą, co ponad mą głową się zbiera,oraz ugiął w swych piersiach zwodniczą ducha gorliwość!Serca złą siłę powstrzymaj, gdyż ona mną niecnie kierujew bitwy zgiełkliwej zamęty. Wszak jesteś władny, o szczęsny,sprawić, bym w prawach łagodnych zażywał miłego pokoju,walki zaś tak nienawistnej i śmierci gwałtownej uniknął."

Hmm: miast opiekunie, mężów najsprawiedliwszych przywódco, podporo Themidy, ludzi stronniku, w prawach łagodnych zażywał miłego pokoju? Na wszystkich pomniejszych bogów średnio spektakularnych awantur małżeńskich – o co chodzi? Ares, który żyje dla rozlewu krwi, który ponoć właściwie nauczył ludzi prawdziwej walki na śmierć i życie, miałby pomóc człowiekowi uniknąć walki „nienawistnej”? Najwyraźniej ktoś tu próbował w jakiś sposób przybliżyć Aresa ludziom, ale robiąc to, zmienił boga wojny w stworzenie będące niemrawą mimozą gorszą niż Atena.
Fraa nie sądzi, żeby to była słuszna zmiana. W lepszym kierunku chyba jednak poszli tu Rzymianie, którzy – nie odbierając Marsowi waleczności – docenili jego, jak by nie patrzeć, męstwo. Bo czy można ganić Aresa za to, że miał w pogardzie spiski i podstępy?

Wedle systemu wartości Greków - najwyraźniej można. Wedle kawiarczego - w żadnym razie.

Lektury podstawowe:
  • Homer, Iliada, przeł. F. K. Dmochowski, Wrocław 1954
  • Homer, Odyseja, przeł. L. Siemieński, oprac. J. Łanowski, Wrocław 2004
  • Homeriká, czyli żywoty Homera i poematy przypisywane poecie, przeł. i oprac. W. Appel, Warszawa 2007
  • Hezjod, Narodziny bogów (Theogonia), Prace i dni, Tarcza, przeł. i oprac. J. Łanowski, Warszawa 1999





(…) A Aresowi,
który tarcze przebija, Popłoch i Strach urodziła
Kythereja – potężnych, co gęsty szyk mężów mieszają
w wojnie krew w żyłach mrożącej, z Aresem, miast
burzycielem –
i Harmonię; tę Kadmos zuchwały wziął za małżonkę.



PS. I wiecie co Państwo? Żeby było śmieszniej, Ares z Xeny wcale nie odstaje tak bardzo od Aresa Greków epoki archaicznej...
Ares

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...